Wywiad Carraghera z Gerrardem
- Upolowałeś gorący temat, co? - pyta mnie Steven Gerrard podczas gdy ja przygotowuję się na pierwsze pytanie do mojego przyjaciela, byłego kolegi z boiska, a obecnie menedżera Rangers. Zaczynam nagrywać i muszę przyznać, że czuję się dziwnie. To nie tyle wywiad, co spotkanie po latach dwóch graczy z Anfield.
Spotykamy się w hotelu w Edynburgu, gdzie Gerrard przygotowuje się do ostatniego meczu Rangers przed Bożym Narodzeniem - przeciwko Hibernian. W pobliżu jest też kolejny były zawodnik Liverpoolu, Gary McAllister, a także były lekarz klubowy The Reds, Mark Waller, który dołączył do Steviego na Ibrox.
Jako gracze zastanawialiśmy się, czy taki dzień kiedyś nadejdzie - gdy jeden z nas będzie menedżerem, a drugi pracował w mediach. Gerrard poświęcił wiele by zostać menedżerem, ja nie mogłem sobie na takie poświęcenie pozwolić.
Chcę się dowiedzieć jak się z tym czuje i jakiej gry oczekuje od swojego zespołu. Chcę wiedzieć w jakim kierunku ma podążać jego kariera i czy wierzy, że dwóch z najlepszych angielskich piłkarzy w najnowszej historii - on i Frank Lampard - zostaną częścią "złotej" generacji trenerów.
Najpierw jednak pytam go jaka jest największa różnica pomiędzy byciem kapitanem jednego z największych brytyjskich klubów, a menedżerem.
- Czas - odpowiada. - Zawsze myślisz o pracy. Od razu mnie to uderzyło. Gdy wracasz do domu, od razu myślisz o kolejnym kroku, o tym z kim musisz porozmawiać, o kolejnym meczu i przygotowaniach do niego. Bardzo ciężko się wyłączyć.
- Będąc piłkarzem po 90 minutach treningu myślałeś najwyżej o masażu, spędzeniu chwili na siłowni i do 13:30 było po wszystkim. Do następnego dnia praktycznie nie było nic do zrobienia. Mogłeś udać się do szkół, pomóc dzieciom z zadaniami domowymi. Schodzisz z boiska treningowego i kończysz pracę. Teraz po treningu myślę: "Z kim porozmawiać? Czy potrzebujemy spotkania drużynowego? Co przygotować na kolejnego rywala? Czy powinienem spotkać się z analitykiem?"
- Potem w aucie zastanawiam się ile mam nieodebranych połączeń, ilu agentów chciało się ze mną skontaktować i tego typu rzeczy. Masz o wiele więcej na głowie, twój dzień jest dłuższy.
Mówię Steviemu, że to jeden z powodów, przez które nie mogłem zostać menedżerem. Nie chciałem nim zostać na tyle by poświęcić swoje życie rodzinne. To musi być trudne dla kogoś, kto do zeszłego roku spędził całą swoją karierę na Merseyside?
- To było dla mnie największe wyzwanie - przyznał.
- Alex (żona Steviego) oczywiście dobrze sobie z tym poradziła. Dla niej to cięższe niż dla mnie. Wiele pomaga fakt, że moje dziewczynki są już w szkole. Z najmłodszym, Leo, jest ciężej. Jest w wieku, w którym wykrzykuje moje imię. Muszę robić co w mojej mocy by jak najczęściej być w Liverpoolu. Planuję swój tydzień tak, by mieć przynajmniej jeden popołudniowy trening, po którym mogę wrócić do domu i zostać na noc. Alex bardzo się poświęca by zjawić się w Glasgow co weekend. To pomaga mi się wyłączyć. Potrzebuję tego.
Czuję, że Stevie zaplanował swoją karierę. Zacząć w Akademii Liverpoolu, dostać ogromną szansę w Rangers, zdobyć trofea na Ibrox, zakończyć praktykę trenerską i wrócić do domu, gdy upłynie czas Kloppa. To oczywiste.
Ta teoria nie przypadła mu do gustu.
