Pięć wniosków po meczu
Liverpool po sobotnim spotkaniu Premier League, wygranym wynikiem 5-1 z Arsenalem na Anfield, umocnił się na prowadzeniu w tabeli. The Reds mają już dziewięć punktów przewagi nad resztą stawki.
W ostatnim meczu roku 2018 piłkarze The Reds przegrywali na Anfield już po 11 minutach, jednak jeszcze do przerwy zdołali wyjść na wysokie prowadzenie po golach Sadio Mané, Mohameda Salaha i dwóch bramkach Roberto Firmino. Po przerwie Brazylijczyk ustalił końcowy wynik spotkania wpisując się na listę strzelców z rzutu karnego.
Oto pięć wniosków po kolejnym udanym wieczorze na Anfield...
Czas na Bobby'ego
Firmino przed meczem z Arsenalem miał na swoim koncie w tym sezonie sześć bramek, jednak żadnej z nich nie zdobył na Anfield w lidze - ostatniego ligowego gola przed własną publicznością zdobył jeszcze w kwietniu. Wszystko uległo zmianie w ciągu 90 sekund pierwszej połowy.
The Reds zostali zaskoczeni golem Maitlanda-Niles'a na początku meczu, co oznaczało, że stracili bramkę dopiero po raz ósmy w tym sezonie ligowym, jednak dwa gole Firmino sprawiły, że podopieczni Jürgena Kloppa szybko odzyskali kontrolę nad losami meczu.
Przy pierwszym golu Bobby'emu bardzo pomogło szczęście, bo skierował piłkę do bramki (w charakterystyczny dla siebie sposób, czyli odwracając wzrok) po pechowym wybiciu obrony Arsenalu, jednak druga bramka to już trafienie niebywałej urody.
Firmino spokojnie mijał kolejnych przeciwników, by w końcu ze skraju pola karnego oddać precyzyjny, płaski strzał lewą nogą tuż obok bezradnego Bernda Leno. W ten sposób odwrócił wynik spotkania w mgnieniu oka, bo dwie bramki Brazylijczyka dzieliło około 90 sekund. W drugiej połowie wyznaczony do strzelania rzutów karnych Mo Salah oddał przywilej wykonania jedenastki 27-latkowi, który po chwili mógł cieszyć się z hat-tricka przed The Kop.
Brazylijczykowi ewidentnie 'leżą' Kanonierzy - odkąd pojawił się w klubie, pod względem goli strzelonych Arsenalowi w lidze lepszy od niego jest już tylko Robbie Fowler, który podczas pobytu w The Reds strzelił w meczach z londyńczykami dziewięć goli (Firmino ma ich na koncie już osiem).
2,38 to nieźle
Zwycięstwo Liverpoolu nad Kanonierami oznacza, że podopieczni Jürgena Kloppa notowali w 2018 roku średnio 2,38 pkt na mecz w Premier League. To najlepszy wynik w klubowej historii.
Sobotni mecz przedłużył także serię meczów bez porażki na Anfield w Premier League - obecnie jest to już 31 meczów bez porażki od kwietniowego starcia przegranego z Crystal Palace.
Liverpool jest również niepokonany w lidze od rozpoczęcia obecnego sezonu. Już od dwudziestu spotkań piłkarze The Reds nie potrafią znaleźć pogromcy - to pierwszy taki przypadek klubu w erze Premier League, a trzeci w całej historii.
Mo nadal w formie
Salah zaliczył gola i asystę już w ostatnim meczu z Newcastle, a przeciwko Arsenalowi powtórzył ten wyczyn. Najpierw otworzył drogę do bramki na 3-1 Sadio Mané, a następnie sam wpisał się na listę strzelców, wykorzystując rzut karny tuż przed przerwą.
To dziesiąty raz, gdy Egipcjanin zalicza zarówno gola, jak i asystę w jednym spotkaniu ligowym, licząc od momentu rozpoczęcia poprzedniego sezonu - pod tym względem w pięciu najlepszych ligach w Europie lepszy jest tylko Neymar, który tej sztuki dokonał 11 razy.
Salah, który zamknął rok 2018 z 28 golami w 35 występach ligowych, obecnie przewodzi klasyfikacji strzelców w Anglii wraz z Pierre'em-Emerickiem Aubameyangiem i Harrym Kane'em.
Perfekcyjny grudzień
Gdy zespół Kloppa przegrywał swój ostatni listopadowy mecz z PSG, nie było wyjścia - trzeba było szybko się przegrupować i przygotować na osiem meczów grudniowych. Poza ligą piłkarze The Reds walczyli też w Lidze Mistrzów, a ich udział w tych rozgrywkach wisiał na włosku przed meczem o wszystko z Napoli.
To, czego dokonali jednak w ciągu ostatnich czterech tygodni to majstersztyk.
Bilans grudniowy to osiem zwycięstw z rzędu, kolejno z Evertonem, Burnley, Bournemouth, Napoli, Manchesterem United, Wolverhampton, Newcastle i Arsenalem.
To wszystko sprawia, że Liverpool rozsiadł się na dobre w fotelu lidera Premier League i może spokojnie czekać na dwumecz z Bayernem Monachium, którego stawką będzie miejsce w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Dziewięć punktów
Tyle punktów po ostatnim meczu dzieli Liverpool od rywali w wyścigu o tytuł mistrzowski. Tottenham niespodziewanie przegrał u siebie w sobotę z Wolverhampton, co dało szansę piłkarzom The Reds na powiększenie dotychczasowej sześciopunktowej przewagi.
Liverpool wykorzystał tę szansę w najlepszy możliwy sposób pokonując u siebie wysoko Arsenal. To było trzecie kolejne ligowe zwycięstwo The Reds na Anfield.
Manchester City ma szansę na zmniejszenie strat do Liverpoolu, jeśli pokona w niedzielnym wyjazdowym meczu Southampton. W następnej kolejce dojdzie natomiast do starcia na szczycie - aktualni mistrzowie z Manchesteru podejmą na Etihad Liverpool 3 stycznia.
Komentarze (8)
Andy,Bobby czy Virgil powinno odpocząć.
Zresztą bądźmy szczerzy-co jest ważniejsze w tym sezonie PL czy FA Cup? Jak dla mnie to jest pytanie retoryczne-:)
Powalczmy w pucharze(bo dlaczego nie)ale priorytetem jest liga.
chodzi o nasz klub