Klopp: Hollywoodzkie zakończenie
Jurgen Klopp uwielbia filmy bokserskie i przed rozpoczęciem aktualnego sezonu Premier League rzekł o swoim zespole: "Jesteśmy Rockym Balboa, nie jesteśmy Ivanem Drago".
Od tamtego czasu minęło dziewięć miesięcy, a my wciąż czekamy na to, kto przywdzieje pas mistrzowski. The Reds wykazali się niesamowitą determinacją zdobywając 94 punkty, to najwięcej w historii klubu od momentu powstania Premier League, ale wciąż znajdują się jeden punkt za ekipą Pepa Guardioli.
- Dla nas to zawsze było jak w Rockym IV, a wszyscy pozostali byli Ivanem Drago - powiedział Klopp. Do tej pory wszysko szło po naszej myśli, lepiej niż niektórzy przewidywali. Jest dobrze, ale nie jest idealnie. Jeszcze nie osiągnęliśmy tego, co chcieliśmy. Pragniemy zdobyć 97 punktów. Możemy to osiągnąć, dlatego mówimy o tym od kilku miesięcy, a to, czy sprawy przybiorą idealny obrót jest zależne od innych.
Podopieczni Jurgena Kloppa dokonali już jednego cudu w tym tygodniu, ale będą potrzebowali kolejnego w ostatniej kolejce Premier League.
- Nie potrzebuję więcej wiary czy nadziei niż to, co już mam. Chodzi wyłącznie o świadomość tego, że mecz się nie zakończył i przed ostatnim gwizdkiem nic nie jest jeszcze przesądzone. Dlaczego miałoby być inaczej?
- To całkowicie normalne, że ludzie uważają, że City wygra. Wiem, że będzie niezmiernie ciężko grać przeciwko Wolves. Pep nie znajduje się w tym miejscu, dlatego że lekceważy rywali. Nawet jeżeli szanujesz swojego przeciwnika, to w trakcie meczu może zdarzyć się wiele dziwnych rzeczy, a piłka nadal musi wpaść do siatki.
- Nasz ostatni mecz (przeciwko Newcastle) został rozstrzygnięty za sprawą główki po rzucie wolnym. Widzisz wtedy tylko grupkę piłkarzy, a jeden z nich znajduje się we właściwym miejscu i całe szczęście to jeden z Twoich zawodników. Nazajutrz City wygrywa po strzale zza stadionu Vincenta Kompany'ego.
- Zdarza się. Wolves może strzelić bramkę, Brighton również, a potem cała reszta musi radzić sobie z konsekwencjami tego. Nie potrzebowałem żadnych znaków, że te rzeczy są możliwe. Nie potrzebujemy nadziei, wystarczy, że wygramy nasz mecz. Jeśli ktoś chce liczyć na to, że innemu zespołowi się powiedzie, to może, ale my mamy nasz mecz do rozegrania i to ma decydujący wpływ.
Po tym, jak City w poniedziałek przypieczętowało trzynastą wygraną z rzędu, Pep Guardiola na konferencji prasowej obwieścił, że Liverpool grał "bez presji" w tym sezonie i podopieczni Jurgena Kloppa mieli "łatwiej".
- Nie czułem się odprężony, ale nie odczuwałem też zbytnio presji. Zdecydowaliśmy, że [utrata prowadzenia] to nasza okazja, aby wygrać jak najwięcej gier. Natomiast co do bycia na prowadzeniu, to niestety w moim życiu niezbyt często miałem ku temu okazję, więc nie mogę powiedzieć zbyt dużo na ten temat.
- Mam szacunek do tego, co City osiągnęło w tym sezonie. Nie wiem na kim spoczywała większa presja, ale obydwa zespoły wygrywały i tak oto znaleźliśmy się w tym położeniu.
Po ostatnim gwizdku w meczu z Newcastle Klopp wyglądał na wycieńczonego.
- Całkiem szybko otrząsnąłem się z tego, ale to prawda odnośnie tego, co miało miejsce po meczu. Zawsze uważam, że ma to więcej wspólnego z wywiadami niż z tym, co dzieje się w samych spotkaniach. Gdy wracam do szatni, to czuję się dobrze, ale zanim opuszczę stadion, to przedtem muszę udzielić 576 wywiadów! To normalne, że odciska to swoje piętno na każdym z nas, ale wszystko ze mną w porządku
Niemiecki menedżer został zapytany, czy Liverpool mógł zrobić więcej, aby zwyciężyć w tych rozgrywkach ligowych.
