Adrián o urodzinach i Evertonie
Adrián za cel obrał sobie wypracowanie "jeszcze większej ilości wyjątkowych chwil", jeżeli zostanie desygnowany do gry w trzeciej rundzie FA Cup, kiedy Liverpool zmierzy się z Evertonem. Mecz zostanie rozegrany w niedzielę.
Golkiper, który w piątek obchodził 33 urodziny, miesiąc temu znalazł się w składzie w wygranym 5:2 spotkaniu z the Blues. Alisson Becker był wtedy zawieszony.
Jürgen Klopp nie chciał omawiać planów na wyjściową jedenastkę, kiedy rozmawiał z dziennikarzami na przedmeczowej konferencji prasowej. Jednak jeżeli Adrián otrzyma okazję do gry, to chce z niej wyciągnąć jak najwięcej.
W Melwood usiedliśmy wspólnie z Hiszpanem, by przeprowadzić wnikliwy wywiad przed tym spotkaniem. Przeczytajcie o jego przemyśleniach na temat nadchodzącego meczu, o przeżywaniu urodzin w roli piłkarza Liverpoolu i o jego planach na drugą połowę sezonu...
Adrián, po pierwsze wszystkiego najlepszego z okazji urodzin...
Dziękuję. Skończyłem 33 lata, ale czuję się, jakbym znowu miał 25! Czuję się naprawdę dobrze fizycznie i jestem też w dobrym okresie pod względem mentalnym, podobnie jak cała drużyna, więc naprawdę się cieszę, że mogę obchodzić urodziny tutaj z the Reds.
Jak wyglądał piątek, czyli dzień twoich urodzin, w roli piłkarza Liverpoolu i w Melwood?
Tak jak z rodziną. Wchodzisz przez główne drzwi i każdy wie, że masz urodziny, jak w prawdziwej rodzinie. Naprawdę fajnie móc to odczuć, ponieważ nie jesteśmy tylko piłkarzami. Oczywiście naszą pracą jest gra w piłkę nożną i gromadzenie punktów, ale jesteśmy też ludźmi, a zatem najważniejsze jest, by trzymać się blisko.
Czy to jest właśnie jedna z tych rzeczy, które sprawiają, że masz ważną pracę do wykonania, nawet jeśli nie grasz - że każdy zawodnik ma ważną rolę do odegrania?
Pewność siebie jest najważniejsza dla zawodnika. Da się odczuć, że kiedy piłkarze są na boisku pewni siebie, to zdobywają więcej punktów. Kiedy każdy sobie dobrze radzi i dobrze gra, to nie ma to znaczenia, ale w trudniejszych momentach, kiedy ktoś potrzebuje wsparcia od pozostałych, to właśnie pewność siebie pomaga i da się to zobaczyć na murawie. Wszyscy znamy się bardzo dobrze. Mamy wspaniałą szatnię i wszyscy się wspierają. Wiemy, że czasem mamy lepsze momenty, a czasem nie gramy wystarczająco dobrze, a jeszcze innym razem w trakcie meczu przeżywamy trudne chwile i to właśnie w takich momentach ważne jest to poczucie wspólnoty, które pokazuje, że Liverpool i jego zawodnicy są gotowi na wszystko.
Czy to jest element, który rozwinąłeś w sobie tutaj? Bycie dla innych, a w szczególności dla pozostałych bramkarzy?
Mamy dobry skład. Mamy świetny zespół i mamy odpowiednie osobowości w szatni, więc każdy ma swoją rolę. Każdy wie, że w momencie, kiedy menadżer wystawia cię do gry, to musisz dać z siebie wszystko. Zawsze tak robimy. Moja sytuacja jest trudniejsza, ponieważ tylko jeden bramkarz może grać, a pozostali muszą wspierać. Na początku miałem swoje okazje, kiedy Ali doznał pechowej kontuzji, ale pokazałem, że jestem gotowy. Ali wrócił, a ja czekałem na kolejną szansę. Teraz zaczynamy nowe rozgrywki, FA Cup, więc dam z siebie wszystko, by pokazać menadżerowi, że mogę pomóc drużynie, jeśli zostanę wybrany. Nie tylko w szatni lub na ławce, ale kiedy da mi szansę, to także na boisku.
