Pięć wniosków po meczu ze Spurs
Po bramkach Jordana Hendersona i Mohameda Salaha w drugiej połowie The Reds odwrócili losy meczu i wygrali 2:1 z Tottenhamem na Anfield. Niespodziewanie to goście wyszli na prowadzenie już w pierwszej minucie za sprawą Harry'ego Kane'a.
Krótko po przerwie stan rywalizacji zdołał na szczęście wyrównać kapitan Liverpoolu, a wynik z rzutu karnego ustalił Mohamed Salah.
Oto pięć ciekawych faktów, dotyczących niedzielnego występu zespołu Jürgena Kloppa...
Sprawdzone trio
Po udanym eksperymencie z grającymi w pomocy obok Fabinho Nabym Keïtą i Alexem Oxlade'em-Chamberlainem (w środowym meczu Ligi Mistrzów wygranym z Genk 4:1) Klopp powrócił do bardziej typowego zestawienia w meczu ze Spurs.
Henderson oraz Wijnaldum zastąpili w niedzielę zdobywcę dwóch goli z Genk i imponującego w tym meczu Keïtę. Menedżer chciał tym samym postawić na tę samą trójkę, która mierzyła się z Tottenhamem w zwycięskim dla Liverpoolu finale Ligi Mistrzów w czerwcu.
I trzeba przyznać, że sprawdzona trójka pomogła Liverpoolowi w wygraniu spotkania, ponieważ przez większość czasu to gospodarze dyktowali tempo gry.
Bramka wyrównująca padła w 53. minucie po strzale lewą nogą Jordana Hendersona, który stał się tym samym ósmym kolejnym piłkarzem The Reds zdobywającym gola w Premier League. Anglik dołączył w ten sposób do Salaha (Newcastle united), Trenta Alexandra-Arnolda i Roberto Firmino (Chelsea), Wijnalduma (Sheffield United), Sadio Mané i Jamesa Milnera (Leicester City) oraz Adama Lallany (Manchester United).
Jubileusz Salaha
Salah zdobył zwycięską bramkę dla The Reds z rzutu karnego, podyktowanego w 75. minucie za faul Auriera na Sadio Mané. Był to już 50. gol zdobyty dla Liverpoolu przez Egipcjanina na Anfield.
Salah na osiągnięcie okrągłej liczby 50 bramek potrzebował zaledwie 58 meczów.
Tylko wielki Roger Hunt zdobył 50 bramek na Anfield w mniejszej liczbie spotkań - legendarny piłkarz Liverpoolu osiągnął tę granicę w 55 występach, a miało to miejsce w 1962 roku.
Co ciekawe, Salah wyspecjalizował się w strzelaniu goli przeciwko Spurs - atakujący The Reds ma już pięć goli w swoich dotychczasowych sześciu spotkaniach w barwach The Reds z Totenhamem.
Fenomenalny Fabinho
Liverpool zdominował grę przez większą cześć spotkania na Anfield. Za tą dominacją stał w głównej mierze genialny występ Fabinho.
Brazylijski pomocnik był fenomenalny. To nie przypadek, że tylko Andy Robertson i Virgil van Dijk rozegrali w tym sezonie dla Liverpoolu więcej minut od gracza występującego z 'trójką' na plecach.
Z Tottenhamem zaliczył 111 kontaktów z piłką i był najlepszy w drużynie pod względem odbiorów (cztery), przechwytów (trzy), a także jedenastokrotnie odzyskiwał posiadanie piłki. Dodatkowo, nominalny defensywny pomocnik wykonał najwięcej podań na połowie przeciwnika spośród wszystkich graczy na boisku (68).
To Brazylijczyk swoją grą poprowadził Liverpool do odwrócenia losów spotkania.
Mentalne potwory
Po tak szybkim ciosie na Anfield bardzo szybko do gry weszło instynktowne, niezmordowane nastawienie zespołu Kloppa.
Po golu The Reds dyktowali tempo gry przez resztę pierwszej połowy - mieli w niej ponad 75 procent posiadania piłki i oddali 10 strzałów na bramkę przeciwnika.
I tylko dzięki heroicznej postawie Paulo Gazzanigi, który w ciągu trzech minut obronił strzały Salaha, Firmino, van Dijka i Alexandra-Arnolda, Liverpool nie zdołał choćby wyrównać przed przerwą.
Niemniej jednak, zejście do szatni bez gola wyrównującego nie wywołało paniki w szeregach The Reds - w drugiej połowie nadal byli drużyną przeważającą.
Zaledwie minuty po wznowieniu gry Gazzaniga musiał interweniować przy główce Firmino. Ostatecznie spokój i nieustanna presja wywierana na rywalu opłaciła się The Reds, którzy w całym spotkaniu oddali 21 strzałów na bramkę gości.
Oczywiście to Henderson i Salah strzelili gole, jednak to cierpliwość i pewność w nastawieniu Liverpoolu przedłużyły serię ligowych zwycięstw u siebie do 12 spotkań. The Reds nie przegrali tym samym w lidze na Anfield od 45 spotkań.
Dobre znaki?
Niedzielne zwycięstwo oznacza, że Liverpool wyrównał rekord Premier League, zdobywając 28 punktów w pierwszych 10 spotkaniach sezonu.
Tylko dwa zespoły zdołały dokonać tego w przeszłości i obydwa za każdym razem, gdy miało to miejsce, sięgały po mistrzostwo.
Te zespoły to Chelsea z sezonu 2005/2006 oraz Manchester City z sezonów 2011/2012 i 2017/2018.
Oczywiście, przed zespołem Kloppa jeszcze długa droga, ale na ten moment The Reds prowadzą w tabeli Premier League z sześcioma punktami przewagi.
Komentarze (0)