Media po meczu z Arsenalem
Mohamed Salah dwukrotnie trafiał do siatki rywali, a na liście strzelców znalazł się również Joël Matip. Liverpool w sobotę pokonał u siebie Arsenal 3:1. Zwycięstwo oznacza, że the Reds nie przegrali jeszcze w sezonie 2019/20 w Premier League.
Poniżej przedstawiono opinie mediów na temat spotkania.
Neil Jones, Goal.com
Strzeż się, Premier League. Niepowstrzymani znów są gotowi do działania. W sobotę wieczorem Liverpool wygrał walkę zespołów z dwóch pierwszych miejsc tabeli za sprawą zwycięstwa 3:1 nad Arsenalem, który odnotował wprawdzie mocny start sezonu, ale trafił na skałę w promieniach słońca, które oświetliły Anfield. I jeszcze styl tej wygranej. Salah odegrał kluczową rolę i to zwycięstwo powinno być wiadomością do tych, którzy zastanawiali się, czy drużyna Kloppa będzie w stanie powtórzyć formę z minionego sezonu. Przeciwko Arsenalowi wrzucili kolejny bieg w drugiej połowie, która okazała się dewastująca. Pod koniec pierwszej połowy Liverpool wyszedł na prowadzenie po uderzeniu głową Matipa. W pierwszej części spotkania obie drużyny miały swoje lepsze momenty, ale później był to wyłącznie spektakl Salaha. Cztery minuty po przerwie Egipcjanin wywalczył i wykonał rzut karny na 2:0. Następnie, po 10 minutach, objawił się złowieszczy znak dla defensyw w Premier League. Przypomniał tym samym, że pozostaje jednym najlepszych napastników na świecie i jednocześnie zawodnikiem zdolnym pokazać zapierające dech w piersi momenty jego geniuszu. Kanonierzy nie znoszą tu przyjeżdżać. W trakcie ostatnich siedmiu wizyt stracili 33 bramki. Nie wygrali żadnego z tych spotkań. Ponadto Trent Alexander-Arnold dołożył kolejną asystę, jego dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Matip, a na drugiej flance Andy Robertson grał tak, że od samego oglądania można było dostać zadyszki.
Ian Doyle, Liverpool Echo
Salah, z trzema sezonami w Liverpoolu, pozostaje wciąż tak samo produktywny. Wystarczy zapytać Luiza. Kanonier z bujną fryzurą wystraszył się i doprowadził do ewidentnego rzutu karnego, który podyktował arbiter Anthony Taylor w czwartej minucie drugiej połowy. Salah rzut karny zamienił na bramkę, uderzając precyzyjnie w górny róg bramki. Jednak najlepsze miało przyjść dopiero 10 minut później. Fabinho wypatrzył Salaha i zagrał do niego sprytne podanie, a ten zaprezentował główny specjał z palety swoich umiejętności i wykonał dewastującą serię zagrań. Tak dobrze, tak w swoim stylu i sześć bramek w pięciu meczach przeciwko Kanonierom. I jeszcze zagwarantowało to, że Liverpool jako ostatni zespół pozostaje niepokonany w lidze w tym sezonie i zajmuje pierwsze miejsce w tabeli. Było to 12 z rzędu zwycięstwo w Premier League, co wyrównuje 29-letni klubowy rekord.
David Lynch, Evening Standard
Klopp rzadko sypie niespodziankami, kiedy wybiera skład na najważniejsze mecze, więc wyjściowa jedenastka na to spotkanie była całkowicie przewidywalna. Był jednak jeden interesujący aspekt w wyborach dokonanych przez Kloppa: wystawienie Matipa zamiast Gomeza na środku obrony. Ta para zawodników na początku sezonu walczyła o prawo do gry w roli partnera Vrigila van Dijka. Obaj otrzymali szansę udowodnienia swojej wartości. Jednak występ Matipa w spotkaniu z Arsenalem może ostatecznie wpłynąć na hierarchię w głowie menadżera. Przynajmniej na najbliższy czas. Były gracz Schalke nie tylko strzelił kluczowego gola, ale był również skałą w defensywie i niestrudzonym architektem ataków Liverpoolu dzięki celnym podaniom i umiejętności dryblingu. Może to być trudne dla wciąż rozwijającego się Gomeza, ale Matip zasługuje na utrzymanie miejsca w składzie do pierwszej kontuzji lub do momentu, kiedy jego forma zasugeruje coś innego.
Johnatan Wilson, Observer
Decydując się na grę diamentem w pomocy, Unai Emery w efekcie wydał flanki na zmasowane rajdy najlepszej pary wahadłowych w Premier League – Alexandra-Arnolda i Robertsona. Do tego stopnia, że okazało się to świadectwem zagrożeń, jakie może stanowić Liverpool. Jak twierdzi Pep Guardiola, najprawdopodobniej nie ma na świecie drużyny, która atakowałaby z taką furią i tak szerokim zakresem możliwości na skrajnych pozycjach. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak Salah i Mané ścinają do środka pola, zrozumiałe jest, że rywale czują potrzebę liczebnego uzupełnienia środkowych stref boiska. Jednak robienie tego w ten sposób oznaczało, że Alexander-Arnold i Robertson, z 23 asystami łącznie w poprzednim sezonie, byli często przy piłce. A to z kolei przyniosło mnóstwo piłek zagrywanych w pole karne. Raz za razem dośrodkowania przelatywały w okolicach bramki.
Powyższe informacje zostały odtworzone z mediów. Oznacza to, że nie muszą odzwierciedlać stanowiska Liverpool Football Club
Komentarze (1)