Salah i mecz z Burnley
Mohamed Salah może pobić niechciany rekord w najbliższym meczu z Burnley. Król Egiptu może jednocześnie pochwalić się imponującą zdobyczą bramek w barwach the Reds, ale stoi też na pograniczu pewnej statystyki, której z pewnością chciałby uniknąć.
Salah wyrobił sobie praktycznie nawyk poprawiania rekordów w Liverpoolu. W swoim debiutanckim sezonie zdobył 44 gole, co jest imponującym osiągnięciem. Tylko Ian Rush strzelił więcej bramek w jednym sezonie na przestrzeni bogatej historii klubu.
Salah pobił rekord zdobytych bramek w Premier League w trakcie sezonu składającego się z 38 kolejek. Trafiał 32 razy w 36 występach, co pozwoliło mu wywalczyć nagrodę Złotego Buta i tytuł Piłkarza Roku.
W obecnej kampanii jednak 26-latek nawet nie zbliżył się do tych wartości.
Po pierwsze, Liverpool po prostu nie prezentuje już zapierającej dech w piersiach siły ofensywnej. Jürgen Klopp wprowadził bardziej pragmatyczne rozwiązania taktyczne, bazujące na solidnej grze defensywnej, co pozwoliło the Reds realnie liczyć się w walce o tytuł.
Salah potrzebował trochę czasu, by wrócić do swojej szybkości po kontuzji ramienia, której nabawił się w finale Ligi Mistrzów oraz po zmaganiach na Mistrzostwach Świata.
Ponadto, nie jest już nieznaną jakością na boiskach Premier League. Element zaskoczenia nie jest już tak widoczny, a przeciwnicy są lepiej przygotowani do radzenia sobie z jego szybkością.
Należy też zwrócić uwagę na tzw. syndrom drugiego sezonu. Salah mimo to nadal jest czołowym strzelcem Liverpoolu z dorobkiem 20 trafień we wszystkich rozgrywkach. To o pięć więcej niż zdobył Sadio Mane.
W lidze ma na koncie 17 goli, czyli o jedno mniej niż Sergio Aguero z Manchesteru City i liczy się w wyścigu o Złotego Buta.
To wszystko wskazuje, że nie można mówić o alarmującym spadku formy, ale w kontekście wysokiej poprzeczki, którą sam sobie zawiesił, widoczne jest pewnie obniżenie lotów.
Salah zmarnował dwie najlepsze okazje bramkowe Liverpoolu w ostatnim spotkaniu derbowym z Evertonem. Tydzień wcześniej został ściągnięty z boiska na Old Trafford, gdzie bezdyskusyjnie zaliczył swój najmniej efektywny występ dla the Reds.
Kiedy w niedzielę na Anfield zawita Burnley, będzie chciał uniknąć pewnej niechlubnej statystki. Otóż Salah nigdy wcześniej nie rozegrał w Liverpoolu pięciu spotkań bez zdobycia gola.
Co niesamowite w minionym sezonie jego najgorsza seria bez bramki to trzy spotkania. Z kolei poprzednia seria czterech spotkań bez trafienia skończyła się w październiku, kiedy zdobył zwycięską bramkę z Huddersfied Town.
Salah wciąż czeka, by osiągnąć liczbę 50 goli dla Liverpoolu. Jeśli w ten weekend dobije do połowy setki bramek w 66 ligowym meczu, to pobije rekord Fernando Torresa. Hiszpan potrzebował na to 72 meczów.
Może również wyrównać rekord Alana Shearera w zdobyciu 50 goli w Premier League w najmniejszej liczbie spotkań w barwach jednego klubu.
Na Old Trafford i Goodison Salah wyglądał na pozbawionego pewności siebie na terytorium przeciwnika. Frustracja wręcz malowała się na jego twarzy.
Pomiędzy tymi spotkaniami rozegrał jednak wyśmienite zawody w wygranym 5:0 meczu z Watfordem. Wprawdzie nie zdobył gola, ale nieustannie nękał na lewej stronie Adama Masina, a Klopp określił go mianem zawodnika, który tamtego wieczoru był nie do zatrzymania.
Anfield zazwyczaj wyzwala to, co najlepszego ma w sobie Salah. To tutaj pokazywał się z najlepszej strony. Kibice będą liczyli na to, że Burnley doświadczy pełnej mocy Salaha.
Jeżeli Liverpool zamierza wygrać wyścig o tytuł, to będą potrzebowali Egipcjanina ponownie jadącego na pełnych obrotach.
James Pearce
Komentarze (1)