Podsumowanie meczu
Po bramkach Virgila van Dijka i Mohameda Salaha, Liverpool przypieczętował zwycięstwo nad odwiecznym rywalem i jest na najlepszej drodze do zdobycia mistrzowskiego tytułu. Już w tej chwili przewaga nad drugim w tabeli, Manchesterem City wynosi 16 punktów.
Liverpool był typowany jako faworyt przed meczem z Manchesterem United. Aktualny lider Premier League jest nie do powstrzymania, bowiem w tym sezonie zgubił punkty tylko w jednym spotkaniu. W październiku zremisowali 1:1 z Czerwonymi Diabłami na Old Trafford.
Solskjær znalazł wtedy sposób na piłkarzy The Reds i dopiero wyrównująca bramka Adama Lallany w końcówce spotkania pozwoliła uzyskać jeden punkt.
Manchester United nie należał do ekip, z którymi łatwo się grało Liverpoolowi. W ostatnich dziesięciu pojedynkach The Reds wygrali tylko jeden raz.
Dejan Lovren, Nathaniel Clyne, Naby Keïta, James Milner to lista zawodników kontuzjowanych i niemożliwy był ich występ przeciwko Manchesterowi United. Fabinho oraz Joel Matip powrócili do treningów kilka dni temu i pojawili się na ławce rezerwowych.
Na Anfield nie pojawili się: Scott McTominay, Paul Pogba, Marcos Rojo, Axel Tuanzebe oraz Marcus Rashford ze względu na odniesione urazy.
Arbitrem głównym spotkania był Craig Pawson, a w wozie VAR czuwał Paul Tierney.
Przez pierwsze minuty spotkania gospodarze, jak i goście zaczęli nieco niemrawo. Było sporo niedokładności w zagraniach, choć to piłkarze The Reds starali się utrzymywać przy piłce.
W 14. minucie spotkania udało się objąć prowadzenie podopiecznym Kloppa. Virgil van Dijk znakomicie zgubił krycie w polu karnym i po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przez Alexandra-Arnolda umieścił piłkę głową w siatce.
Dziesięć minut później futbolówka ponownie znalazła się w siatce Czerwonych Diabłów. Roberto Firmino oddał precezyjny strzał z głębi pola karnego nie dając szans De Gei na udaną interwencję, ale niestety bramka nie została uznana po interwencji VAR. Virgil van Dijk uniemożliwił schwytanie piłki golkiperowi zderzeniem z Hiszpanem.
W 27. minucie van Dijk fenomenalnie posłał podanie na kilkadziesiąt metrów do Salaha, a ten odegrał do nabiegającego w pole karne Firmino, lecz Brazylijczyk nieczysto trafił w piłkę i wylądowała ona obok bramki.
Osiem minut później piłka jeszcze raz wylądowała w siatce po strzale z bliskiej odległości przez Wijnalduma. Holender ostatecznie znalazł się na minimalnym spalonym i arbiter liniowy słusznie podniósł chorągiewkę.
W 41. minucie to goście mieli doskonałą okazję do zdobycia gola. Wan Bissaka otrzymał długie podanie z lewej strony w pole karne, a ten z pierwszej piłki odegrał do Pereiry, lecz nie udało mu się umieścić piłki w bramce. Zawodnik United nie udało się sięgnąć futbolówki.
W samej końcówce pierwszej połowy Sadio Mané znalazł się sam na sam z Davidem de Geą. Golkiper w tej sytuacji zachował się znakomicie i odbił piłkę nogą na rzut rożny.
Do przerwy piłkarze The Reds prowadzili 1:0.
Liverpool rozpoczął nakręcony drugą część spotkanie po kwadransie spędzonym w szatni. Po szybkim wyprowadzeniu piłki, płaskim dośrodkowaniu Robertsona do Mohameda Salaha miał obowiązek strzelenia drugiego gola z bardzo bliskiej odległośći. Egipcjanin jednak nie spodziewał błędu przeciwnika i nie złożył się dobrze do oddania strzału i piłka minęła słupek.
Chwilę później ponownie w natarciu znaleźli się gospodarze. Jordan Henderson zdecydował się na uderzenie ze skraju pola karnego, ale szybująca z ogromną prędkością futbolówka trafiłą w słupek.
Do 59. minuty można było mieć wrażenie, że piłkarze Manchesteru United zostali w szatni. Wówczas znakomitą okazję do wyrównania miał Martial. Po kombinacyjnej grze przed polem karnym Liverpoolu, Francuz znalazł się z piłką w polu karnym i oddał silny strzał, który przeleciał nad poprzeczką.
Cztery minuty później Wijnaldum szybko wyprowadził piłkę z własnej połowy i posłał prostopadłe do Mané. Senegalczyk wbiegł z piłką w pole karne i tracąc równowagę oddał niecelny strzał na bramkę.
W 66. minucie Klopp zdecydował się na pierwszą zmianę. Adam Lallana wszedł za Oxlade'a-Chamberlaina, a kilka minut później roszad dokonali goście. Juan Mata i Mason Greenwood pojawili się na boisku za Pereirę i Williamsa.
Po zmianach nastąpiła chwila spokoju w grze. Brakowało nieco dokładności w akcjach ofensywnych obu drużyn.
W 83. minucie na murawie zameldowali się Fabinho oraz Divock Origi. Weszli za Sadio Mané i Roberto Firmino.
Kilka minut później urazu doznał Luke Shaw i zmuszony był opuścić boisko. Diogo Dalot pojawił się na placu.
W ostatnich minutach gościom bardzo zależało na wyrównującej bramce, ale ich ataki były umiejętnie blokowane przez obrońców The Reds.
W ostatniej minucie doliczonego czasu gry, Liverpool zadał ostateczny cios, który przesądził o wyniku spotkania. Alisson po przechwycie piłki w swoim polu karnym, szybko zagrał do Salaha. Egipcjanin wystartował z własnej połowy w kierunku bramki rywali i nie dał się zatrzymać przez ścigającego go Daniela Jamesa i pewnie umieszcza piłkę w bramce.
Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:0 dla Liverpoolu. Piłkarze The Reds wykorzystali wcześniejsze potknięcie Manchesteru City, które zremisowało 2:2 z Crystal Palace i Leicester City - porażka 1:2 z Burnley i umacnia się w fotelu lidera z przewagą szesnastu punktów nad drugimi w tabeli Obywatelami.
Składy:
Liverpool: Alisson Becker - Trent Alexander-Arnold, Joe Gomez, Virgil van Dijk, Andrew Robertson - Alex Oxlade-Chamberlain (66' Adam Lallana), Jordan Henderson, Georginio Wijnaldum - Mohamed Salah, Roberto Firmino (83' Divock Origi), Sadio Mané (83' Fabinho)
Manchester United: David De Gea - Victor Lindelöf, Harry Maguire, Luke Shaw (87' Diogo Dalot) - Aaron Wan-Bissaka, Fred, Nemanja Matić, Brandon Williams (74' Mason Greenwood) - Andreas Pereira (74' Juan Mata) - Daniel James, Anthony Martial
Komentarze (5)
Zawsze w takiej formie pisaliśmy.
Poziom komentarzy na devilpage jest równy z poziomem gry tego ich tak zwanego zespołu. Nie ma się czym przejmować. Zazdrość ich zrzera po prostu. Przed nimi bardzo długa droga żeby zacząć marzyć przynajmniej o trzecim miejscu. Ja osobiście tam nie wchodzę i nie czytam tych dziecinnych głupot. Pozdrawiam.
YNWA