Nowa liga, nowy klub, nowy Mignolet
Simon Mignolet korzystał z laptopa w swoim pokoju, relaksując się w luksusowym hotelu La Reserve w Knokke-Heist, kilka minut jazdy na północ od Brugii, kiedy jego telefon wpadł w szał. - Zajmowałem się właśnie sprawami związanymi z ubezpieczniem, gdy nagle wszystkie wiadomości zaczęły się pojawiać – mówi Belg w rozmowie z Jamesem Pearce'm.
- To musiało być około 20 wiadomości w ciągu kilku sekund. Zacząłem panikować i pomyślałem: Kurwa, do diabła, co się tutaj dzieje?! Kiedy zacząłem je czytać, zdałem sobie sprawę, co się wydarzyło na Anfield. Nawet nie oglądałem tego meczu, ponieważ kanał, na którym mógł być wyświetlany, nie był dostępny w moim pokoju.
Był piątek, 9 sierpnia 2019 r. Cztery dni wcześniej Mignolet podpisał umowę z nowym klubem, kompletując przeprowadzkę z Liverpoolu do Brugii, której suma opiewała na 6,4 miliona funtów. W wieku 31 lat był już zdesperowany, aby podjąć nowe wyzwanie po spędzeniu ostatnich osiemnastu miesięcy na ławce rezerwowych. Alisson był zawsze pierwszym wyborem w drużynie Jürgena Kloppa – tak samo w Premier League, jak i w Lidze Mistrzów przez cały sezon 2018-19. Jednak chwilę po tym, gdy Belg przenosił się do swojego kraju ojczystego – Becker odniósł kontuzję łydki w wygranej konfrontacji z Norwich, która wyeliminowała go z gry na 10 tygodni. Dla nowego drugiego bramkarza – Adriana – była to okazja do rozegrania więcej niż jednego spotkania i zaliczenia zadowalającej serii konfrontacji.
- Wiem, co wszyscy myśleli: „Simon popełnił wielki błąd. Pożałuje teraz, że opuścił Liverpool”. Tak w istocie nie było. – mówi Mignolet.
- Przemyślałem wszystko. Mógłbym zostać w Liverpoolu. Grałbym w krajowych pucharach i innych grach, gdyby „Ali” [Alisson] doznał w pewnym momencie kontuzji. Ale wiedziałem też, że Becker jest tak dobrym bramkarzem, że bez względu na to, jak dobrze sobie radzi sobie Adrian, po kontuzji za chwilę znów powróci do zespołu.
- Tak, prawdopodobnie zagrałbym od 10 do 15 meczów w sezonie – ale potem znalazłbym się w takiej samej sytuacji jak wcześniej. Chciałem być tam, gdzie będę ważną częścią zespołu – w samej szatni, jak i na boisku – tydzień w tydzień.
Mignolet na pewno zaznaczył swoją obecność na piłkarskiej mapie Europy od momentu powrotu do ojczyzny. Żaden inny bramkarz na kontynencie w dziesięciu wiodących ligach nie zachował od niego więcej czystych kont.
Imponujący wynik 15 wygranych w 23 meczach ligowych pomógł Brugii zdobyć dziewięciopunktową przewagę na szczycie tabeli pierwszej ligi belgijskiej. Kolejne występy sprawiły, że Simon został koronowanym bramkarzem roku 2019 w lidze - mimo przybycia dopiero w sierpniu. Pojedynek z Antwerpią czeka jego drużynę w finale Pucharu Belgii w przyszłym miesiącu, a wokół malowniczego miasta wciąż panuje gwar z powodu rozgrywki z Manchesterem United.
- Ta nagroda była wielkim zaszczytem - mówi z uśmiechem Mignolet - Jestem zadowolony z mojej formy. Minęło dużo czasu, odkąd zachowałem tyle czystych kont.
- Belgijskiemu klubowi nie jest łatwo pozostać w Lidze Europy na tym etapie sezonu, ale wciąż walczymy na trzech frontach. Wszystko idzie dobrze i jestem naprawdę szczęśliwy. Życie jest dobre. Nie wyobrażałem sobie, że w tej chwili będzie lepiej.
Spotykamy się po szkoleniu w hotelu Weinebrugge na obrzeżach Brugii, w północno-zachodniej Belgii, i wyruszamy w dwie godziny jazdy na drugą stronę kraju do rodzinnego miasta Mignoleta: Sint-Truiden, jedziemy jego czarnym Audi Q7.