- Liverpool ma jednego z najlepszych menedżerów na świecie i jest na fali. Odnoszenie sukcesów w karierze piłkarskiej nie oznacza, że jesteś następny w kolejce.
- Popularność wśród fanów nie oznacza, że jesteś godnym następcą Kloppa, kiedy - i jeśli - ten odejdzie. To dość aroganckie. Zakładanie, że jestem tutaj tylko by się uczyć i wykorzystać to jako trampolinę do posady w Liverpoolu to także brak należytego szacunku dla Rangers z racji na reputację tego klubu i wszystko przez co przeszli. Nie widzę tego w ten sposób, ale nie mogę też kontrolować tego typu stwierdzeń.
- Jestem zdesperowany by odnosić sukcesy z Rangers. Zdaję sobie sprawę z wielkości tego klubu i jak bardzo jego fani pragną sukcesów. Wiedziałem na co się piszę. Daję z siebie wszystko, bez względu na to czy zapracuję na przedłużenie kontraktu tutaj, czy stanę przed innym wyzwaniem. Nie wyobrażam sobie, że będę kimś kto będzie prowadził 10 czy 12 różnych klubów, skakać tu i tam po różnych krajach. Na ten moment tego sobie nie wyobrażam. Jestem w pełni skoncentrowany na obecnej posadzie.
Czy bycie światowej klasy piłkarzem - wieloletnim symbolem Liverpoolu - pomogło, czy może przeszkodziło w nowej roli?
- W niektórych aspektach pomaga - odpowiedział. - Gdy pierwszy raz spotkałem się z zawodnikami łatwo było zauważyć, że chłonęli każde moje słowo. Byli podekscytowani, tak jak ja. Są też inne aspekty, o których czytałem. Niektórzy mogą myśleć, że dostałeś posadę tylko z racji na nazwisko i nie jesteś na poziomie menedżerów, którzy pracują od 20 lat. Mogą myśleć, że miałeś łatwą drogę. Będą w ciebie wątpić. Przegrany mecz będzie wiązał się z komentarzami o braku doświadczenia.
- Największą zaletą był natychmiastowy szacunek piłkarzy. To nie trwa wiecznie. Muszę być dobrym menedżerem i udowodnić, że jestem dobry w tym co robię. Szybko zdałem sobie sprawę, że to nie jest klub, w którym masz dużo czasu. Po wygranej czuć atmosferę i to, jak bardzo fani tego pragną i ile to dla nich znaczy. Jeśli pójdzie nie tak... Jestem w piłce wystarczająco długo by wiedzieć, że nie będziesz miał tu czterech czy pięciu lat.
- Nie możesz tu przyjść i stwierdzić "to jest pięcioletni projekt", tak jak słyszałem z ust menedżerów Liverpoolu. Nie jestem naiwny. W tym klubie wszystko sprowadza się do wyników, tak jak w Liverpoolu. Ludzie szybko dadzą się ponieść emocjom jeśli ich nie osiągniesz. Będzie tak nawet jeśli będziesz wygrywał. Wtedy oczekiwania niesamowicie wzrosną, tak jak stało się ostatnio.
- Miałem swoje najtrudniejsze osiem dni po tym, jak po raz pierwszy byliśmy na pierwszym miejscu. Pokonaliśmy Hearts i wszystkich poniosło. Nawet mnie.
- Myślisz, że jesteś w bardzo dobrej sytuacji. Potem przegrywasz u siebie z Aberdeen, wielkim rywalem, a fani szybko się od ciebie odwracają. Potem jedziemy do Dundee, drużyny z końca stawki, a remis smakuje jak porażka. Potem odpadamy z europejskich pucharów. Było ciężko. To sprawia, że wracasz do okresu z kariery piłkarskiej - być może tego pod wodzą Roya Hodgsona, gdy wszystko się rozpadło. Tak się czułem. Chcesz tego jednego zwycięstwa, które uspokoi sytuację.
Czy wygrane w roli menedżera można porównać do tych z czasów kariery piłkarskiej?
- Patrzę na niektóre "cieszynki" z kariery zawodnika i niektóre były nadużyciem patrząc przez pryzmat mojego obecnego świętowania naszych goli.