- Pod względem rezultatów, nie wydaje mi się. To oznaczałoby zdobycie 100 punktów, a wszyscy wiemy, jak to jest trudne. Mając na uwadze naszą dyspozycję, zawsze mogliśmy grać lepiej i nie mówię tu tylko o zremisowanych spotkaniach. Wiele udowodniliśmy w tym roku, ale wciąż mamy sporo do poprawy. Bycie konsekwentnym to jedno, a pozostanie takim to inna rzecz. Musimy zwyciężyć w następnych dwóch spotkaniach, a potem przez najbliższych kilka lat. To wyzwanie na przyszłość. Na pewno mamy miejsce do poprawy.
James Pearce
Komentarze (15)
Jako realista byłeś pewien odpadnięcia z lm w dwumeczu z Barca. Przecież jak Barca nie strzeli tej jednej bramki ? Nie damy rady strzelić 4 bramek...
Ja mówię że wszystko jest możliwe i takie Brighton może zrobić niespodziankę. City ostatkami swoich sił i formy wygrywa ostatnie mecze i wcale nie jest powiedziane że muszą rozgromić Brighton. Oni nie umieją grać pod presją i muszą ich ratować indywidualności.
Za to Liverpool nie gra pod presją, a gra by po prostu wygrać a co im to da ma mniejsze znaczenie. Kolejna sprawa graja na Anfield, a City gra wyjazdowy mecz. Oj sądzę że jutro możemy się cieszyć z pierwszego trofeum. Nigdy nie mów nigdy. Chyba po ostatnich tygodniach powinieneś przestać być realista. Bo na przekór wszystkiemu totenham i Liverpool grają w finale.
Potrafiliśmy po 79 minucie z crystal pałace stracić 3 bramki i doprowadzić do remisu ? Potrafiliśmy. City potrafiło przegrać z Crystal Palace, Leicester i odpaść w lm z Totenhamem ? Potrafiło. Brighton to nie ogórki, z resztą w PL ogórków nie ma i każdy zespół gra na maksimum i w tej lidze zdarzają się cuda nie widy.
Jutro będziemy świadkami sensacji ;) Henderson wzniesie puchar
Po pierwsze. Nie wypowiadałem się w ogóle na tej stronie o rewanżu z Barceloną. Musisz mnie z kimś mylić. Jeśli już poruszyłeś ten temat to powiem jak to ze mną było. Przyznaje, nie nastawiałem się na jakieś fajerwerki, a jedyne co chciałem to to, żeby nasi zagrali równie dobry mecz jak na Camp Nou, albo jeszcze lepszy, żebyśmy nie mieli się czego wstydzić. Przyznaje też, że jako realista nie spodziewałem się takiego scenariusza, chociaż w głębi serca tliła się nadzieja
Po drugie. Jeśli chodzi o jutrzejszą ostatnią kolejkę to tutaj jest we mnie więcej wiary w to, że uda się nam wyszarpać to mistrzostwo. Uważam też, że to City jest pod większą presją od nas, chociaż my mamy trudniejszego rywala.
W ten brak motywacji to ja już absolutnie nie uwierzę. Newcastle grało też o pietruszkę z nami a próbowali ze wszystkich sił nam dokopać. MY mieliśmy stracić wszelką nadzieję i się załamać przed rewanżem z Barceloną po nieszczęśliwym dla nas meczu Leicester, który się wydarzył raptem JEDEN dzień przed Barceloną.
Trzeba wierzyć, tym bardziej, że to wszystko dotyczy klubu, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Bóg oślepi jutro szejków z City, by nasz piękny klub wzniósł te najważniejsze krajowe trofeum po tylu latach posuchy. W końcu nie łatwo będzie powtórzyć tak wspaniały sezon jak ten. Naszym należy się ten dublet.
Brighton będzie chciało godnie się pożegnać z kibicami w tym sezonie...tak sądzę :)
Ja bardziej zapamietalem mecz z City na etihad i dwukrotne zlamanie linii przez Lovrena przez co padaly bramki. Jego uwazam za winowajce.. Tamten mecz zmienil wszystko
Dokładnie, nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem. Zlapalismy kilka remisow za duzo ale gdyby nie Stu, Pickford i obrona Alliego to tych remisow i porazek byloby wiecej, wiec summa summarum wychodzi po rowno.
Osobiscie gdyby byla taka mozliwosc to oddalbym final LM za remis Brighton.
Ja też zrobił bym taki dil bez zastanowienia. Może po 18:00 jednak będziemy się cieszyć bez tej transakcji. Wiara jest w Nas...