Prasa po meczu
Roberto Firmino ustrzelił hat-tricka, podczas gdy Liverpool zniszczył Arsenal 5-1 na Anfield. Bramki dołożyli również Sadio Mane i Mohamed Salah, a Czerwoni umocnili swą pozycję na szczycie ligowej tabeli. Oto co media miały do powiedzenia po meczu...
James Pearce, Liverpool Echo
- Nie mogą powiedzieć, że nikt ich nie ostrzegał. Jürgen Klopp zadeklarował, że Liverpool nie zagrał jeszcze na miarę swoich możliwości, a jego podopieczni pokazali, że miał rację. Arsenal został zdmuchnięty niczym tekturowe pudełko, a Czerwoni osiągnęli 9-punktową przewagę nad drugim zespołem w tabeli. Ekipa Unaia Emery'ego była ostatnią, która pozbawiła Liverpool kompletu punktów w lidze, lecz tym razem nie miała żadnej odpowiedzi grę rywali i dostała srogie lanie na Anfield. Czerwoni w świetnym stylu zdobyli 9. zwycięstwo z rzędu w lidze. Jest to drużyna, która pokazuje ogromną jakość w każdym aspekcie gry. Firmino zabrał futbolówkę ze sobą do domu, po tym, jak ustrzelił pierwszego hat-tricka w koszulce Liverpoolu. Po niemrawym początku sezonu wygląda na to, że brazylijski napastnik wraca do swej najlepszej formy w ostatnich tygodniach, a ostatniego wieczoru wszystko mu wychodziło. Tak wygląda Firmino, który zdobył 27 bramek w ostatnim sezonie i który stał się postrachem obrońców w europejskiej piłce. Długo będzie nawiedzał obrońców Arsenalu w koszmarach. Mane i Salah również wpisali się na listę strzelców, ku uciesze fanów. Zespół ma w sobie ogromne pokłady indywidualnych umiejętności, lecz co najważniejsze drużyna ta jest jednością, którą napędza głód sukcesu. Nie było śladów paniki po bramce Matiland-Nilesa, a był to pierwszy raz, gdy Czerwoni przegrywali na Anfield od 364 dni. Zamiast tego utrzymali nerwy na wodzy i szybko wrócili do meczu, przedłużając niepokonaną passę na Anfield do 31 spotkań. Rok 2018 będzie pamiętany jako rok ogromnego postępu, od dojścia do finału Ligi Mistrzów, do bicia rekordów podczas marszu po mistrzostwo ligi.
Neil Jones, Goal.com
- Mistrzostwo zaczyna widnieć na horyzoncie, przygotujcie się na emocjonującą przejażdżkę. Arsenal miał być wymagającym testem dla ekipy Kloppa, pewny siebie i grający coraz to lepiej rywal z top 6, który miał poddać próbie mistrzowskie ambicje Liverpoolu. Test został zdany. Czerwoni wejdą w rok 2019 jako lider tabeli, z co najmniej 7-punktową przewagą nad resztą rywali. Jeśli na Etihad uda im się powiększyć tę przewagę do 10 punktów, to fani The Reds będą masowo brać urlopy na miesiąc maj. Niektórzy już to zrobili. Nie do zatrzymania ? Tak można ich opisać w tym momencie. Podczas gdy przeciwnicy mają problemy z utrzymaniem formy, Liverpool staje się coraz silniejszy. "Przed nami długa droga", ostrzega menedżer i słusznie, ale co za drużynę zbudował. 20 spotkań, 17 zwycięstw, 3 remisy, 8 goli straconych, 48 zdobyte, 54 punkty. Pod względem średniej punktów za spotkanie jest to najlepszy rok w historii klubu, 88 punktów z 37 ligowych spotkań. Oszałamiające.
David Lynch, Evening Standard
- Georginio Wijnaldum wśród kibiców Liverpoolu uważany jest za gracza, który największy wpływ na drużynę ma w tzw. dużych spotkaniach i wczoraj nie zawiódł. Holender był dosłownie wszędzie na boisku, dominując przy tym Lucasa Torreirę i Granita Xhakę zarówno w odbiorze, jak i w grze ofensywnej. Nieprzypadkowo Wijnaldum ma najwięcej występów od jakiegokolwiek innego pomocnika Liverpoolu w tym sezonie. 28-latek zawsze daje z siebie wszystko dla menedżera i zapewne znajdzie się w pierwszym składzie na wyjazdowe spotkanie przeciwko Manchesterowi City. Co ciekawe, Firmino zaczął to spotkanie nie zdobywszy gola na Anfield od 262 dni, jednak jeśli jest jakaś drużyna przeciwko której Brazylijczyk miałby się przełamać, to Arsenal wydaje się pewniakiem. Są już oficjalnie jego ulubionym przeciwnikiem w angielskim futbolu.
Simon Hughes, Independent
- Spotkanie się jeszcze nie rozpoczęło, nie mamy jeszcze nawet stycznia, lecz na Anfield na porządku dziennym panuje już przeczucie, że wydarzy się coś niezwykłego. Kibice szukają wskazówek dotyczących tego, co skrywa przyszłość, powołując się na sygnały z przeszłości. Arsenal wydawał się odpowiednim przeciwnikiem, nie tylko z powodu, że gdy ostatnio Liverpool uwikłany był w walkę o mistrzostwo, to wszystko zaczęło się od zwycięstwa 5-1 nad Arsenalem, lecz dlatego, że zwycięstwo to przyszło w lutym i wciąż mieli stratę 6 punktów do ówczesnych liderów, Chelsea. Ukazuje to niespotykaną naturę tegorocznej walki Liverpoolu o szczyt tabeli. Nie ma w tej drużynie czegoś, co by sprawiło, że najbardziej zainteresowany widz będzie sięgał pamięcią wstecz do momentu, w którym coś poszło nie tak. Wiele rzeczy symbolizuje obecny Liverpool. Mane, który odbiera piłkę Lucasowi Torreirze niczym wygłodniały pies, czy Firmino, który zwiódł całą obronę rywala i dał swojej drużynie prowadzenie. Są też inne symbole, takie jak Virgil van Dijk, który w tunelu doskakuje do Sokratisa Papasthathopoulosa niczym policjant, który ściga szkolnego rozrabiakę usiłującego zastraszyć Mohameda Salaha, który wcześniej wywalczył rzut karny po faulu Greka.
Komentarze (0)