- Być może jest pół godziny do końca. Co jeśli przegrasz mecz 2:1? To trochę tak jak Klopp w derbach. Jestem przekonany, że w kolejnej takiej sytuacji oszaleje bez wybiegania na boisko. Ale sam wiesz jak ciężko jest kontrolować emocje. Ja też daję się ponieść emocjom.
- Mam za sobą niezłe sześć miesięcy. Są dobre i złe momenty. Przegrane siedzą w głowie przez cały dzień. Jako menedżer musisz szybko o tym zapomnieć.
W momencie zatrudnienia jego głównym celem było przywrócenie Rangers pozycji klubu walczącego o najwyższe cele. Kręcenie się w okolicy pierwszego miejsca w lidze oznacza, że sobotnie Old Firm Derby będą miały o wiele większy wpływ na mistrzostwo niż jeszcze niedawno oczekiwano.
Dodatkowym smaczkiem rywalizacji jest fakt, że w Celticu jest nasz były menedżer, Brendan Rodgers.
- Jako że to mój były menedżer, mógłby być kimś, do kogo zwracam się w pierwszej kolejności jako nowy menedżer - przyznał Gerrard. - Myślę że teraz bardzo ciężko to zrobić. Słuchaj, jako kapitan miałem z nim dobre relacje, wykraczające poza boisko treningowe. Wymienialiśmy SMSy, rozmawialiśmy, ale nie jedliśmy razem kolacji ani nie spotykaliśmy się na kawie.
- W zeszłym tygodniu rozmawiałem przez telefon z Rafą (Benítezem). Rozmawialiśmy przez około 20 minut o różnych drużynach. Gdy zdobywałem moją licencję rozmawiałem z Garethem Soutghatem. Wciąż rozmawiam z Alexem Inglethorpem (dyrektorem Akademii Liverpoolu), więc tak, Brendan mógłby być jedną z tych osób.
- Z racji na rywalizację nie chciałby nic mi powiedzieć, a ja nie chciałbym powiedzieć nic jemu. Takie relacje są z nim niemożliwe. Ale parę razy SMSowaliśmy na niektóre tematy.
- Myślę, że ludzie chcą by zaiskrzyło między nami. Chcą zobaczyć nas w ogniu rywalizacji. Cóż, nic nie poradzimy jeśli w trakcie meczu tak się stanie. Obaj chcemy wygrać. Po prostu myślę, że ludzie spodziewali się fajerwerków. Nie mogę powiedzieć, że takowych nie będzie, bo nigdy nie wiadomo jak zareagujesz w trakcie meczu piłki nożnej, ale na ten moment darzymy się szacunkiem.
Jak wyglądają derby w Glasgow w porównaniu do Merseyside.
- W mediach jest o wiele więcej zgrzytów w przypadku Old Firm. Czuć to w mieście. Sam mecz był bardzo podobny do derbów Merseyside. Na Celtic Park czułem się jak na Goodison. To zacięta, niemal niezdrowa rywalizacja. W codziennym życiu Glasgow nie różni się zbytnio od Liverpoolu. Ludzie są podobni, w mieście są dwa wielkie kluby, miasta są podobnej wielkości.
- Kibice Celticu czasem mi nawrzucają, ale nie wychodzę tu tak często jak w domu, pewnie dlatego że nie potrzebuję. W centrum spotkałyby mnie zarówno pochwały, jak i docinki.
Nie wszyscy wielcy piłkarze zostają dobrymi menedżerami. Jak frustrujące jest szkolenie piłkarzy, którzy nie są w stanie osiągnąć twojego poziomu?
- Czasem muszę się powstrzymać albo ugryźć w język, podejść do sytuacji w inny sposób niż zrobiłbym to w roli piłkarza zwracając się do kolegi - przyznał.
- Dla byłego zawodnika największym wyzwaniem jest przystosowanie się do zmian w grze. Młodzi piłkarze są teraz inni. Pierwsza połowa mojej kariery była pełna zawodników "starej daty", jak Jamie Redknapp czy Robbie Fowler, a także - w pewnym stopniu - ty.
- Co, masz na myśli pijaków? - zażartowałem.
