Boss po meczu z Salzburgiem
Obrońcy tytułu Mistrza Europy zdobyli swoje pierwsze punkty w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, wygrywając z mistrzem Austrii. Jürgen Klopp po zwycięstwie 4:3 nad Salzburgiem w środowym meczu na Anfield stwierdził, że Liverpool dostał 'bardzo ważną lekcję'.
Po tym, jak Liverpool wyszedł na trzybramkowe prowadzenie w pierwszej połowie, ku zaskoczeniu wszystkich Salzburg wyrównał po niecałej godzinie gry. The Reds jednak za sprawą decydującego gola Mohameda Salaha zapewnili sobie korzystny rezultat,
Oto, co miał do powiedzenia Jürgen Klopp podczas pomeczowej konferencji...
O tym, jak mimo kontroli jego zespołu nad meczem przeciwnicy odrobili straty...
Jak to wyjaśnić? Myślę, że to było oczywiste: zeszliśmy z bardzo dobrej ścieżki, na której byliśmy przez pierwszych 30 minut. To był bodaj najlepszy futbol, jaki graliśmy dotychczas przeciwko, jak wszyscy później widzieliśmy, bardzo dobrze zorganizowanej drużynie z jasnym pomysłem i tożsamością. Zrobiliśmy wszystko, co im się nie podoba, z dużą prędkością, strzeliliśmy trzy bramki, mogliśmy zdobyć ich więcej. Oni zmienili system - jest to dozwolone i zwykle nie stanowi problemu, ale dziś był to dla nas kłopot, ponieważ z jakiegoś powodu zmieniliśmy nieco podejście. Niektórzy byli w nastroju, by kontrolować grę, inni w nastroju do ataku, a jeszcze inni byli zbyt gorączkowi. Głównym problemem było to, że próbowaliśmy kończyć nasze sytuacje przez środek boiska; mieli jednego pomocnika mniej w defensywie, ponieważ podjęli nieco większe ryzyko i zostawili numer 10 pomiędzy liniami. Mieli więc o jednego pomocnika mniej, a my nadal próbowaliśmy przepchnąć się przez środek. Traciliśmy tam piłki, oni podawali je do numeru 10, a ten mógł wejść za plecy Fabinho, obrócić się i kontratakować. To zmieniło tempo gry.
Z powodu specyficznej historii Salzburga oni w ogóle nie przejmowali się. Są zespoły, które mogłyby się załamać, przegrywając 0:3 na Anfield, oni jednak nie są jednym z nich, w ogóle nie przejmowali się wynikiem. Otworzyliśmy im drzwi, a oni po prostu wbiegli przez nie, goniąc wynik. Strzelili swoją bramkę, więc w przerwie próbowaliśmy coś poprawić. Wszystkie gole, jakie strzelili, padły po naszych błędach - przy pierwszym łatwo straciliśmy piłkę, przy drugim i trzecim podobnie. Nadziewanie się na kontry przy prowadzeniu 3:1 nie ma zbyt wiele sensu, jednak to miało miejsce. Dzisiejszy wieczór był dla nas bardzo ważną lekcją, jednak wolę się uczyć w czasie meczu niż po nim, ponieważ gdybyśmy przegrali 4:3 lekcja byłaby ta sama. Wygraliśmy jednak 4:3, mamy trzy punkty i mnóstwo materiału do nauki. Wiedziałem przed meczem, że musimy się mocno poprawić, teraz każdy to wie. W porządku. Uczyniliśmy ten mecz bardziej intensywnym, niż było to potrzebne, jednak poradziliśmy sobie, patrząc na rezultat. Mamy trzy punkty w rozgrywkach grupowych, jesteśmy nadal w grze, musimy więc zregenerować się i zmierzyć się z Leicester.
O tym, co okazało się kluczowe w znalezieniu sposobu na zwycięstwo...
