Fabinho o Van Dijku, wsparciu kolegów i finale LM
Pomocnik Liverpoolu Fabinho zdradził jaki dług wdzięczności ma wobec Jordana Hendersona oraz Jamesa Milnera, a także wyjaśnił dlaczego gra defensywna Virgila Van Dijka doprowadza go do śmiechu. Holenderski obrońca po świetnym sezonie w barwach The Reds, który to został ukoronowany znakomitym występem w finale Ligi Mistrzów, przez wielu typowany jest jako kandydat numer jeden do wygrania Złotej Piłki.
Fabinho nie ukrywa, że jest zdumiony poziomem gry powietrznej oraz szybkością najlepszego piłkarza Premier League zeszłego sezonu.
- Van Dijk nie ma sobie równych w powietrzu. Nikt z nim nie wygra. Z tego co pamiętam to nie został również przedryblowany w ostatnich 64 meczach.
- Jest bardzo szybki. Najśmieszniejsze jest to, że mimo swojej wielkiej postury bieganie pełnym sprintem nie sprawia mu zbytniego problemu i wysiłku. A przy tym bez problemu odbiera piłkę przeciwnikowi.
- Zabawne są też sytuacje walki w powietrzu. Kiedy zbliża się piłka i Virgil krzyknie głośno „VIRG” to ktokolwiek jest napastnikiem, zawsze odpuszczamy piłkę bo wiemy, że Holender wygra rywalizację główą.
- Van Dijk zaimponował mi najbardziej w meczu z Manchesterem United, gdzie w ataku grał Romelu Lukaku. Wiedziałem, że Belg jest rosłym oraz silnym napastnikiem i zastanawiałem się czy damy sobie z nim radę.
- Przy każdej górnej piłce słyszałem „VIRG”! Musieliśmy schodzić mu z drogi, bo w przeciwnym razie by nas staranował razem z przeciwnikiem.
- W szatni siedzę, pomiędzy Virgilem i Gini Winaldumem. Jedno co mogę na pewno powiedzieć, to że Vin Dijk to duże dziecko. Ciągle wszystkich zabawia, rozśmiesza i opowiada dowcipy.
- Poza boiskiem jest bardzo dobrym kolegą. Natomiast podczas gry jest piłkarzem, który krzyczy najwięcej i na każdego. Nie ma obecnie zawodnika, który nie zebrałby bury od Holendra! Na dodatek ma on bardzo donośny głos, który słychać z bardzo daleka. Jednak wszyscy to rozumieją i akceptują, bo wiedzą, że w większości sytuacji ma on rację.
Aklimatyzacja Fabinho w nowym otoczeniu trwała kilka miesięcy, jednakże obecnie stanowi on integralną część pierwszej drużyny Jürgena Kloppa. Podczas niełatwych pierwszych miesięcy w Liverpoolu, koledzy z drużyny służyli Brazylijczykowi pomocą i wsparciem, za co jest on im niezwykle wdzięczny. Jednak jest on zdziwiony faktem kto pomógł mu najbardziej w ciężkim początku kariery w Anglii.
- Na boisku zdecydowanie Virgil jest liderem. Jednak w szatni dominuje nasz kapitan Jordan Henderson, a także vice-kapitan James Milner. To oni dbają o atmosferę wewnątrz zespołu, organizują spotkania oraz najwięcej rozmawiają i motywują nas.
- Kiedy przybyłem do klubu, byli oni osobami, które najwięcej ze mną rozmawiały, służyli pomocą i dawali wskazówki odnośnie funkcjonowania klubu oraz życia w Anglii. Dziwnym dla mnie było, że najbardziej pomagają mi zawodnicy, którzy są moimi rywalami do gry w środku pomocy.
Fabinho zdradził również w jaki sposób na porażkę w pierwszym półfinałowym spotkaniu przeciwko Barcelonie zareagował Jürgen Klopp. Pomimo przegranej 3:0, menadżer pogratulował w szatni swoim piłkarzom jednego z najlepszych występów w sezonie oraz wierzył w możliwość odwrócenia losów rywalizacji w rewanżu.
- Po meczu, w trakcie kąpieli lodowej, do pomieszczenia zaszedł Klopp i powiedział do mnie „Gini Wijnaldum przewiduje, że za tydzień uda nam się wejść do finału Ligi Mistrzów. Co ty o tym myślisz?”.
- Powiedziałem, że jestem o tym przekonany na co Niemiec odparł „To dobrze. Jest nas już trzech co wierzą w awans!”
Przewidywania Kloppa, Giniego oraz Fabinho oczywiście się sprawdziły i Liverpool w rewanżowym spotkaniu pokonał Barcelonę 4:0. Dla kibiców oraz piłkarzy była to jedna z najwspanialszych nocy przeżytych na Anfield.
- Tego dnia stadion kipiał… Wow, nie da się tego opisać prostymi słowami. Graliśmy bez dwóch piłkarzy światowej klasy, a mimo to udało nam się zwyciężyć i awansować. Po meczu wszyscy zgromadziliśmy się przed The Kop i odśpiewaliśmy You’ll Never Walk Alone. To jest dla mnie niezapomniane przeżycie. Nie ukrywam, że w pewnym momencie wzruszyłem się tak mocno, że łzy spłynęły mi po policzkach.
Komentarze (1)