W niedzielę rywalem będzie Everton. Jak bardzo wyczekujesz tego spotkania?
Każdy związany z angielskim futbolem zna historię FA Cup i znaczenie tego pucharu. To zupełnie inne rozgrywki. To nie Premier League ani League Cup, ani też rozgrywki europejskie. To FA Cup, więc każdy zespół w Anglii ma szansę zagrać i pokazać, jak jest dobry. Teraz zaczyna się nasza runda i to najlepszy mecz, jaki mogliśmy dostać, ponieważ to ten następny - w dodatku przeciwko trudnemu rywalowi. Musimy zatem być gotowi na sto procent, ponieważ Everton przybędzie na Anfield i będzie próbował wygrać.
Masz swoją historię z Evertonem i FA Cup. Strzeliłeś zwycięskiego gola z rzutu karnego dla West Hamu w 2015 r...
To była wyjątkowa chwila. Trochę dziwna, bo to niespotykana sytuacja. My bramkarze cieszymy się z bronienia goli. Bronimy w trakcie meczu, bronimy w karnych, ale zazwyczaj nie wykonujemy jedenastek, jak to miało miejsce tamtego dnia! Być może był to początek mojej relacji z Liverpoolem. Nie wiedziałem, co się wydarzy za kilka lat, ale popatrzcie teraz, gram dla Liverpoolu! Tamto spotkanie było rewanżem na Upton Park. Wszyscy wykonali swoje uderzenia, ale ostatecznie musieli strzelać jeszcze bramkarze. Joel Robles spudłował swoją jedenastkę, a ja szczerze mówiąc czułem się dość pewnie. Zdjąłem rękawice, jakbym chciał powiedzieć: "Skończyłem swoją robotę w bramce, a teraz wykonam rzut karny jak zawodnik z pola!". To piękne wspomnienie, ale mam nadzieję, że będę miał jeszcze więcej takich wspomnień i nadal będę cieszył się z gry w FA Cup.
Menadżer nie powiedział, kto zagra w niedzielę, ale jeśli znajdziesz się w składzie, to z uwagi na twoje doświadczenie jednym z twoich zadań będzie pomaganie któremuś z juniorów, którzy otrzymają szansę gry?
Zobaczymy, jakie będą decyzje menadżera co do niedzieli. Mamy dobry skład. Każdy jest gotowy do gry i mamy też bardzo wielu młodych zawodników, którzy trenują z nami od początku sezonu. Pokazali, że dobrze sobie radzą. Są więcej niż gotowi, jeśli menadżer zdecyduje się na ich wystawienie. Najbardziej doświadczeni piłkarze muszą ich wspierać i dawać im pewność. Oni wiedzą o pracy, jaką mają do wykonania. Codziennie wspólnie trenujemy i wierzymy w siebie, jeśli przyjdzie nam wspólnie zagrać w tym ważnym niedzielnym meczu.
Oczywiście obecnie doświadczasz niesamowitej formy Liverpoolu także od środka. Forma, która sprawia, że zespół określa się mianem "maszyny". Co dla siebie wynosisz z tej dobrej passy, którą drużyna wspólnie buduje?