Ponowna kontrola gry. Zmieniliśmy również system gry, by dać rywalom nieco do myślenia. Jednym z problemów w naszej grze było być może to, że w ciągu pierwszych 30 minut chłopcy musieli naprawdę ciężko pracować, a wszystko wydawało się takie łatwe - podanie piłki w lewo, następnie przyspieszenie w półprzestrzeni. Nie wiem, jak często mieliśmy pomocnika w całkowicie wolnej przestrzeni, czy to Giniego, czy Sadio. Podawaliśmy piłkę przez ich ostatnią linię lub podawali nasi obrońcy, a oni byli całkowicie wolni i mogli się obrócić. Jedyną rzeczą, którą przeciwnicy zmienili, było ustawienie - przeszli na 'diament', a w kilku różnych obszarach podchodzili do nas bardziej indywidualnie. W tej sytuacji wciąż musisz zdobyć piłkę, ale musisz być zorientowany - obrócić się, jeśli nie będzie nacisku. Po tej zmianie czuliśmy zewsząd presję, której nie było, więc przekazywaliśmy wszystkie te piłki z powrotem do środkowego pomocnika i próbowaliśmy coś zrobić. Już w pierwszej połowie krzyczałem, że musimy ponownie użyć naszej struktury, ale to oczywiście łatwiej powiedzieć niż zrobić. Jest wiele rzeczy do nauczenia się, wiele rzeczy do poprawy, ale wciąż celem przed meczem było jego wygranie - tym razem zrobiliśmy to, więc oczywiście nie mam nic przeciwko. Teraz idźmy za ciosem.
O wpływie kibiców na mecz...
Fani są zawsze ważni, zawsze. W takiej grze bardzo ważne jest, aby świętować każde starcie - kiedy wygrywamy piłkę pressingiem, czy robimy cokolwiek innego - ważne jest, by przeżywać to jak gola, jakby to był mecz przeciwko Barcelonie, czy coś podobnego. Ja też taki jestem. Atmosfera była wspaniała i po 3:3 nasi ludzie przypomnieli sobie, że jesteśmy na Anfield i wciąż wszystko jest możliwe. Naprawdę byli dla nas wsparciem i to bardzo pomogło.
O tym, czy zdobycie czwartego gola świadczy o charakterze Liverpoolu...
W porównaniu do sytuacji sprzed dwóch, trzech lat być może tak. To byłoby głupie, gdybyśmy nie wierzyli, że jest to możliwe. Zrobiliśmy tak wiele dobrych rzeczy, że głupio byłoby kompletnie stracić wiarę w siebie w meczu, w którym idzie nam nieco trudniej. Dzisiaj wykonaliśmy swoją pracę, jednak podobna czeka nas w sobotę, a mamy tylko trzy dni na regenerację. Christian Fuchs był tu dziś w roli eksperta, a pozostali gracze Leicester oglądali ten mecz, siedząc na kanapie, więc to nieco inna droga przygotowań do meczu. Jestem pewien, że Brendan Rodgers myśli teraz - jeśli będą się bronić tak jak dziś, to Jamie Vardy prawdopodobnie pięć razy będzie w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem.
Wyciągniemy wnioski, ale musimy uczyć się szybko. To nie jest dla nas coś kompletnie nowego, wręcz przeciwnie - to zazwyczaj nasza siła. Dziś jednak z jakiegoś powodu nie pokazaliśmy tej siły. Musieliśmy znowu zagrać swoje, a to, że chłopaki pokazali charakter - jestem ostatnią osobą, którą mogłoby to zaskoczyć. Właśnie dlatego nie martwiłem się zbytnio, gdy było 3:3, ponieważ wiedziałem, że znów będziemy mieli swoje chwile. Zmieniliśmy również nasz system, daliśmy znak, że wciąż jesteśmy tutaj, aby wygrać mecz. Było jeszcze pół godziny, żeby ponownie zmienić grę i to było najważniejsze w tamtej chwili. Zrobiliśmy to, więc nic się nie stało. Nie był to idealny mecz, ale był to typowy mecz Liverpoolu - bardzo ekscytujący. Myślałem, że po meczu jestem zły, ale potem zdałem sobie sprawę, że wcale tak nie jest, więc dlaczego miałbym udawać, że jestem zły? Szanuję występ przeciwnika, widziałem u nas wiele dobrych rzeczy. Możemy robić to lepiej, będziemy robić lepiej i to wszystko. Miłej podróży do domu!
Komentarze (4)