- Nie, chodzi mi o piłkarzy którzy zdążyli zrozumieć poprzednią erę piłki, od których zebrałbyś burę lub dostał rozkaz dodatkowej przebieżki co wtorek, ale wciąż mogłeś z nimi wyjść na imprezę od czasu do czasu. Pod koniec mojej kariery to wszystko się zmieniło. Pojawili się abstynenci i media społecznościowe. Myślę, że doświadczyłem tego na tyle, że łatwiej mi się przystosować niż poprzedniej generacji, która natknęła się na nowy typ młodych zawodników i ich styl bycia. Sam mam konta na mediach społecznościowych.
- Cieszę się, że w szatni mam jeszcze odrobinę poprzedniej generacji w osobach Scotta Arfielda i Alana McGregora. Pomagają mi zarządzać szatnią i okiełznać młodych zawodników. Podchodzę do nich inaczej niż do młodszych chłopaków. Jeśli chodzi o standardy, mocno kontroluję młodych chłopaków. Nie chcesz zbytnio kontrolować tych starszych bo są w tym wystarczająco długo.
Czuję, że byli piłkarze jak Gerrard i Lampard mają więcej niż dobrą reputację fanów Rangers i Derby. Istnieje szeroko pojęte oczekiwanie sukcesu młodej generacji angielskich trenerów - piłkarzy, którzy chłonęli doświadczenie wielkich europejskich menedżerów i wykorzystają to doświadczenie by wejść na wyższy poziom.
- Nie miałem czasu by myśleć, że spełniam czyjeś oczekiwania - przyznał Gerrard. - Dużo myślałem o Franku, oglądałem jego mecze i sprawdzałem jak sobie radzi. Myślę jednak, że to dwa różne wyzwania, nawet jeśli ludzie porównują nas do siebie i naszych byłych menedżerów.
- Każda praca jest inna. Na Franku ciąży presja osiągnięcia minimum, powiedzmy play-offów, prawdopodobnie. To kwestia miejsca w czołowej szóstce. Tutaj ludzie mówią, że są tylko dwie wielkie drużyny. Mówią tak bez względu na to czy mają rację, czy nie. Jeśli nie będę pierwszy, nie uznają tego za sukces. To zupełnie co innego.
Ale musisz mieć coś, co ma każdy młody menedżer? Filozofię.
- W Akademii miałem pomysł na to, jak ma wyglądać moja drużyna, ale potrzebowałem asystenta jak Michael Beale (były trener Liverpoolu U-23) u swojego boku. Mam swoją ulubioną formację, ale jestem przygotowany na zmiany w różnych meczach.
- Przed meczem z Hamilton wiem, że będziemy mieli duże posiadanie piłki. Wiem, że będą grali w bardzo ścisłej formacji. Obaj graliśmy w takich meczach na Anfield. Są trudne.
- Potem grasz z Villarrealem na dokładnie tym samym boisku, ale ich piłkarze są na zupełnie innym poziomie. Nie ma nic złego w wywieraniu presji na Villarrealu tak jak na Hamilton, ale robiąc to możemy strzelić sobie w stopę.
- Naszym największym wyzwaniem było dostosowanie się do różnych spotkań. Przygotowania do meczu z Hamilton są zupełnie inne niż przed Villarrealem. A to wszystko na przestrzeni czterech dni, z małą ilością czasu na treningi. Michael ma 20 lat doświadczenia, które w takiej sytuacji jest bezcenne. Gary McAllister wie na co powinienem zwrócić uwagę na treningach, zna szkocką piłkę i potrafi analizować rywali by powiedzieć mi jak zagrają przeciw nam. Zna wielu menedżerów i ich podejście.
- Ostatni kurs przy uzyskiwaniu licencji był dla mnie niesamowicie wartościowy. Dowiedziałem się gdzie potrzebuję wsparcia sztabu. Od razu wiedziałem czego mi brakuje.
To ten sam Steven Gerrard, którego znam od zawsze. Szczery, zdeterminowany i słuchający porad innych zamiast zakładać że zna wszystkie odpowiedzi.
