Howe po porażce na Anfield
Liverpool pewnie pokonał Bournemouth we wczorajszym meczu ligowym rozgrywanym na Anfield. Podopieczni Jürgena Kloppa strzelili trzy gole, nie tracąc żadnego, ale menedżer Wisienek twierdzi, że pierwszy z nich nie powinien zostać uznany i miał ogromny wpływ na resztę spotkania.
- To był niezwykle ważny moment spotkania. Dobrze się broniliśmy, Liverpool nie miał zbyt wielu sytuacji. Ale po stracie gola musieliśmy zmienić nasze nastawienie.
- Mieliśmy konkretny plan i dobrze go realizowaliśmy. Wszyscy zawodnicy odpowiednio wywiązywali się ze swoich obowiązków. Mecz wyglądał dla nas obiecująco przez pierwsze 15-20 minut. Trafienie Liverpoolu na 1:0 było punktem zwrotnym tej rywalizacji.
- Szczerze mówiąc, nie widziałem dokładniej tej sytuacji, ale osoby z mojego sztabu szkoleniowego powiedziały mi, że pierwsza bramka nie powinna zostać uznana. Sadio Mané był na spalonym. Na szczęście w następnym sezonie Premier League pojawi się VAR, który będzie niezwykle pomocny. Przyniesie to korzyści każdej drużynie.
- Ostatecznie wynik jest dla nas wielkim rozczarowaniem, ale mieliśmy kilka dobrych momentów w tym spotkaniu. Musimy pozostać spokojni i walczyć dalej - zakończył Eddie Howe.
Komentarze (9)
Nie doszło by do straty bramki, gdyby ten ziomek przykrył Mane, zamiast tego popełnił bląd i go puścił.
Mane nie korzystał z sytuacji spalonej bo czy by był na tej pozycji co był, czy 10cm dalej bramki to i tak by strzelił.
Howe zachowuje się jak pi*zda. Zamiast wytknąć błąd obrońcy, wytknie błąd sędziemu, gdzie spalony był nie do wychwycenia (o ile był!) a obrońca stał dobry metr za Senegalczykiem.
A od czego jest var. Chyba właśnie po to.