JK o Barcelonie, Messim i celach
Jürgen Klopp wyjaśnił, dlaczego Liverpool czerpie przyjemność z faktu, że ma szansę pokazać swój najlepszy futbol, kiedy dziś na Camp Nou zostanie rozegrany półfinał Ligi Mistrzów z Barceloną.
The Reds zmierzą się z hiszpańskim gigantem w pierwszym meczu wyczekiwanego półfinału Ligi Mistrzów. Na obiekcie gospodarzy menadżer odpowiedział na pytania dziennikarzy.
Poniżej podsumowanie jego wypowiedzi.
O stanie zdrowia Roberto Firmino…
Jeśli Bobby będzie w stu procentach gotowy do gry, to być może zagra. Jest tutaj, dziś trenował, jutro mamy kolejną sesję i po niej będę musiał zdecydować. To tyle.
O największym wyzwaniu, jakie czeka Liverpool na Camp Nou…
Co mogę złego powiedzieć o tym stadionie? To jednak wciąż stadion, na którym chcemy grać w piłkę nożną i chcemy zagrać dobry futbol, a w idealnym świecie, nasz najlepszy futbol, który jesteśmy w stanie pokazać. Jest to dozwolone, dlatego chcemy spróbować. Graliśmy już na takich obiektach. Nie graliśmy jeszcze tutaj. Byliśmy dwa lub trzy lata temu, by wspólnie obejrzeć mecz Barcelony z Gladbach. W takich meczach nie grają już o wielką stawkę – Barcelona awansowała, a Gladbach odpadło – ale nadal robiło to wrażenie. Oczywiście wiemy, że jeśli jesteś w tej części świata, to robi się bardzo emocjonalnie. Im lepsi jesteśmy, tym bardziej emocjonująca będzie atmosfera. Tak to wygląda i tak powinno wyglądać. Akceptujemy to.
Barcelona ma przewagę własnego stadionu, a my mamy tę przewagę w przyszły wtorek, a potem zobaczymy, kto lepiej wykorzystał tę przewagę. Wiemy, jak trudno gra się przeciwko Barcelonie, z uwagi na ich jakość. Nie chodzi tylko o Messiego, ale oczywiście chodzi także o niego. Czy możemy skoncentrować się na Messim? W wielu momentach powinniśmy, ale jeśli tylko na tym się skupimy, to pozostanie 10 innych światowej klasy zawodników, którzy łatwo będą w stanie rozstrzygnąć to spotkanie. Ich zespół to najwyższa jakość. Są już mistrzami Hiszpanii. Messi mówił przed startem sezonu: „Chcemy, by to trofeum wróciło do nas”. Teraz spotykamy się tutaj i mogę tylko powiedzieć, że my także chcemy znaleźć się w finale. Jeśli uda nam się pokazać to w trakcie meczu, to będzie super.
O tym, co oznaczałoby zwycięstwo w tym spotkaniu…
Bardzo dużo. Tak wielu ludzi przyjechało już kiedyś do Barcelony i musiało się zmierzyć z tą drużyną. Mieli pomysły, mieli plany i o nich mówili: „Jeśli zrobimy to, jeśli zrobimy tamto…”, a potem dostawali łomot. Jednak pojawiło się również kilku, którzy sprawili im problemy. Widzieliśmy spotkanie z Realem Sociedad, który świetnie sobie poradził. Kilka dni temu Levante również dobrze się spisało. Oczywiście, im lepszy jest przeciwnik, im większa konkurencja, im większa stawka, tym bardziej się angażują. Teraz, od soboty, są mistrzami kraju i mogą się całkowicie skoncentrować na Lidze Mistrzów. I tak się z nimi zmierzymy i nie mogę się tego doczekać. Będzie to jednak trudna praca do wykonania.
O tym, czy Liga Mistrzów to najlepsza szansa na trofeum dla Liverpoolu w tym sezonie…
Nie wiem. Musimy jeszcze zagrać z Barceloną, więc to nie jest tak, że mamy sto procent szans na trofeum. Jeśli pojedziesz do Vegas i wrzucisz do maszyny 10 dolarów, to nie wiem, jak duże masz szanse na wygraną. My jednak mamy szanse na obu frontach i musimy rozegrać te spotkania. Nic nie jest przegrane, dopóki nie został rozegrany mecz i pozostałe spotkania też nie są jeszcze przegrane ani wygrane. Musimy je rozegrać i to zamierzamy zrobić. Na ten moment nie potrzebuję wiedzieć, w którym przypadku mamy większą szansę na zwycięstwo. Musimy jutro wykonać pracę tutaj i nie myśleć o tym, co może się stać. Jeśli przejdziemy do finału, to mamy trzy tygodnie na zastanawianie się nad tym, co musimy zrobić. Trzy tygodnie do finału. Wszystko jest ok, jesteśmy tutaj, chcemy zagrać nasz najlepszy futbol i zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi.