Kiedy poruszamy się drogą obwodową E40, Simon porusza nowe wątki w kontekście ostatnich sześciu lat na Anfield, które przypominały rollercoaster. Presję gry dla Liverpoolu, życie w drużynie Kloppa, mierzenie się z Lorisem Kariusem o miejsce w bramce, a potem z Alissonem.
Belg został ojcem po raz pierwszy w październiku, kiedy jego żona urodziła syna – Lexa.
- To była dla mnie niesamowita zmiana – mówi - Wybrał dobry dzień na to, by przyjść na świat – w czasie przerwy na spotkania reprezentacyjne. To oznaczało, że byłem w stanie być obok mojej żony podczas porodu i spędzić pierwsze pięć dni z synem bez obowiązku uczestniczenia w treningach.
- Jest karmiony mlekiem butelkowym, więc od samego początku mogłem pomagać w porach karmienia. W czasie dni meczowych moja żona przejmuje tego typu obowiązki, ale w inne dni – mogę być obok. Nie mam problemu ze zmianą pieluch!
- To dla mnie nowy świat, nowe życie, ale zdecydowanie niesamowite doświadczenie. Mamy szczęście, że Lex lubi spać. Ojcostwo daje tobie nowy rodzaj odpowiedzialności oraz inne spojrzenie na dotychczas trywialne sprawy. Zmienia się Twoja perspektywa na rzeczy, które dotychczas były nieistotne. Kiedy jesteś ojcem – doceniasz to, co jest naprawdę ważne, twoje spojrzenie jest lepsze.
Odejście Mignoleta było raczej spodziewanym ostatniego lata, ale w ostatnim tygodniu okienka nikt nie był w stanie odpowiedzieć na oczekiwania finansowe Liverpoolu. Simon musiał skonfrontować się z prawdopodobieństwem, że znów może stać się rezerwowym – umowa została sfinalizowana krótko przez finałem Tarczy Wspólnoty z Manchesterem City.
Po pożegnaniu się z kolegami w szatni, poleciał od razu do Londynu, skąd wylądował w Belgii, aby sprawnie przejść testy medyczne oraz podpisać pięcioletni kontrakt.
- Ostatniej zimy, prezydent klubu [Bart Verhaeghe] przysłał do mnie wiadomość, by sprawdzić grunt pod potencjalne przenosiny, ale nie był to odpowiedni czas dla mnie, tak samo jak i dla Liverpoolu – wyjawił.
- Potem, już w lecie, wrócili do mnie z tematem w późnym momencie okienka, przez co wszystko przebiegło bardzo szybko. Biorąc pod uwagę okienko w Anglii, które zamyka się wcześniej, niż w innych krajach – Liverpool potrzebował rozwiązać tę sprawę, by móc ściągnąć ewentualne zastępstwo w moje miejsce.
- Inne drużyny także były zainteresowane moimi usługami, jednak to Club Brugge wynegocjowali najszybciej satysfakcjonujące stawki z Liverpoolem oraz mieli w zanadrzu odpowiedni kontakt.
Sprzedali wtedy Wesleya [Moraes, 22 miliony funtów] oraz [Marvelous] Nakambę [10 milionów funtów] do Aston Villi, przy okazji sprzedając [Arnaut Danjuma] Groenevelda do Bournemouth [13.7 milionów funtów] – to dawało pewność, że Club Brugge może zapłacić za Mingoleta.
- Cieszyłem się, że poszło to wszystko tak gładko i jakby poza mną. Rozmawiałem pojedynczo z każdym z piłkarzy w szatni po rozegraniu Tarczy Wspólnoty i podziękowałem za czas, który wspólnie spędziliśmy. Dwa dni później grałem już w Champions League w rozgrywkach kwalifikacyjnych przeciwko Dynamo w Kijowie. To było szaleństwo.
Benfica, Porto, Bournemouth oraz Villa kontaktowały się z Belgiem już zeszłego lata. Mignolet wcześniej wzbudził zainteresowanie takich klubów jak Besiktas, Napoli oraz Fulham.
Czy Simon miał jakiekolwiek obawy przez odejściem do innego klubu? – gdzie przestawał stać w światłach reflektorów, które padają na najlepiej grający klub na świecie, by potem przenieść się do mniej luksusowego miejsca pracy?
- Oczywiście. Jeśli mam być szczery, gdybyś zapytał mnie o coś podobnego rok temu, nie widziałbym siebie w lidze belgijskiej.
- Natomiast zaoferowali mi pięcioletni kontrakt, była możliwość gry w Champions League… To było bardzo trudne, by znaleźć klub, który zaoferuje warunki odpowiednie dla mnie oraz Liverpoolu.
