5 wniosków po meczu z Arsenalem
Sobotnie zwycięstwo 3:1 nad Arsenalem na Anfield pozwoliło Liverpoolowi przedłużyć bezbłędny start nowego sezonu Premier League. Dzięki bramce Joëla Matipa z 41 minuty the Reds słusznie wyszli na prowadzenie, a na początku drugiej połowy Mohamed Salah dołożył jeszcze dwa trafienia, co dało gospodarzom zdecydowaną przewagę.
Lucas Torreira w końcówce spotkania zdobył honorowego gola dla przyjezdnych, jednak zawodnicy Jürgena Kloppa nie pozwolili przeciwnikom na nic więcej, dzięki czemu w trzech ligowych meczach sezonu 2019/20 zgarnęli komplet punktów.
Poniżej prezentujemy 5 najważniejszych wniosków z pojedynku na Anfield...
12 z rzędu
Drużyna Kloppa sprawiła, że śrubowanie klubowych rekordów nie jest niczym wyjątkowym, kolejny z nich wyrównali w sobotę.
Nigdy wcześniej w erze Premier League Liverpool nie wygrał 12 spotkań ligowych z rzędu, a wyczyn ten jest wyrównaniem klubowego rekordu ustanowionego w 1990 roku.
Niesamowity Salah
Kontrola piłki, technika, przyspieszenie, opanowanie.
Salah posiada te wszystkie cechy, Egipcjanin udowodnił to dając Liverpoolowi trzybramkowe prowadzenie niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy spotkania.
Dopadł do bezpańskiej piłki w okolicy 35. metra wyprzedzając Davida Luiza, po czym natychmiast zwrócił się w kierunku bramki strzeżonej przez Bernda Leno.
Kiedy znalazł się w polu karnym, akcja mogła zakończyć się tylko w jeden sposób: skrzydłowy złożył się w swoim stylu i oddał strzał, po którym podkręcona piłka znalazła się w dolnym rogu bramki przeciwników.
Dzięki tej świetnej akcji indywidualnej, a także karnemu, którego sam wywalczył, a następnie zamienił na bramkę, Salah może pochwalić się udziałem przy ośmiu bramkach w sześciu meczach z Arsenalem w Premier League (sześć goli i dwie asysty). Strzelił też gola w każdym z czterech meczów, w których zagrał przeciwko the Gunners na Anfield.
Joël znowu bramkostrzelny
Dzień po trzeciej rocznicy debiutu w Liverpoolu Matip przełamał impas i zdobył bramkę, która wysunęła the Reds na słuszne prowadzenie.
Środkowy obrońca najwyżej wyskoczył do znakomitego dośrodkowania Trenta Alexandra-Arnolda z rzutu rożnego i głową umieścił piłkę w górnym rogu bramki znajdującej się przed trybuną the Kop.
Oprócz strzelenia drugiej w tym sezonie bramki, Matip dobrze prezentował się u boku Virgila van Dijka w sercu defensywy the Reds, jego zdolność szybkiego myślenia i dobra technika pozwoliły mu zatrzymać Pierre-Emericka Aubameyanga przedzierającego się w pole karne Liverpoolu na początku drugiej połowy.
Stoper zaliczył trzy przechwyty, najwięcej w swoim zespole, a tylko Fabinho, Georginio Wijnaldum i Alexander-Arnold mieli więcej odbiorów piłki od niego.
Uznanie dla kapitana
Jordan Henderson powrócił w sobotę do wyjściowej jedenastki, był to jego setny mecz w Premier League w roli kapitana.
Od pierwszego gwizdka widać było jego ofensywne nastawienie do gry w środku pomocy, jego świetne podanie z pierwszej piłki w kierunku Andy'ego Robertsona około 10 minuty zostało nagrodzone brawami od zgromadzonej publiczności.
Henderson został też doceniony przez kibiców z the Kop, po końcowym gwizdku można było usłyszeć jak śpiewają piosenkę na jego cześć po kolejnym klasowym występie.
Piątka Trenta
Asysta Alexandra-Arnolda do Matipa oznacza, że Anglik miał udział przy 9 golach w swoich ostatnich 10 występach na Anfield.
Prawy obrońca zaliczył asystę w każdym z ostatnich pięciu domowych spotkań, w których wystąpił, a po osiągnięciu pułapu 16 asyst w sezonie 2018/19, w obecnym ma ich na koncie już dwie.
Komentarze (6)
Ale nie da się zaprzeczyć, że pod względem czysto piłkarskich umiejętności w buty Gerrarda raczej nie wejdzie. Chociaż jego rolę jako kapitana jak najbardziej doceniam.
Niemniej wczoraj dwóch Hendersonów było na boisku. W pierwszej połowie był genialny poza jedną dużą stratą po której Arsenal miał akcję- ciągle zakładał pressing, bardzo dobrze rozgrywał, był aktywny; taki Jordan jakiego chcemy. W drugiej połowie, kiedy nadeszło rozluźnienie to popełniał chyba najwięcej błędów i głównie przez niego końcówka przebiegała pod znakiem nerwowości.
Chociaż i jemu trafiały się kiksy, to oczywiście inny kaliber piłkarza niż Henderson.