O tym, jakie to uczucie, być zaangażowanym w walkę o dwa trofea…
To coś wspaniałego. Jedna rzecz uczyniłaby tę sytuację lepszą – gdyby ktoś powiedział nam, że już jesteśmy mistrzami, ale to będzie raczej trudne do zrealizowania. W poprzednich sezonach pewnie by tak było, ale to nie stanowi problemu, czujemy się z tym dobrze. Podoba nam się ta sytuacja. Chłopcy stworzyli tę sytuację i teraz jesteśmy tutaj. Powiem szczerze, to cudowna sytuacja – przylot tutaj, przyjazd do Barcelony. Niecałe dwa sezony temu wielkim osiągnięciem dla klubu był awans do Ligi Mistrzów, a teraz drugi raz z rzędu gramy w półfinale. To coś wielkiego. To może być tylko pozytywne i każdy tak to postrzega.
Nie potrzebujemy gwarancji, żeby przyjechać tutaj i myśleć: „To tylko Barcelona, zagramy z nimi, a potem wracamy do domu i koncentrujemy się na Newcastle”. Byłoby milo, ale nie jest to możliwe. Konkurencja jest zbyt duża i podoba nam się to. Nie gramy u siebie z City, gramy z Newcastle po powrocie, a City gra z Leicester. Nikt nie musi dziś myśleć o tym spotkaniu. Musimy myśleć tylko o dzisiejszym meczu. Wielkim błędem byłoby zagrać z Barceloną z 15 lub 20 procentami myśli o Newcastle w głowie. To nie zadziała. Dostajesz w efekcie łomot. Chcemy tego uniknąć. Chcemy osiągnąć korzystny rezultat, który da nam dobry punkt wyjścia w meczu u siebie. Jaki będzie to rezultat, dopiero zobaczymy.
O tym, czy Barcelona to najtrudniejszy rywal, z jakim mierzył się w Liverpoolu na arenie europejskiej…
Nie jestem pewien, czy mogę to powiedzieć tutaj, ale gra przeciwko Realowi Madryt także nie była łatwa. Z uwagi na fakt, że kilka razy pokonałem Real Madryt, może nie w Hiszpanii, ale w Dortmundzie, pewnego dnia dostałem stolik w zapełnionej po brzegi restauracji na Ibizie! Najpierw powiedzieli, że nie ma miejsc, a potem usłyszałem: „O, jesteś Jürgen Klopp! Pokonałeś Real Madryt, więc dostaniesz stolik!”. To także trudny przeciwnik. Rozegraliśmy wiele trudnych spotkań. Przeciwko Bayernowi Monachium, no dajcie spokój, to nie jest łatwy rywal! Wiem, że szybko traci się do nich szacunek, kiedy nie pokazują się stale na najwyższym poziomie, ale dla każdego menadżera na świecie Barcelona to jeden z najtrudniejszych rywali. W lidze mamy Manchester City, a gra z nimi to także nie jest spacerek po parku, więc mamy wiele trudnych spotkań, a to kolejne z nich.
W piłce nożnej nie chcesz unikać trudnych spotkań. Chcesz je rozgrywać, ponieważ to oznacza, że grasz o cos. To właśnie robimy. Nie ma problemu. Czy zgramy perfekcyjnie? Z pewnością nie, bo to niemożliwe. Czy popełnimy błędy? Tak. Czy będziemy cierpieć? Tak, na pewno. Czy będą momenty, w których będziemy mieli swoje szanse? O tak, z pewnością. Czy je wykorzystamy? Mam nadzieję, bo to będziemy starali się robić. Mamy kompletną swobodę w rozegraniu tego meczu. Wiem, że ludzie uważają, że w ostatnich latach staliśmy się lepsi, a inni mówią, może nie tutaj, że Barcelona bez Xaviego i Inisety to już nie to samo. To wspaniały zespół, a dla nas to pierwszy lub drugi rok, kiedy jesteśmy trochę bardziej w grze, ale oni są w grze chyba od 20 lat. Będzie bardzo ciężko, ale nie mógłbym być bardziej podekscytowany faktem, że mam możliwość rozegrania takiego spotkania. Mam nadzieję, że uda mi się to przenieść na moich piłkarzy – że poczują to samo. Zagrajmy w piłkę nożną.