- Moja codzienność nie uległa znacznej zmianie w kontekście sportowym. Jakość boiska treningowego to chyba najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek zdarzyła się w mojej karierze. Jest lepsze od Melwood pod względem możliwości. To jasne, Liverpool za kilka chwil będzie mieć jeszcze lepszy standard!
- Club Brugge to naprawdę wielki klub. Właściwie są zbyt wielcy na belgijską ligę. Mówi się teraz o tym, by połączyć kluby z Belgii oraz Niderlandów w jedne rozgrywki.
- Byłem naprawdę zaskoczony standardem, który został tutaj wypracowany. Gent także gra w europejskich pucharach pośród 32 innych drużyn. Spójrz na zawodników, którzy wrócili tutaj z innych klubów Europy. To na przykład Kevin Mirallas [Antwerp], Wesley Hoedt [Antwerp], Laurent Depoitre [Gent] oraz, oczywiście, Vincent Kompany [Anderlecht]. Widzę, że w tej lidze wszystko zmierza w odpowiednim kierunku. Myślę, że wykonałem odpowiedni ruch.
- Bałem się, że gdybym siedział na ławce w Liverpoolu do końca mojego kontraktu, miałbym 33 lata. Im dłużej siedzisz na ławce, tym trudniej jest znaleźć nowy klub, w którym będziesz mógł być pierwszym wyborem.
- Dodatkowo, wraz z nadchodzącym Euro tego lata, Roberto Martinez zapowiedział, że oczekuje, bym znów grał regularnie, abym był dobrze przygotowany do turnieju.
Mignolet został zakontraktowany przez Brendana Rodgersa. W swoim debiucie zbliżył się bardzo do zdobycia tytułu przez Liverpool, a rozpoczął swoją przygodę od obrony karnego w potyczce ze Stoke City, kiedy, nawet po dobitce, spudłował Jonathan Walters.
Odnajdując się w bramce, której w tamtym okresie strzegł Brad Jones, pozostał pierwszym bramkarskim wyborem oraz ustabilizował swoją pozycję w klubie, kiedy w październiku 2015 stery objął Jürgen Klopp – za dobrą grę został nagrodzony przedłużeniem kontraktu.
Jednakże, w tym samym udanym sezonie, Klopp zakontraktował Lorisa Kariusa z Mainz – stawiając coraz częściej na swojego rodaka. W momencie kiedy Niemiec odniósł kontuzję ręki – Belg był w stanie zastąpić go w bramce.
Seria niefortunnych zdarzeń Lorisa Kariusa pozwoliła na to, by Mignolet mógł sprawnie ratować swój zespół przed utratą punktów i zagrzać miejsce w pierwszej czwórce sezonu 2016-17.
- Jestem dumny z tego, w jaki sposób nawiązywałem rywalizację, i jak mogłem pomóc drużynie w drugiej połowie sezonu – mówi Belg. - Obrony przeciwko West Brom, Stoke oraz Watford, kiedy wygrywaliśmy tego typu spotkania – pozwoliły mi wrócić mi do formy.
- Bez tego trudno byłoby nam nawiązać jakąkolwiek walkę od finał w Kijowie, w kontekście Ligi Mistrzów. Cieszę się, że mogłem pomóc drużynie — szczególnie poprzez obronę karnego w fazie play-off przeciwko Hoffenheim [żeby zakwalifować się do fazy grupowej]
Klopp ogłosił, że Mignolet zostatnie numerem jeden w bramce w Premier League, natomiast Karius będzie rozpoczynać w Champions League.
Cała ta sytuacja wywołała niepewność u bramkarzy. W styczniu Klopp zmienił swoje nastawienie i zdecydował się postawić w pełni na Kariusa. Kiedy Mignolet rozegrał świetny mecz przeciwko Burnley w Nowy Rok, nie wiedział, że jest to jego ostatnie spotkanie na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
- Trudno było to znieść. Niełatwo jest siedzieć i po prostu się temu przyglądać - mówi.
- Zadajesz pytania. Chcesz wiedzieć dlaczego. Próbujesz znaleźć odpowiedzi, ale nie zawsze są ci one udzielane. Musiałem uszanować decyzję bossa.
- Piłka nożna może być czasem dziwnym biznesem. W jednej minucie powiedziano mi, że właśnie odpoczywam, a potem nie grałem już przez resztę sezonu.
