Jürgen Klopp po meczu z United
Jürgen Klopp po niedzielnym meczu, wygranym z Manchesterem United 2:0, był pod wrażeniem występu swojej drużyny. Niemiec pochwalił też atmosferę na Anfield, która ostatecznie „poniosła” jego piłkarzy do zwycięstwa.
The Reds dzięki zwycięstwu nad swoim odwiecznym rywalem mają już 16 punktów przewagi nad resztą stawki w Premier League, mając do rozegrania zaległy mecz.
Wynik spotkania otworzył Virgil van Dijk w 14. minucie spotkania, uderzając piłkę głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zaś w ostatniej akcji meczu trzy punkty zapewnił Liverpoolowi Mohamed Salah po efektownej asyście Alissona Beckera.
Poniżej przedstawiamy Państwu pełny zapis pomeczowej konferencji prasowej Jürgena Kloppa…
O swoich przemyśleniach po meczu…
To był dobry mecz, naprawdę dobry mecz. To był z pewnością jeden z najlepszych meczów derbowych, jakie zagraliśmy dotychczas. Momentami wręcz dominowaliśmy. Nie podobało mi się ostatnich pięć, czy siedem minut pierwszej połowy, jednak nic tak naprawdę się nie wydarzyło – to my po prostu nie dominowaliśmy tak jak wcześniej. Zagraliśmy wybitnie dobrze, zdominowaliśmy przeciwnika, graliśmy dokładnie w tych przestrzeniach, w których musieliśmy. Gdy zobaczyliśmy ich skład, było jasne, co chcą zrobić. Chłopaki wykorzystali przestrzenie bardzo dobrze – 6-ka cofała się, byliśmy w odpowiednim miejscu, boczni obrońcy wychodzili wysoko, byliśmy elastyczni, tworzyliśmy wiele sytuacji. Zdobyliśmy gola po stałym fragmencie, ale mieliśmy też oczywiście inne sytuacje. Początek drugiej połowy był absolutnie brutalny w naszym wykonaniu – wow. Doskoczyliśmy do nich i mieliśmy co najmniej trzy, cztery okazje na zdobycie gola, jednak nie wykorzystaliśmy ich. Jak to zwykle wtedy bywa i jak to często bywało w tym sezonie – przeciwnik miał w takiej sytuacji szansę na powrót do gry. Tak też się stało.
Musieliśmy się bronić. Organizacja była w porządku, jednak po organizacji jest jeszcze wyczucie czasu, czyli: „Kiedy dochodzi do starć i w jakich miejscach?”. Byliśmy trochę spóźnieni w tych momentach i dlatego oni czasem przedzierali się, dlatego mieli swoje szanse do wykorzystania. My jednak broniliśmy się wówczas z pasją, z sercem, itd. Daliśmy się też ponieść atmosferze trybun, co było świetne. Wtedy przyszła ostatnia sytuacja – co za asysta Alissona Beckera i co za gol Mo Salaha. To był pojedynek biegowy dwóch naprawdę szybkich zawodników, a Mo wykorzystał w nim swoje doświadczenie. To był moment wielkiej ulgi.
O tym, czy nie frustrowało go to, że trzy punkty nie zostały zabezpieczone nieco wcześniej…
Niezupełnie. Tak, jak mówiłem, nie bierzemy niczego za pewnik. Bierzemy to, co dostajemy. Zdobywamy gole w danych sytuacjach lub nie. Nawet jeśli nie trafisz w dobrej sytuacji, możesz wyciągnąć z tego dużo pozytywów, ponieważ wiesz, jak to zrobiłeś. Weźmy za przykład okazję Sadio Mané, która choć nie wyglądała jak okazja, to w podobnych okolicznościach Sadio strzelił gola przeciwko Chelsea w Superpucharze Europy. Gdy zagrywa do Bobby’ego, a Bobby oddaje mu piłkę, jest to zagranie wprost z treningu. To wyjątkowe. Tym razem Sadio nie uderzył czysto piłki, więc nie było z tego nawet rożnego, ale te sytuacje są wybitne. Nie jestem sfrustrowany, ale wolałbym, żebyśmy oczywiście strzelali częściej, bo to dobre na nerwy. Koniec końców, naprawdę wierzymy, że rezultat jest wynikiem naszego występu. Jeśli spojrzeć na nasz występ na przestrzeni 90, 95, czy 98 minut, zdecydowanie zasłużyliśmy na zwycięstwo i to jest wszystko, czego chcieliśmy. Wszystko dobrze.