O tym, czy Lionel Messi jest najlepszym piłkarzem na świecie…
Dla mnie spośród piłkarzy, których widziałem, Messi z pewnością jest numerem 1. Na sto procent, to moje zdanie. Cristiano Ronaldo także jest w rywalizacji, a w przypadku kilku pozostałych musimy jeszcze zobaczyć. Trenowałem kilku naprawdę dobrych zawodników, ale oni nie skończyli jeszcze swoich karier i nadal mają czas na rozwój. Mój ojciec zawsze mówił, że najlepszym jest Pele, ale ja nie widziałem, jak gra Pele na żywo, bo jestem na to za młody. W otoczeniu jest wielu dobrych piłkarzy, ale w moim rankingu, Leo jest najlepszy. To moje zdanie.
O tym, czy zwycięzca tego dwumeczu będzie faworytem z Tottenhamem lub Ajaxem…
Popatrzcie, ludzie dużo myślą i jeszcze więcej mówią. Musimy zagrać w piłkę nożną. Kto nie ma szacunku dla Ajaxu po tym, co zrobili w swojej podróży w Lidze Mistrzów? Czy jeśli awansują, ktokolwiek pomyśli: „Dzięki Bogu to Ajax Amsterdam”? Słuchajcie, są świetni. Tottenham jest tak silnym zespołem. Są w półfinale Ligi Mistrzów. Wiem, jakim dysponują charakterem, jak walczą. Nie ma faworytów. Jeśli awansuje Barca, to być może będzie faworytem. Jeśli my awansujemy, to będziemy jednym z dwóch zespołów grających w finale i zrobimy wszystko, by go wygrać. Nic nie jest rozstrzygnięte i nie jest to istotne, ponieważ została ustalona data, kiedy rozstrzygnie się to w Madrycie. Wtedy zobaczymy, kto jest zwycięzcą.
O tym, czy europejskie dziedzictwo Liverpoolu dodaje drużynie motywacji…
Co możemy zrobić więcej z wyjątkiem wygrania finału? Graliśmy trzykrotnie w europejskich pucharach z jednoroczną przerwą. W pierwszym sezonie uczestniczyliśmy w Lidze Europy, dotarliśmy do finału i przegraliśmy. Przykro. Potem rok przerwy, a w następnym roku kwalifikacja do Ligi Mistrzów, dotarliśmy do finału i przegraliśmy. Przykro. Nie możemy zrobić nic więcej. Nie potrzebujemy dodatkowej motywacji. Walczymy jak szaleni. W sezonie z Ligą Europy z pewnością dojechaliśmy do finału na trzech kołach po 63 spotkaniach w sezonie i temu podobnych kwestiach. W poprzednim sezonie widzieliśmy, że mieliśmy trochę pecha w finale przeciwko mocnemu rywalowi. Nic na to nie poradzimy. Marzymy, tak jak wy marzycie i próbujemy wszystkiego. Nie można celować w to, by być pewnego rodzaju legendą w przyszłości, uwierzcie mi. Musisz pracować i jeśli ktoś w przyszłości spojrzy na ciebie i pomyśli, że jesteś legendą, to oznacza, że tak się stało i wszystko jest dobrze. Próbujemy wszystkiego. Zawsze próbowaliśmy i zawsze będziemy. Zobaczymy, co się wydarzy. To nie jest łatwe i naprawdę, naprawdę to niesamowite osiągnięcie, że gramy drugi rok z rzędu w półfinale. I tak samo zasłużenie czeka na nas Barcelona – bardzo, bardzo trudny rywal, ale mimo tego, chcemy się z nim zmierzyć. To wszystko.
Komentarze (13)
Tylko, że Barcelona wyszła wtedy bez Ter Stegena, Alby, Pique, Busquetsa, Messiego I Suareza...
Oczywiście ale twoje porównanie jest bez sensu. Tottenham walczący o awans strzela gola w ostatnich minutach z grająca pół rezerwowym składem Barceloną. To bardziej ukazuje ich siłę na Camp Nou, a nie słabość jak to można dostrzec w twoim komentarzu.
Wicie, rozumicie, przeca to barca.
I co? Dostali?