5 uwag o meczu z Leicester
Dzięki bramce strzelonej w doliczonym czasie gry przez Jamesa Milnera Liverpool w dramatycznym stylu zapewnił sobie zwycięstwo z wynikiem 2:1 w sobotnim meczu rozgrywanym na Anfield przeciwko drużynie Leicester.
Milner spokojnie wykonał swoje zadanie przy strzale z jedenastki, utrzymując w ten sposób 100% bilans zwycięstw zespołu w obecnym sezonie Premier League.
Wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem po tym, gdy w 80 minucie James Maddison wyrównał wynik zabierając tym samym drużynie the Reds prowadzenie, które zespołowi zapewniła zdobyta w pierwszej połowie bramka Sadio Mané.
Oto pięć kluczowych punktów z tego zapierającego dech w piersiach spotkania.
OGROMNA wygrana
Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy rozbrzmiał ostatni gwizdek, świadcząc o tym, że Liverpool znowu wywalczył trzy punkty.
W trzecim meczu Premier League z rzędu Liverpool wygrał przewagą jednej bramki. Z tych trzech spotkań, to było jednak zdecydowanie najbardziej dramatyczne.
The Reds zdawali się już być pogodzeni z frustrującym remisem, a spotkanie powoli weszło w fazę przerw związanych z kontuzjami. I wtedy sędzia uznał, że Marc Albrighton sfaulował Mané w polu karnym.
Oczekiwanie Milnera na wykonanie decydującego rzutu karnego było jeszcze przedłużone koniecznością weryfikacji VAR, ale zawodnik zachował nerwy ze stali, wysłał Kaspera Schmeichela w złą stronę bramki i zapewnił zespołowi zwycięstwo.
Zadowolenie Jürgena Kloppa na koniec meczu było niewątpliwe i wyraźnie widoczne dla kibiców zgromadzonych na the Kop, którzy mogli podziwiać pełne radości charakterystyczne gesty trenera.
Bilans
Osiem zwycięstw w ośmiu rozegranych spotkaniach, prowadzenie w tabeli z (minimum) pięciopunktową przewagą i posiadanie potężnej energii i motywacji.
Tak właśnie wygląda Liverpool tuż przed rozpoczęciem drugiej przerwy międzynarodowej w tym sezonie.
„Kontynuujmy” – to będzie wiadomość przekazana przez Kloppa, gdy jego drużyna powróci do rozgrywek klubowych, a pierwszym meczem będzie wyjazd na spotkanie z Manchesterem United 20 października.
Dzień punktów zwrotnych Sadio Mané
Dokładnie w momencie, w którym Liverpool tego w pierwszej połowie potrzebował, Mané zdobył swoją 50. bramkę dla klubu w Premier League, stając się 10 zawodnikiem the Reds który osiągnął taki wynik w lidze.
Dokonał tego w swoim 100 spotkaniu w barwach the Reds i była to także jego 8 bramka obecnym sezonie.
Kliniczna precyzja, niesamowity styl i niestrudzona szybkość gry – co za piłkarz.
Zdeterminowany Dejan
Dejan Lovren wybiegł na boisko razem z zespołem Liverpoolu zaledwie drugi raz w tym sezonie – wcześniej mając ku temu okazję w rozgrywkach Carabao Cup przeciwko MK Dons.
Chorwat płynnie włączył się do gry, prowadząc drużynę do walki w powietrzu o piłkę, czyszcząc niebezpieczne sytuacje a także wykonując precyzyjne podania.
Neutralizacja zagrożenia
Jamie Vardy często był zagrożeniem dla zespołu Liverpoolu. 32-latek strzelił the Reds w Premier League 7 bramek – tylko Andy Cole i Thierry Henry mieli wyższe wyniki.
Ale wpływ Vardy'ego na grę w tym spotkaniu był bardzo ograniczony. Pod koniec 90 minuty meczu zaledwie 21 razy miał kontakt z piłką. Adrián zachował czujność w 65 minucie, kiedy to piłkarz miał moment w którym mógłby wykorzystać swoją jedyną prawdziwą okazję na zdobycie gola.
To była naprawdę świetna praca wykonana zarówno przez obronę Liverpoolu jak i przez zawodników którzy dalej od własnej bramki przecinali podania rywali uniemożliwiając im przeprowadzenie ataku.
Glenn Price
Komentarze (31)
Zabrakło mi w artykule czegoś o zmianie taktyki na ten mecz. Wygraliśmy co prawda, ale uważam, że Salah na 9 kompletnie się nie sprawdził. Firo też zagrał gorzej niż zwykle. Jak on jest zdrowy to on powinien grać w środku.
W sumie rzeczywiście słuszna uwaga, chociaż myślę,że City wygra ,ale artykuł poprawiony ;)
Sobota też!
Brawo Wolves.
Jest dobrze, ale to dopiero początek
City nadal jest wiceliderem tabeli, więc teoretycznie i praktycznie liczą się walce o tytuł. Do gry mogą jedynie jeszcze dołączyć Chelsea z Arsenalem, ale co wątpię.
Ostatnio ciekawostką jest pięć żółtych kartek dla City w meczu z Wilkami, więc przy dobrych wiatrach kilku piłkarzy może pauzować z tego powodu i stracą jeszcze kilka pkt.
Podsumowując, to może być nas sezon jeśli okoliczności będą po naszej myśli.
Akurat kartkami u City bym sie nie przejmowal. Malo prawdopodobne aby Ci sami zawodnicy zlapali kolejne cztery kartki w tych samych nastepnych meczach. Jesli ktos będzie pauzowal to blizej Swiat i pojedyncze przypadki. U nich jest takie bogactwo na lawce, ze zastepstwo 1 do 1 nie jest niczym specjalnym.
Aczkolwiek trzeba przyznac ze aktualnie tabela wygląda zacnie. ManU na wyjezdzie i Tottki u siebie. 6 pkt spokojnie w naszym zasiegu. Jesli dzis Manu przegra z Newcastle to mozliwe ze OGS poleci ze stolka i przed przerwą na reprezentację zatrudnia nowego menago i nastapi syndrom nowej miotly. W zeszlym sezonie gdy "Klopp" zwolnil Mourinho, to potem mieli serię chyba 11 meczy bez porazki. Tylko to mogloby przeszkodzic w zdobyciu tych 6 pkt.
Może i są w gównianej formie, ale rok temu też byli i był remis u nich. Nieważne już czy mieli farta czy nie, ale straciliśmy na OT 2 punkty.
Spurs też nie będą wiecznie grać jak z Brighton i Bayernem
Bo jestem w stanie sobie wyobrazić już te komentarze w przypadku remisu/porażki z obojętnie kim, a nie o to chodzi
YNWA!
Man itd przegrało, więc Twoja opcja jest jak najbardziej możliwa.
Dzisiaj City miało wszystko co trzeba, ale przegrało mecz.
Bierz pod uwagę, że rezerwy nie mają rytmu moczowego i wystarczy, że kluczowy piłkarz wypadnie, to układanka się rozsypie.
W najbliższym meczu będą chcieli koniecznie wygrać, więc może być nerwowo.
Faktycznie ciężko im się będzie grało z pełnym pęcherzem, rytm moczowy jest bardzo ważny.
Autokorekta czasem bawi :D
Hehe, czasami tak bywa;)
Byłem właśnie na stronie Man Itd i tam dopiero nie mogą się wypróżnić.
Naprawdę szkoda mi tego klubu, to co się w nim wyrabia chwili i obecnej jest komedią.