Nie jesteśmy maszyną, jesteśmy ludźmi. Mamy jednak teraz mentalność zwycięzców. Ta drużyna pracuje ze sobą od kilku lat. Kiedy Jürgen przybył do klubu, zaczął robić dużo dobrych rzeczy. Od końca zeszłego sezonu, kiedy zespół wygrał Ligę Mistrzów, ta mentalność jeszcze się umocniła. Ten zły czas, kiedy zespół przegrał w finale Ligi Mistrzów w 2018 r., był naprawdę bolesny, ale po roku wrócili i wygrali. Następnie wznieśli Superpuchar i puchar Klubowych Mistrzostw Świata. Nadal żyjemy w marzeniu, którego realizacja rozpoczęła się kilka lat temu. Musimy się tym cieszyć, ponieważ jesteśmy we wspaniałym okresie, ale musimy też twardo stąpać po ziemi. Wiemy, że jeszcze dużo czasu do końca sezonu. Oczywiście chcemy też kolejnych trofeów, chcemy grać w Lidze Mistrzów i dobrze zacząć w FA Cup. Jest wiele rozgrywek przed nami i najważniejsze jest teraz, by trzymać się razem jak dobra rodzina i walczyć o wszystko. Chcemy walczyć w każdym meczu, który mamy do rozegrania.
Warte odnotowania jest to, że po meczu z Sheffield United menadżer i Jordan Henderson mówili o tym, że wierzą, że jest jeszcze przestrzeń do rozwoju...
Musimy się nawzajem pchać do przodu. Wiemy, na jakim poziomie mogą grać najbardziej doświadczeni zawodnicy. Menadżer to pierwsza osoba, która wie, że należy na nas naciskać, ponieważ zna nasze możliwości. Nie możemy spaść w meczu nawet o pięć procent. Kiedy wygrywasz za każdym razem i jest ta mentalność zwyciężania, to może pojawić się moment wejścia w strefę komfortu, a to nie jest dobre. Nie chcemy tej strefy komfortu. Chcemy się za każdym razem poprawiać i uważamy, że jest jeszcze niezła przestrzeń do rozwoju. Widzicie, że jesteśmy na szczycie tabeli i mamy przewagę nad rywalami, ale ta przewaga może się zmniejszyć, więc musimy nadal wygrywać mecze i dawać jeszcze więcej szczęścia na boisku.
Tak już na koniec, skoro miałeś w piątek urodziny, jak podsumowałbyś miniony rok pod swoim kątem?
Poprzedni rok zacząłem w ciężkiej sytuacji, ponieważ byłem w trakcie ostatniego roku kontraktu z West Hamem, o czym każdy wie. Spędziłem tam dobry czas. Przez sześć lat grałem dla nich i naprawdę cieszyłem się tymi latami. Nie doszliśmy do porozumienia, więc zdecydowałem, że czas odpuścić i zacząć karierę gdzieś indziej. Jesteśmy piłkarzami i nie wiemy, gdzie będziemy grać w następnym sezonie lub w kolejnym, więc musimy zrobić wszystko, by cieszyć się pracą i tamtą decyzję podjąłem sam. To było długie lato z wieloma negocjacjami z różnymi klubami. Negocjowałem z hiszpańskimi drużynami, ponieważ byłem bez kontraktu, ale uważam, że cierpliwość, którą w sobie noszę, dała mi siłę do podjęcia odpowiedniej decyzji. Uważam, że najlepszy klub, jaki mógł do mnie zadzwonić, to ten klub, który do mnie zadzwonił. Jestem zatem tutaj i teraz. Cieszę się z tego czasu i naprawdę cieszę się, że mogę obchodzić urodziny z rodziną Liverpoolu, że mogę się rozwijać we wszystkich obszarach i mam nadzieję dalej wygrywać trofea z zespołem.
Komentarze (3)
Bez urazy, Kelleher to liga ogórkowa.
Zawodnik, który przez całą karierę bujał się po średniakach i nigdy nic nie wygrał, którego kariera w wieku 32 lat wydawała się dobiegać końca po tym jak West Ham nie przedłużył z nim kontraktu, niespodziewanie trafił dio najlepszego klubu na świecie gdzie stał się bohaterem i w którym już wznósł dwa trofea, z dużymi szansami na następne. Normalnie scenariusz na film :)