Neil Critchley po meczu z AV
Neil Critchley był "niesamowicie dumny" z występu młodych zawodników Liverpoolu, którzy w ćwierćfinale Carabao Cup przegrali z Aston Villą. Mecz na Villa Park zakończył się wynikiem 5:0, jednak odważny występ juniorów The Reds mógł się podobać.
Udział The Reds w Klubowych Mistrzostwach Świata FIFA oznaczał, że Critchley poprowadził na Villa Park najmłodszą drużynę w historii klubu – średnia wieku wyjściowego składu, w którym znalazło się aż pięciu debiutantów, wynosiła zaledwie 19 lat i 183 dni.
Imponujący początek meczu mógł nawet dać gościom prowadzenie, ale strzały Conora Hourihane’a i Ahmeda Elmohamady’ego spowodowały, że gospodarze prowadzili 2:0 w 18. minucie.
Do połowy było 4:0 po dublecie Jonathana Kodjii, za czym zresztą przemawiało doświadczenie w Premier League, ale Liverpool nadal zachowywał się znakomicie.
Tylko kilka doskonałych interwencji Orjana Nylanda uniemożliwiło The Reds zdobycie honorowego gola w drugiej połowie, zanim Wesley zdobył piątą bramkę dla Villi w doliczonym czasie gry.
Oto zapis konferencji prasowej Neila Critchleya po meczu…
O tym, czy po spotkaniu czuje przede wszystkim dumę ze swoich piłkarzy...
Na sto procent tak. Jestem niesamowicie dumny z tego występu. Przez długie momenty wydawało mi się, że naprawdę jesteśmy w grze. Myślę, że początek meczu był genialny i przez pierwsze 12, 13 minut byliśmy lepszą drużyną, a potem oczywiście straciliśmy gola po rzucie wolnym, z którym mogliśmy sobie poradzić nieco lepiej. Druga bramka to był naprawdę niefartowny rykoszet, zrobiło się 2:0. W takich momentach drapiesz się po głowie i myślisz sobie: „Nie wiem, jak możemy przegrywać 2:0”. Nie uważam, żebyśmy wiele rzeczy w tym meczu robili źle. W przerwie rozmawialiśmy o rzeczach, które miały być dla nas ważne w drugiej połowie i myślę, że wyszliśmy i naprawdę dobrze się spisaliśmy. Ich bramkarz wykonał kilka przyzwoitych interwencji i przez dłuższe okresy gry myślałem, że mamy sporo posiadania. Wiem, że w drugiej połowie zagrali trochę tak, jak zrobiliby to starsi gracze, ale graliśmy do samego końca. Graliśmy jak drużyna Liverpoolu i myślę, że kibice naprawdę docenili dzisiejsze wysiłki piłkarzy.
O wizycie w szatni po meczu Deana Smitha i Johna Terry'ego…
To był wyjątkowy moment. Myślę, że zachowanie graczy Aston Villa wobec naszych graczy przez całą noc to była pierwsza klasa. Do tego Dean Smith i John Terry przyszli do naszej garderoby i powiedzieli takie miłe słowa - to szczególny moment dla naszej grupy piłkarzy i to będzie z nami żyć przez długi, długi czas. Moim zdaniem to było zachowanie najwyższej klasy.
Czy ta młoda drużyna powinna była w ogóle rozegrać to spotkanie…
Nie decydowaliśmy o tym, tak zdecydował klub - że jest to najlepsze rozwiązanie dla klubu - i spróbuj powiedzieć tym zawodnikom w szatni dziś wieczorem, że to dla nich zła rzecz. Nie możesz zamienić tego doświadczenia na nic, to był dla nich wyjątkowy wieczór, a my jesteśmy beneficjentami sukcesu pierwszego zespołu. To był dla nas trochę skok na kolejkę górską, ale tak zadecydowano. Jesteśmy tutaj i nie sądzę, że moglibyśmy zrobić dziś o wiele więcej.
