Pomeczowe opinie prasy
Liverpool bezbramkowo zremisował na Anfield z Bayernem Monachium we wtorkowym, pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Przed rewanżem, który rozgrywany będzie za trzy tygodnie, sprawa awansu jest otwarta.
Kibiców czeka fascynujący rewanż między drużynami 13. marca na Allianz Arena, który zadecyduje o awansie do ćwierćfinału.
Oto, co po meczu pisała angielska prasa...
James Pearce, Liverpool Echo
Frustrujący? Niewątpliwie. Niszczycielscy? Nie. Nie ma powodów do obaw przed rewanżem na Allianz Arena 13. marca. Jürgen Klopp zamierza podtrzymać swoją stuprocentową skuteczność w europejskich dwumeczach odkąd pojawił się na Anfield. Oczywiście, Bayern przegrał tylko dwa spośród 26 meczów u siebie w Lidze Mistrzów, ale Liverpool wcale nie musi wygrać w Bawarii. Do awansu The Reds wystarczy bramkowy remis, poza tym sytuacja w rewanżu będzie zupełnie inna. Przede wszystkim do składu wróci po zawieszeniu talizman ekipy Kloppa, Virgil Van Dijk. Poza tym Bayern u siebie będzie musiał zagrać odważniej, a to da przestrzeń piłkarzom Liverpoolu na wyprowadzanie zabójczych kontr. Choć po meczu najwięcej będzie mówić się o nieskuteczności Liverpoolu pod bramką rywali, nie można nie doceniać czystego konta. Najlepszy strzelec obecnej edycji Ligi Mistrzów, Robert Lewandowski, prawie nie miał kontaktów z piłką, a to dzięki Fabinho występującego wyjątkowo obok Joëla Matipa w środku obrony. Raz za razem Fabinho był we właściwym miejscu o właściwym czasie, by wykonać ważny odbiór lub blok. Występujący przed nim kapitan Jordan Henderson rozegrał bodaj najlepsze spotkanie w tym sezonie, stawiając stempel jakości na każdym ze swoich zagrań. Z drugiej strony pod jego nieobecność widać było płynność w ataku. Henderson wrócił jednak do składu i błyszczał. Jego podania były najwyższej klasy, a bez piłki pracował bez wytchnienia, by zamykać wolne przestrzenie i odzyskiwać posiadanie.
David Lynch, Evening Standard
Sezon Liverpoolu tak bardzo naznaczony jest walką o upragniony tytuł mistrzowski, że wydawać by się mogło, że wczorajszy mecz będzie dla miejscowych nudą. Atmosfera na Anfield już przed pierwszym gwizdkiem przypomniała jednak o romansie tego klubu z Ligą Mistrzów i o tym, dlaczego Klopp słusznie wziął na poważnie te rozgrywki również w tym roku. Koniec końców, Liverpool nie zaprezentował się na miarę faworyta, w roli którego go stawiano, jednak The Reds wciąż mogli mieć powody do zadowolenia po zakończeniu spotkania. Jordan Henderson być może nigdy nie przekona swoich krytyków, jednak dzięki takim występom jak wczoraj w Liverpoolu będzie zawsze uwielbiany. Wystąpił naprzeciw takich piłkarzy jak Thiago Alcantara, Javi Martinez, czy James Rodriguez, a okazało się, że to Anglik był najlepszym pomocnikiem wczorajszego wieczoru. Jego energia i zupełnie niedoceniana umiejętność podania futbolówki okazały się wczoraj kluczowe dla kontroli nad środkiem pola po nerwowych pierwszych 20 minutach w wykonaniu The Reds.
Neil Jones, Goal.com
Bezbramkowy remis na Anfield zdziwił wielu - The Reds jednak z pewnością będą mieli szanse na dokończenie swojego zadania w rewanżu. Zabawna, stara gra, futbol. Po 90 zajmujących, aczkolwiek bezbramkowych minutach mamy wyrównany stan dwumeczu na trzy tygodnie przed rewanżem na Allianz Arena. Przewaga Liverpoolu? To nie zespół, który świętuje bezbramkowy remis u siebie, jednak biorąc pod uwagę problemy z defensywą, które trapiły ich przed meczem, mogą ten remis uznać za pożyteczny. Z pewnością Jürgen Klopp może przypuszczać, że jego zespół zdobędzie bramkę w Monachium. Absencja Van Dijka z powodu zawieszenia zawsze jawiłaby się jako wyzwanie dla The Reds. Obecność Holendra w defensywie jest jak talizman, a jego opanowanie, umiejętność komunikacji i gra w powietrzu najprawdopodobniej nie byłyby do zastąpienia nawet gdyby Dejan Lovren zdołał wykurować się przed meczem, co z resztą nie miało miejsca. Tak więc Liverpool rozpoczął spotkanie z pomocnikiem Fabinho partnerującym Joëlowi Matipowi w środku obrony. Nietestowany, tymczasowy duet przeciwko Robertowi Lewandowskiemu, jednemu z czołowych napastników świata. Obawy były, jednak doceńmy to, co należy. Liverpool poradził sobie z Lewandowskim, z resztą tak jak ze wszystkim co Bayern mógł zebrać, wspaniale.
Komentarze (3)
Chciałbym tylko powiedzieć ze Liverpool miał tu zjeść Bayern i do Monachium jechać z zaliczka najmniej 2 bramek. i tu Kovac zaskoczył wszystkich bo kto pamięta Bayern który tak gra w obronie??. Sprawa rewanżu na Allianz Arena jest otwarta, mam tylko nadzieje ze kibice na tej stronie nabrali chociasz troche pokory. Mia san Mia
Oczywiście te wszystkie komenatrze przed meczem ile to im nie wpakujemy bramek, jacy to nie jesteśmy mocni były przesadzone, a każdy kto się chodź troche zna na piłce uśmiechał się pod nosem jak to czytał (ale w końcu trzeba wierzyć w swój klub).
Teraz najważniejsze 3pkt do zdobycia w całym sezonie! Oby tym razem nasi mieli lepiej nastawione celowniki!
Origi mam nadzieję że mecz z Bayernem miał na pożegnanie się z kibicami - swoją cegiełkę już dołożył w meczu z Evertonem i nie ma co nadwyrężać chłopaka ;p
W niedziele po 3pkt!
YNWA