Podsumowanie meczu
Liverpool pokonał Chelsea po rzutach karnych i wygrał w Stambule walkę o Superpuchar Europy. Decydującego karnego w piątej serii jedenastek obronił Adrián. Na listę strzelców w tym spotkaniu wpisywali się Mané (2), Giroud i Jorginho.
Składy obu zespołów
Klopp w porównaniu do starcia z Norwich wprowadził 5 zmian w podstawowej jedenastce. Od pierwszych minut zagrali m.in. Mané i Oxlade-Chamberlain. Naby Keita nie znalazł się w meczowej 18 z powodu drobnego urazu mięśniowego.
Liverpool: Adrián, Gomez, Matip, Van Dijk, Robertson, Fabinho, Milner, Henderson, Oxlade-Chamberlain, Mané, Salah.
Chelsea: Kepa, Azpilicueta, Christensen, Zouma, Emerson, Kovacic, Jorginho, Kante, Pedro, Pulisic, Giroud.
Pierwsza połowa...
The Reds rozpoczęli z wysokiego C. Znakomitą okazję na początku spotkania miał Mané, który uderzał przewrotką. Strzał Senegalczyka zablokował jednak ręką jeden z graczów Chelsea.
Następnie uderzenie głową Matipa wybronił Kepa. Swoich sił bezskutecznie próbował także Fabinho.
Podaniem na wolną pozycję Salaha wypuścił Oxlade-Chamberlain. Egipcjanin popędził na bramkę The Blues i uderzył zewnętrzną częścią stopy, lecz znakomitą interwencją popisał się Kepa.
Po serii ataków Liverpoolu inicjatywę przejęli podopieczni Lamparda.
Pedro zagrał na 1 kontakt z Giroud, a następnie huknął na bramkę Liverpoolu, jednakże zdołał jedynie obić poprzeczkę.
Bramce rywala po stałych fragmentach gry dwukrotnie zagrozili Czerwoni. Najpierw ponad poprzeczką uderzył Virgil, a następnie strzał Mané zatrzymał Kepa.
Chwilę później znakomitą interwencją popisał się Adrián, który powstrzymał pędzącego na bramkę Liverpoolu Kovacicia.
W 36. minucie na prowadzenia wyszła Chelsea.
Christian Pulisic posłał znakomite podanie za linię obrony do wbiegającego Giroud, a ten bez przyjęcia precyzyjnym uderzeniem umieścił piłkę w sieci.
Chwilę później Amerykanin mógł podwoić prowadzenie The Blues, lecz odgwizdano spalonego, co potwierdził później VAR.
Druga połowa...
Po przerwie na murawie zameldował się Roberto Firmino, który zastąpił niewidocznego w pierwszej części spotkania Oxlade'a-Chamberlaina.
Brazylijczyk natychmiast wniósł ożywienie do zespołu i to po jego genialnym podaniu bramkę na 1:1 strzelił Mané.
Chwilę później swoich sił próbował Henderson, lecz po rykoszecie piłkę złapał Kepa.
W 60. minucie powinno być już 2:1 dla Liverpoolu.
Po rzucie rożnym zamieszanie w polu karnym rywala wykorzystał Salah, lecz jego strzał wybił Tammy Abraham. Dobijać próbował jeszcze van Dijk, lecz Kepa sparował piłkę na poprzeczkę.
Następnie piłkę w siatce Liverpoolu umieścił Mason Mount, lecz słusznie odgwizdany został spalony.
Pod koniec regulaminowego czasu gry swoich sił bezskutecznie próbowali jeszcze Zouma i Salah.
Doliczony czas gry i karne
W 91. minucie za Robertsona wszedł Trent Alexander-Arnold, a przesunięty został Joe Gomez.
Chwilę później na prowadzenie wyszli The Reds.
Mané zagrał na wolne pole do Firmino, ten mu odegrał, a Senegalczyk strzałem pod poprzeczkę pokonał Kepę.
Radość liverpoolczyków nie trwała jednak długo, gdyż 3 minuty później stan rywalizacji wyrównał Jorginho.
Reprezentant Włoch wykorzystał dość kontrowersyjnego karnego po faulu Adriána na Abrahamie.
Serię rzutów karnych rozpoczęli The Reds. Podopieczni Jürgena Kloppa nie pomylili się ani razu w swoich pięciu próbach, z kolei strzał Abrahama wybronił Adrián dając Liverpoolowi zwycięstwo w walce o Superpuchar Europy UEFA 2019.
Komentarze (1)
Nawet jeśli Chelsea była ciut ciekawsza w tym meczu (żal mi się robiło, że odpuściliśmy Pulisica jak go widziałem w tym meczu). Dopiero wejście Bobby'ego jakoś nas uruchomiło. Co może świadczyć o tym, że jest niezastąpiony - a w obliczu głębi składu to bardzo niedobrze.
Ciężki może być ten sezon. Ciężko nie zgodzić się z Mourinho, który mówi, że w tym sezonie o tytuł mogą walczyć Liverpool, Totki, City i drugi zespół City. Bo ich ławka to drugi zespół zdolny walczyć o najwyższe cele.
Boli to tym bardziej, że Liverpool w ostatnich 20 latach nie miał większej mocy przyciągania wielkich piłkarzy jak w tej chwili. I trzeba to było wykorzystać. Niestety oprócz potrzeby posiadania głębi składu transfery są potrzebne choćby po to, żeby utrzymać ewolucję zespołu (bo ta musi być cały czas) i bodziec dla innych, że zespół idzie do przodu. Stagnacja nikomu nie wyjdzie na dobre, a jeśli ten sezon nie pójdzie po naszej myśli to magia przyciągania też nie będzie tak silna.
A z ostatnich doniesień to podobno jeszcze zdążymy się Lovrena pozbyć.
Podsumowując - uważam, że do poprzedniego sezonu przystępowaliśmy silniejsi.