Podsumowanie meczu
Podopieczni Kloppa wracają z Madrytu pokonani. Madrytczycy po bramce Saúla Ñígueza w 4. minucie zdołali utrzymać jednobramkowe prowadzenie do końca. Jednak nic nie jest przesądzone i czeka nas niezwykle ciekawy rewanż za trzy tygodnie na Anfield.
Po ponad dwóch miesiącach wróciła Liga Mistrzów. Obrońca trofeum w pierwszym spotkaniu 1/8 finału przyjechał na Wanda Metropolitano, aby zmierzyć się z Atlético Madryt prowadzone przez Diego Simeone.
Atlético do wtorkowego spotkania przystąpiło osłabione brakiem kontuzjowanych Kierana Trippiera, Hectora Herrery i João Félixa. Do dyspozycji Diego Simeone powrócili: Diego Costa i Alvaro Morata.
Liverpool musiał sobie radzić bez Nathaniela Clyne’a oraz Xherdana Shaqiriego, którzy pauzowali ze względu na odniesione urazy.
Arbitrem głównym spotkania był Szymon Marciniak.
Goście już od samego początku spotkania próbowali wysoko atakować rywala, intensywnym pressingiem.
Już w 4. minucie meczu wynik otworzył Saúl Ñíguez, który w zamieszaniu wykorzystał to, że futbolówka znalazła się pod jego nogami i umieścił piłkę w siatce. Bramka padła po dograniu z rzutu rożnego, a piłka dość pechowo odbiła się od nóg Fabinho i trafiła pod nogi Saúla.
Po kwadransie gry Liverpool przejął kontrolę nad przebiegiem gry, ale nadal nie mógł przedostać się w głąb pola karnego.
W 20. minucie spotkania gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie. Po dograniu Correi piłkę w ostatnim momencie wybił obrońca the Reds.
Sześć minut później Morata z lewej strony pola karnego znalazł się w dobrej sytuacji i oddał strzał, który świetnie wybronił nogami Alisson.
W 30. minucie spotkania Robertson próbował zaskoczyć rywali strzałem z dystansu, ale Szkot mocno chybił. Minutę później podobną próbę podjął Fabinho, z takim samym skutkiem.
Pięć minut później Liverpool miał fantastyczną okazję, aby wyrównać stan meczu. Firmino dograł w polu karnym do lepiej ustawionego Salaha i wydawać się mogło, że już nic nie uratuje drużyny Atlético przed utratą gola, ale w ostatniej chwili strzał Egipcjanina zablokował Felipe.
Do gwizdka kończącego pierwszą połowę meczu nie zmienił się wynik na tablicy. 1:0 dla Atlético Madryt.
Jeszcze przed rozpoczęciem drugiej części obaj trenerzy zdecydowali się na zmiany. W barwach Rojiblancos za Lemara wszedł Marcos Llorente, natomiast w ekipie the Reds Klopp zdecydował się na zmianę Mané, który kilka minut przed zakończeniem pierwszej połowy otrzymał żółtą kartkę. Niemiec nie chciał ryzykować utraty Senegalczyka w tak ważnym dwumeczu i wpuścił za niego Divocka Origiego.
W 52. minucie Joe Gomez zdecydował się zagrać długie podanie z głębi pola w kierunku wbiegającego w pole karne Salaha, lecz ten minimalnie chybił strącając piłkę głową obok bramki Oblaka.
Liverpool przez następne minuty całkowicie dominował i zamykał momentami gospodarzy we własnym polu karnym, lecz nie przynosiło to żadnych efektów w postaci okazji podbramkowych.
W 70. minucie meczu na murawie pojawił się Vitolo za Moratę.
Minutę później na silny strzał z dużej odległości zdecydował się Renan Lodi, ale piłka przeleciała obok słupka bramki Alissona.
Chwilę potem Salah opuścił boisko, a w jego miejsce pojawił się Alex Oxlade-Chamberlain.
W 73. minucie doskonałą okazję zmarnował Henderson. Po dograniu w polu karnym przez Origiego, kapitan Liverpoolu zdecydował się na strzał z pierwszej piłki, lecz minimalnie chybił. Gdyby tylko piłka leciała odpowiednim torem to znalazłaby się w siatce, a Oblak nie miałby wiele do powiedzenia.
Cztery minuty później Ángel Correa zszedł z boiska, a za niego zameldował się Diego Costa.
Kilka chwil później urazu doznał Jordan Henderson i zmuszony był opuścić boisko. Klopp zdecydował się wpuścić Jamesa Milnera.
W ostatnich minutach spotkania gospodarze w każdej możliwej chwili próbowali kraść cenne sekundy, natomiast Liverpool grał zbyt nerwowo i malały szanse, aby mogli doprowadzić do wyrównania.
Z nerwów nie wytrzymał Klopp i dwie minuty przed końcem został upomniany przez Szymona Marciniaka żółtą kartką.
Nawet po doliczeniu czterech minut przez arbitra gościom nie udało się stworzyć dogodnej okazji, aby pokusić się o wyrównującą bramkę.
Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla podopiecznych Cholo Simeone. Choć drużyna Rojiblancos schodziła z murawy w dobrych nastrojach, to mimo to muszą mieć się na baczności, bo sprawa awansu jest nadal otwarta. Do rewanżu na Anfield dojdzie za 3 tygodnie.
Składy:
Atlético: Jan Oblak - Šime Vrsaljko, Stefan Savić, Felipe, Renan Lodi - Koke, Thomas Partey, Saúl Ñíguez, Thomas Lemar (46' Marcos Llorente) - Álvaro Morata (70' Vitolo), Ángel Correa (77' Diego Costa)
Liverpool: Alisson Becker - Trent Alexander-Arnold - Joe Gomez, Virgil van Dijk, Andrew Robertson - Jordan Henderson (80' James Milner), Fabinho, Georginio Wijnaldum - Mohamed Salah (72' Alex Oxlade-Chamberlain), Roberto Firmino, Sadio Mané (46' Divock Origi)
Komentarze (3)
Widziałem dziś wywiad pomeczowy z Jurgenem i ku mojemu zdziwieniu śmiał się jak małe dziecko. On doskonale wie o co chodzi i widocznie już ma w głowie jakiś plan na nich. Nie byłby tak pewny siebie gdyby nie był pewny zwycięstwa na Anfield. Nawet zapowiedział głośne powitanie, więc wydaje mi się że po pierwszej połowie skończy się to małpowanie Simeone. Taki rezultat 1:0 to jest właśnie najlepszy z możliwych niekorzystnych i to nie ze względu na straty i możliwość szybkiego odrobienia, ale przede wszystkim na duży materiał do analizy dla naszego sztabu i ułożenie taktyki. Jak Jurgen się uśmiecha i żartuje z redaktorem, to my tym bardziej nie mamy powodu do zmartwień. YNWA :)