Keïta musi zapracować na zaufanie
Naby Keïta musi udowodnić Jürgenowi Kloppowi, że to właśnie on da drużynie błyskotliwość w linii pomocy, której ostatnio tak brakuje. James Pearce pisze o tym, w jaki sposób Gwinejczyk pracuje na zaufanie niemieckiego menedżera.
To był dzień, w którym Naby'ego Keïtę okrzyknięto kluczową postacią w kontekście walki o mistrzowski tytuł. Reprezentant Gwinei błyszczał w lutowym spotkaniu wygranym z Bournemouth na Anfield 3-0.
'To duży krok' - tak Jürgen Klopp opisał jego najbardziej kompletny występ w barwach The Reds od momentu transferu z RB Lipsk. Keïta maczał palce w każdej z trzech zdobytych bramek przeciwko Wisienkom i wreszcie pokazał swoją klasę.
To on obsłużył podaniem Jamesa Milnera w pierwszej akcji bramkowej zakończonej przez Sadio Mané. To także jego pressing spowodował odzyskanie piłki tuż przed znakomitym lobem Georginio Wijnalduma. W końcu to Gwinejczyk posłał genialną piłkę zewnętrzną częścią stopy, która ułatwiła Roberto Firmino wyłożenie piłki przed pięknym golem Mohameda Salaha.
24-latek zdawał się odzyskiwać swobodę w grze po trudnym okresie adaptacji, który przechodził od czasu przyjścia z Bundesligi. Po raz pierwszy zaliczył cztery z rzędu występy w pierwszym składzie Liverpoolu, a Klopp mówił o nim, że odnalazł swój rytm.
Niemniej jednak, zamiast 'nowego startu' mecz z Wisienkami stał się dla Keïty początkiem sporego zjazdu. Keïta zamiast pójść za ciosem, wylądował znów na ławce.
Co ciekawe, od meczu z Bournemouth pomocnik rozegrał sześć minut w Premier League, co wiele mówi.
Keïta zachował miejsce w składzie jeszcze podczas wizyty Bayernu Monachium na Anfield i po dobrym początku powoli znikał, więc jego miejsce zajął James Milner. W meczu z United na Old Trafford poszedł już 'w odstawkę', a Klopp postanowił postawić na doświadczenie i spójność w linii pomocy, wystawiając od pierwszej minuty Fabinho, Jordana Hendersona i Georginio Wijnalduma.
Zestawienie to okazało się być solidne, jednak wpłynęło niestety na brak kreatywności w grze Liverpoolu, efektem czego było oddanie zaledwie jednego celnego strzału na bramkę United podczas całego meczu. Keïta nie podniósł się tego dnia z ławki rezerwowych, a na boisko wpuszczeni zostali Daniel Sturridge, Xherdan Shaqiri i Divock Origi.
Gwinejczyk miał wrócić do składu na niedawny środowy mecz z zespołem Watford, jednak choroba sprawiła, że opuścił on sesję treningową i na mecz z Szerszeniami znalazł się tylko wśród graczy rezerwowych. Dostał szansę wybiegnięcia na boisko, gdy zwycięstwo było już zabezpieczone.
Niedziela na Goodison Park musiała być frustrująca dla trzeciego najdroższego zawodnika w historii klubu, ponieważ Klopp znowu do gry desygnował tę samą trójkę, co w meczu na Old Trafford tydzień wcześniej.
Gdy należało przełamać impas, Klopp wolał tym razem sięgnąć raczej po Jamesa Milnera niż Naby'ego, by zmienić męczącego się Wijnalduma.
Dwa mecze wyjazdowe o dużą stawkę na wrogich terenach i w obydwu przypadkach Klopp nie skorzystał z Keïty.
Dlaczego? Wszystko sprowadza się do zaufania.
Podczas, gdy Fabinho zdołał przekonać Kloppa w ostatnich miesiącach do tego, że zasługuje na pierwszy skład niezależnie od wyzwania, jakie stoi przed Liverpoolem, tego samego nie można powiedzieć o Nabym. Zdarzało się, że jego praca bez piłki nie była tak imponująca, jak jego gra z piłką przy nodze. To może wystarczyć przy mniej wymagającym przeciwniku, ale sprawa wygląda zupełnie inaczej w wielkich meczach.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na sytuację Keïty jest to, że Klopp podchodzi ostatnio ostrożniej do formowania swojej linii pomocy. Zarówno w meczu z United, jak i Evertonem, linia pomocy została skomponowana tak, by w pierwszej kolejności zapewnić zwartość formacji i gotowość do walki fizycznej, a nie tworzenie sytuacji.
Klopp z pewnością zweryfikuje to podejście przed niedzielnym meczem z Burnley na Anfield. To spotkanie wydaje się być idealnym momentem na ponowne spuszczenie Naby'ego Keïty 'z łańcucha'.
Po trzech miesiącach na szczycie tabeli Premier League Liverpool będzie musiał teraz gonić zespół Manchesteru City, a ma na to 9 kolejek.
'Chwiejny krok' Liverpoolu od początku roku - 16 punktów zdobytych na 27 możliwych - unaocznił brak wkładu w zwycięstwa pomocników.
Keïta i Henderson w tym sezonie nie zdołali się jeszcze wpisać na listę strzelców, Fabinho strzelił jednego gola w lidze, Wijnaldum dwa, a Milner trzy. Te liczby zdecydowanie muszą ulec poprawie, jeśli Liverpool zamierza zwiększyć presję ciążącą na Manchesterze City.
Wyczekiwany powrót Alexa Oxlade'a-Chamberlaina z pewnością pomoże, ale niesprawiedliwym byłoby oczekiwanie nie wiadomo czego od Anglika od razu po niemal rocznej przerwie od futbolu.
Keïta potrzebuje dobrego tygodnia na Melwood. Musi w końcu udowodnić Kloppowi, że to on ma ten błysk, którego tak bardzo ostatnio brakuje w grze pomocy Liverpoolu.
James Pearce
Komentarze (9)
1 asysta, 0 bramek - tragiczne liczby + bardzo często niewidoczny, przechodzi obok meczu i nie walczy/szarpie na boisku, a tym się wyróżnia OX, który też nie grał jakoś super w każdym meczu przed kontuzją, ale przynajmniej zawsze dużo biegał i starał się podłączać do gry z przodu lub z tyłu
Jedyny kreatywny pomocnik z "ostatnim podaniem" ogrywany w końcówkach tylko po to, aby jak dojdzie do formy przyspawać go do ławki. Ważne że Adaś ma u Kloppa niewyczerpalny kredyt zaufania...