Szansa dla Keïty i Shaqiriego?
Boss Liverpoolu, Jürgen Klopp, w trakcie ostatnich czterech meczów za każdym razem zmieniał formację swojego zespołu. Ostatnie modyfikacje w ustawieniu mogą oznaczać więcej szans m.in. dla Naby'ego Keïty, czy Xherdana Shaqiriego.
Fani Liverpoolu powoli przyzwyczajają się do widoku, którego świadkami byli w niedzielę na Old Trafford.
I nie chodzi o trwałą nieumiejętność gry na swoim najwyższym poziomie liverpoolczyków w domu zażartego rywala - Manchesteru United.
O mentalnej blokadzie Liverpoolu będzie się mówić tak długo, jak długo Liverpool będzie grał poniżej normy po krótkiej podróży na drugi koniec East Lancs Road - a jest to coś, co uwierało jeszcze na długo przed przybyciem Jürgena Kloppa na Anfield.
Jednak blokada, którą Klopp musiał przełamać w przerwie niedzielnego meczu, była tym razem innego rodzaju.
Przyczyną kontrowersyjnej bramki Marcusa Rashforda była, co później zresztą bez trudu przyznał sam Klopp, gra Liverpoolu, którego piłkarze nie pomagali sobie wzajemnie, męcząc się z naruszeniem dobrze zorganizowanej obrony United.
Był cień szansy dla The Reds po jednej z kontr, gdy Sadio Mané wyłożył piłkę Roberto Firmino, a ten oddał łatwy do obrony strzał w kierunku bramki Davida de Gei. Mané strzelił też wprawdzie gola, ale ten słusznie nie został uznany ze względu na zagranie ręką.
Formacja United 3-5-2 działała doskonale z punktu widzenia Ole Gunnara Solskjaera - zneutralizowała zagrożenie ze strony Andy'ego Robertsona i Trenta Alexandra-Arnolda, dzięki Andreasowi Pereirze z zadaniem nękania Fabinho.
Klopp postanowił to zmienić i po raz czwarty z kolei zmiana ustawienia na 4-2-3-1 okazała się być niezwykle korzystna.
W meczu z Sheffield United zmiana formacji pozwoliła Liverpoolowi być większym zagrożeniem w ataku. Kilka dni później to obrona skorzystała z dodatkowej ochrony, gdy The Reds odzyskali kontrolę nad meczem w thrillerze Ligi Mistrzów z RB Salzburg.
Potem nastąpiło dramatyczne zwycięstwo w końcówce nad Leicester City - kolejny, szalony szturm wywołany kolejną taktyczną zmianą.
Taki sam efekt dała zmiana formacji na Old Trafford. Gini Wijnaldum wycofał się, aby wspomóc Fabinho w środku pomocy, podczas gdy Divock Origi przeszedł na szpicę, jednocześnie Jordan Henderson przeszedł na prawo, a Roberto Firmino przeniósł się na pozycję 10-ki.
Natychmiast pozostawiono wolne miejsca, w których Robertson i Alexander-Arnold mogli zaatakować.
Jednak to dopiero dzięki zmianom - pędowi Alexa Oxlade'a-Chamberlaina, misterności Adama Lallany i wreszcie sprytowi Naby'ego Keïty - Liverpool zaczął wywierać presję, która musiała zamęczyć United i doprowadziła w końcu do bramki wyrównującej Adama Lallany.
Liverpool zdołał się obudzić i ostatecznie zasłużył na swój punkt. Rzeczywiście, to The Reds byli silniejszym i bardziej pomysłowym zespołem w końcowych fragmentach. W Manchesterze z pewnością wszyscy byli wdzięczni za ostatni gwizdek.
Kreatywność pomocy Kloppa była od pewnego czasu przedmiotem dyskusji. Powraca ona w momentach, gdy naturalna droga ataku Liverpoolu po bokach boiska jest zamknięta.
Keïta w swoim krótkim wejściu zademonstrował na podmęczonym przeciwniku, co może dać drużynie. Wykonał 22 podania w ciągu 13 minut na boisku - dla porównania Henderson podał piłkę 26 razy w 71 minut - prawie zawsze idąc naprzód ze spokojem, którego tak często brakowało we wcześniejszej grze Liverpoolu.
Odpowiedzi na pytanie, czy można polegać na Gwinejczyku, będzie można udzielić dopiero po rozegraniu przez niego kilku meczów bez urazu. W czasie, gdy wydaje się, że pomoc ulega reorganizacji, Keïta będzie miał okazję do częstszej gry.
A stała zmiana podejścia może otworzyć drzwi dla kolejnego gracza Liverpoolu.
Po flirtowaniu z 4-2-3-1 w ostatnich tygodniach Klopp z pewnością rozważy rozpoczęcie meczu w ustawieniu, z którego często korzystał podczas jesiennych miesięcy ostatniej kampanii.
To dogodny scenariusz dla Xherdana Shaqiriego, żeby mógł wreszcie nie tylko powąchać murawę po tym, jak wyleczył uraz. Szwajcar przyda się, szczególnie biorąc pod uwagę liczbę spotkań, jakie czekają Liverpool do zakończenia roku.
W alternatywnym ustawieniu dobrze funkcjonować mogą Oxlade-Chamberlain i Lallana, a jednocześnie oferuje ono intrygującą perspektywę Wijnalduma, grającego tak jak w reprezentacji Holandii - przedsmak tego mieliśmy podczas pierwszej połowy na Old Trafford.
Klopp ewidentnie preferuje 4-3-3. Mané, Salah i Firmino są do jego dyspozycji, czego nie zrobiłby menedżer.
Jednak drużyna, w którą boss The Reds tak bardzo wierzy, zbliża się teraz do momentu, w którym będzie mogła zacząć udowadniać swojemu menedżerowi, że ma on rację.
Komentarze (0)