- Chcę być autentyczny. Jeśli popełnię błąd, to po prostu moja wina. Nie mam nic przeciwko takiej porażce. Jeśli będę kombinował i popełnię błąd, nie będę mógł z tym żyć.
Jamie Carragher
Komentarze (14)
Poprawność polityczna. Stevie już nawet w tak krótkim czasie nauczył się modlić oczy jak rasowy manager :) Wszyscy łącznie z nim wiemy po co tam jest, dlaczego trafił tam akurat ze szkółki LFC oraz w jakim celu LFC wypożycza zawodników właśnie do Rangersów, prowadząc z nimi owocną współpracę i porozumienie. Coś mi się zdaje, że za pare lat na sektorówce The Kop pojawi się wizerunek kolejnego utytułowanego managera.
Masz wyobraźnia chlopaku
@nadaj4 wyobraźnia? przypomnij sobie, co w pierwszym momencie pomyślałeś sobie jak zobaczyłeś na głównej nagłówek z pierwszą informacją o tym że SG obejmuje Rangersów? Może, że jest na wczasach i zostanie tam do 70-tki.
Przepraszam za ten ton i może dopowiadanie sobie, ale myślę że dla większości z nas kibiców LFC to jest jasne jak 2+2.
pozostaje mieć nadzieje że władze klubu są jednak trochę bardziej ogarnięte niż sądzisz i nie będą się kierować sentymentami gdy przyjdzie szukać następcy Kloppa. Gerrard póki co nie pokazał niczego co mogłoby zwiastować że kiedykolwiek będzie trenerem na miarę Liverpoolu.
po 3pkt dzisiaj! YNWA
Rangers vs Celtic
YNWA 3 pkt. dziś...Piwo się chłodzi ;)
Kent pokazał klasę.
To nasz grajek?
Mam wrażenie, że wiele osób wypowiada się o pracy Gerrarda i Rangersach w ogóle nie oglądając spotkań zespołu z Glasgow. Albo oglądając góra dwa lub trzy w tym sezonie. Śledzenie wyników na livescore itd. to za mało by ocenić pracę Stevena.
Fakty są takie: latem po promocyjnych cenach Gerrard połatał zespół. Za pieniądze, które w Premier League spowodowałyby uśmiech politowania ściągnął ciekawych zawodników. Takich jak Goldson, którzy w PL nie potrafili się przebić, a na Ibrox grają regularnie.
Sukcesy? Przez pół roku pracy Stevena sporym sukcesem dla Rangersów był sam awans do fazy grupowej LE. szczególnie, ze zaczynali od I rundy eliminacyjnej. Trafili od ciężkiej grupy, gdzie do końca walczyli o awans.
W krótkim czasie Gerrard zaczął wpajać zawodnikom styl gry podobny do tego Liverpoolu. Wysoki pressing, szybkie przejście z obrony od ataku itd., każdy doskonale wie. Sam nazywam Rangersów "małym Liverpoolem" uznając to stwierdzenie tylko i wyłącznie za pozytywne. Dlaczego małym? Umiejętności i możliwości wykonawców są jednak z zupełnie innej półki. Tak samo jak budżety obu klubów.
Gerrard uczy się fachu trenerskiego, ale naprawdę robi szybkie postępy. Osobiście widzę Gerrarda w roli następcy Kloppa. Dlaczego? Taktycznie bardzo szybko się rozwija i przede wszystkim przekłada charyzmę znaną z boiska na ławkę trenerską. Dla Stevena cały zespół z Ibrox wskoczyłby w ogień, a potem skoczył z klifu.
Zidane? Jakich on miał zawodników w Madrycie a jakich ma Steven... A dwa, że Francuz jednak kilka lat był asystentem.
W kontekście Zidana chodziło mi o to, że osoby decyzyjne w Realu postanowiły dać mu szanse i swego rodzaju kredyt zaufania mimo to, że mogli sprowadzić któregoś z najbardziej utytułowanych managerów na świecie. Prawdopodobnie również kierując się jakimś sentymentem wybrali właśnie jego. Czy wybór pokierowany w dużej mierze na podstawie zasług i głośnego nazwiska, był złym wyborem?