O pracy nad stałymi fragmentami gry…
My po prostu analizujemy rywali i to, co możemy, próbujemy wykorzystać. Oczywiście przeciwnik może zmienić pewne rzeczy, wtedy zastanawiamy się nad tym, czy to tworzy przestrzenie, które możemy wykorzystać? Co możesz, a czego nie możesz wykorzystać? Czasami odpowiedzi są tam, a czasami nie, ale ważne jest, że na każdy mecz mamy swoje schematy rozgrywania stałych fragmentów. To wszystko praca Pete’a Krawietza i chłopaków od analizy, oni bardzo się do tego przykładają. Tym razem chcieliśmy, by Virg był w rejonie krótkiego słupka, jednak jeśli spojrzeć na powtórkę, Hendo również był bez krycia na długim słupku. Nie był zaangażowany w tę akcję, bo zdobyliśmy gola po strzale z krótkiego słupka, ale był całkowicie niekryty. Takie rzeczy się trenuje – czasem to zadziała, a czasem nie. To nie tak, że Manchester United spisuje się wyjątkowo słabo przy stałych fragmentach, czy coś w tym stylu. Ich piłkarze są we właściwych miejscach; wszyscy starają się w tych momentach uzyskać przewagę nad nami, więc my też musimy tego spróbować i to właśnie robimy.
O więzi, jaka łączy kibiców z zespołem z Anfield, i jej wpływie na wyniki…
Mam to wytłumaczyć? Nie bardzo umiem, długo się nad tym nie zastanawiałem – jednak nie biorę tego za pewnik. Myślę, że w tym momencie u wszystkich, nawet tych w salonach przed telewizorami – i jeśli moglibyśmy dostać także ich energię, to również pomogłoby – można wyczuć wiele pasji w kontekście Liverpool Footbal Club na całym świecie. Musimy to rozwijać, to jasne. Myślę, że już to powiedziałem, ale ludzie pomogli nam przetrwać trudny okres. To wyjątkowe, absolutnie wyjątkowe – mam na myśli atmosferę tutaj. Każdy wie o tym, ale to się nie dzieje ot tak – każdy musi być na nogach, by stworzyć taką atmosferę. Chłopaki próbowali wszystkiego na boisku, by ją wytworzyć, ale jeśli nie idą za tym trybuny, wtedy jest kompletnie inaczej. To dlatego naprawdę uwielbiam tę relację między atmosferą na trybunach a atmosferą na boisku. To olbrzymia pomoc. Gdybyśmy nie grali dobrze, atmosfera nie byłaby taka – gdyby zaś atmosfera nie była taka, my nie zagralibyśmy tak dobrze. To proste.
O marzeniach fanów…
Mogą śpiewać cokolwiek zechcą – może poza moim nazwiskiem zanim skończy się sezon! Nie jestem tu po to, by dyktować kibicom, co mają śpiewać. Gdyby nasi fani nie byli teraz w dobrych nastrojach, byłoby to naprawdę dziwne. Jedyna rzecz, jaką mogę na ten temat powiedzieć, to to, że jesteśmy tu, by pracować. To takie proste. Oczywiście towarzyszy temu pozytywna atmosfera nawet przy okazji wywiadów po meczu, ale muszę pozostać skoncentrowany nawet podczas nich, ponieważ wiem, że już w czwartek gramy z Wilkami. Taka jest prawda. Jeśli mam być szczery, interesuje mnie tylko ten mecz i nic więcej. Fani mogą jednak oczywiście śpiewać, co zechcą – pod warunkiem, że wykonują swoją robotę podczas meczu, wszystko w porządku. Póki co nie będziemy z nimi imprezować, ale to nie problem, bo znamy swoją pracę.
Komentarze (1)
Jego podejście i pokora nie ma sobie równych.