O występie Harveya Elliotta i o tym, ile brakuje mu do regularnej gry dla pierwszej drużyny…
Nie jest od tego zbyt daleko, ponieważ regularnie trenuje z naszą pierwszą drużyną. Był już w pierwszym zespole, menedżer i pracownicy dużo o nim myślą. Myślę, że przez całą noc stanowił stałe zagrożenie. Był jednak zależny od wielu graczy, którzy dostarczali mu piłkę i myślę, że jego „obsługa” była również na najwyższym poziomie. Nie chciałbym nikogo wyróżniać, ponieważ uważam, że dziś wieczorem jako cała grupa, łącznie ze zmiennikami, nie mogliśmy nic więcej zrobić. Myślałem, że gramy jak drużyna Liverpoolu i to było dla nas bardzo ważne. Rozmawialiśmy o tym, co moglibyśmy kontrolować przed meczem, co było dla nas ważne. Dobrze, źle, czy jeszcze inaczej - nigdy nie rezygnujemy. Nie sądzę, żebyś mógł oskarżyć któregokolwiek z zawodników Liverpoolu dzisiejszego wieczoru o spuszczenie głowy lub przygnębienie, oni byli w meczu do samego końca.
O występie Caoimhina Kellehera…
Pokazał, jakiej klasy jest bramkarzem i kim może być w przyszłości. Myślałem, że w drugiej połowie wykonał kilka wspaniałych interwencji. Jak było widać, trochę opadaliśmy z sił. To młodzi gracze, niektórzy z nich zaczęli się męczyć i nie kontrolowaliśmy tych momentów wystarczająco dobrze, ale to jest brak doświadczenia. Widać było, że gracze Aston Villi zaczynają kontrolować grę i bardzo trudno grać przy wyniku 4:0. Nasi młodzi gracze biegali po całym boisku i desperacko próbują wywrzeć dobre wrażenie, a starsi gracze z tą spokojną głową mogą cię po prostu zniechęcić i trochę zaczęli to robić. Muszę być jednak szczery - myślę, że 5:0 to dla nas dość trudny wynik.
O doświadczeniu reprezentowania Liverpoolu na poziomie seniorskim…
Nie chcemy, aby ta noc się skończyła - nawet rozmawianie z wami teraz jest świetnym doświadczeniem, więc zostanę tu całą noc, jeśli chcecie i będziemy rozmawiać! Jeśli chcecie, żebym rozmawiał o tych piłkarzach, będę tu całą noc. Byłem niesamowicie dumny z tego, jak nasi gracze grali w tym meczu i jak do niego podeszliśmy – nasz pressing, kontrpressing. Byłem tego częścią i byłem z nimi za linią boczną. Cały personel był tego częścią i mam szczęście, że mogę tej nocy podzielić się czymś wyjątkowym z tą grupą graczy i sztabem. Muszę powiedzieć też o wsparciu, które dostaliśmy - są święta Bożego Narodzenia, fani doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jaka drużyna wystąpi na tym boisku dziś wieczorem, a przybyli tysiącami i pozostali do samego końca, oklaskując młodych graczy schodzących z boiska. To pokazuje, jak wyjątkowy to klub.
O tym, czy otrzymał jakieś wiadomości od Jürgena Kloppa będącego z pierwszym zespołem w Katarze…
Tak, w przerwie dostaliśmy trochę informacji od menedżera - w zasadzie, aby grać dalej tak, jak graliśmy, być odważnym i robić to, co do tej pory. Więc oglądał tam mecz razem z personelem i piłkarzami. Mam nadzieję, a nawet jestem pewien, że będzie dumny ze sposobu, w jaki graliśmy dziś wieczorem.
O tym, czy zmiana Ki-Jana Hoevera była spowodowana tylko skurczem...
Tak, to tylko skurcz. Bez żadnych innych problemów. Nigdy wcześniej nie cierpiał z tego powodu, więc nie wiedział, co się dzieje, ale nic mu nie jest.
Komentarze (3)