Doyle punktuje problemy Liverpoolu
Ian Doyle wziął pod lupę defensywę Liverpoolu, analizując poczynania bloku defensywnego podczas spotkania z West Hamem. Wszyscy pamiętamy momenty tego sezonu, gdy Liverpool szczycił się fantastyczną defensywą w Premier League. Notując czyste konta z równą łatwością co kolejne punkty w ligowej tabeli.
Niemiecki menedżer z pewnością chciałby powrócić do tych jesiennych dni. Padało również wiele pytań czy Liverpool zamierza utrzymać tak dobrą grę w defensywie przez cały sezon. Jednak w pewnym momencie kampanii zawsze nadchodzi miejscowa awaria.
Klopp z pewnością z obawą spogląda na fakt, że jego obrona w ostatnich siedmiu meczach zachowała czyste konto zaledwie raz we wszystkich rozgrywkach. Źródło tej sytuacji leży w kontuzjach. Warto wspomnieć, że na początku sezonu wszyscy byli zdrowi.
Brakuje również możliwości rotacji składem wobec absencji Jordana Hendersona oraz Giniego Wijnalduma. Fabinho nie potrafił w pojedynkę zapanować nad środkiem pola.
Słabość defensywy w pełni uwydatnił perfekcyjnie rozegrany rzut wolny przez Młoty, zakończony bramką Antonio.
Dziwnym wyborem Kloppa na spotkanie z Młotami była formacja. 4-3-3 okazało się gwoździem do trumny. W tamtym sezonie powrót do tej formacji przyniósł dobry skutek, jednak w tym sytuacja wygląda zgoła odmiennie.
Łatwo przedstawić dowody, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej. Sadio Mane kontynuuje swoją dobrą formę, a Mohamed Salah został przesunięty nieco bardziej na prawo skrzydło, skąd miał niewielki wpływ na grę.
Roberto Firmino zaliczył bardzo nieskuteczne wejście jako wysunięty napastnik, a w drugiej połowie zmagał się z podstawowym zadaniem poprawnego zagrania do kolegi z drużyny.
Trójka środkowych pomocników również nie zagrała najlepiej. Keita i Fabinho razem w środku pola zagrali zaledwie po raz piąty w tym sezonie.
Zagrali obok siebie pełne 90 minut, w drugiej połowie zaliczając lekką poprawę w porównaniu ze słabą pierwszą odsłoną. Keita i jego podejmowanie decyzji jest nadal frustrujące i kiepskie.
Adam Lallana nie zagrał w pierwszym składzie w Premier League od czasu października co jest wynikiem tego, że nieustannie dręczą go kontuzję. Miał kilka imponujących zagrań.
Liverpool nadal pozostaje na świetnej pozycji, mając trzy punkty przewagi nad resztą stawki. Nie można zignorować nikogo z dwójki Manchester City oraz Tottenham. Koguty wracają do walki.
The Reds nie grają dobrze, zaliczają fatalny miesiąc. Podobny spadek formy miał Manchester City w grudniu.
Jamie Carragher powiedział bardzo słuszne słowa, a mianowicie, że jest nadal za wcześnie, aby martwić się o tytuł.
Liverpool musi powrócić na tor zwycięstw bez względu na to w jaki sposób są one osiągane.
Komentarze (2)