Mignolet nie powie tego publicznie, ale jasne jest, że miał trudności z zaakceptowaniem gry jako drugi bramkarz przy Kariusie. Słusznie czuł, że był po prostu lepszym wyborem. Trenowali razem każdego dnia, ale nie stracili między sobą szacunku.
Więc musiałeś czuć mieszane emocje, kiedy siedziałeś na ławce, gdy Karius zanotował nieudany mecz w finale z Realem Madryt? - Nie. Tej nocy obchodziło mnie tylko to, żeby Liverpool wygrał Ligę Mistrzów - mówi stanowczo Mignolet.
- To było o wiele większe zdarzenie, niż mogłoby się wydawać – dla mnie lub każdej innej pojedynczej osoby. Chodziło o klub, zespół, fanów. To było dewastujące. Ale potem oczywiście myślisz: „A co, gdybym tam był?” Naprawdę nie chcę o tym więcej mówić.
Sposób, w jaki Mignolet mówi o Alissonie, jest zgoła inny. Życie przy Brazylijczyku było zupełnie inną historią.
Wpływ Alissona na drużynę był ogromny już zaraz po tym, jak podpisał kontrakt na wartość 65 milionów funtów w lipcu 2018 r., Krótko mówiąc, była to rekordowa kwota za bramkarza – natomiast Karius został wypożyczony do tureckiego klubu Besiktas.
- Już po pierwszym dniu wspólnego treningu było jasne, że Liverpool kupił niesamowitego bramkarza. Nie widzę nikogo, kto mógłby mu dzisiaj dorównać - mówi Mignolet.
- Ma tyle naturalnego talentu i wspaniałą etykę pracy. Pomogłem mu w procesie aklimatyzacji i dostosowania do angielskiego futbolu. Myślę, że wiele się od siebie nauczyliśmy. Stawianie czoła Mo [Salah], Sadio [Mane] i Bobby’emu [Firmino] każdego dnia jest najlepszym testem, jaki możesz mieć jako bramkarz.
- Jestem kimś, kto uwielbia trenować, a moim zadaniem było nie ustępować Alissonowi. Wiedziałem, że muszę utrzymywać wysoki poziom, nie tylko dla zespołu, ale także dla siebie, na wypadek, gdyby pojawiło się nowe wyzwanie.
- Ali jest kompletnym bramkarzem. Jego gra nie ma wad. Uratował drużynie wiele punktów. W ubiegłym sezonie, kiedy już z nami grał, było mi znacznie łatwiej zaakceptować bycie na ławce. Tak samo jest z drużyną narodową, jeśli chodzi o bycie za Thibautem [Courtois], ponieważ gra on zjawiskowo w Madrycie.
- Nie jestem głupi. Nie powiem, że coś jest czarne, kiedy jest białe. Zawsze staram się być obiektywny. W piłce nożnej nie zawsze jest łatwo, ale musisz być ze sobą szczery.
- To było jasne i oczywiste. Alisson był bardzo dobrym bramkarzem i bardzo pomógł drużynie, tak samo, jeśli chodzi o znaczenie Virgila [van Dijk].
Mignolet ścigał się z Alissonem po ostatnim zwycięstwie Ligi Mistrzów w czerwcu nad Tottenhamem Hotspur. Być może nie występował często w drodze do Madrytu, ale rozkoszował się zwycięstwami razem z drużyną, po wszystkich nieudanych sezonach Liverpoolu.
- Wszyscy byli razem w Madrycie - wspomina Belg.
- To było coś wyjątkowego i dzięki więzi w drużynie wszyscy czuliśmy się częścią czegoś wyjątkowego - nawet ci, tacy jak ja, którzy nie grali zbyt wiele.
- To był idealny sposób na zakończenie etapu kariery w Liverpoolu. Bardzo pozytywnie wspominam tamten czas. Oczywiście były chwile, które mogłyby być lepsze. Ciągle patrzę w przeszłość i myślę „Co jeśli?”; Ale to już przeszłość. Czasami najlepiej po prostu zostawić wszystko za sobą. Nie chcę patrzyć z żałością na to, co się wydarzyło.
- W swojej karierze zawsze starałem się być profesjonalistą i robić rzeczy we właściwy sposób. Dziękuję Liverpoolowi za szanse, które dali mi do gry w takim klubie, na takim poziomie, na tak niesamowitym stadionie. Liverpool również wyciągnął z tego sporo korzyści, więc ostatecznie wszyscy byli szczęśliwi.
- Miło było usłyszeć to, co powiedział James Milner, kiedy odszedłem [vice-kapitan pochwalił Mignoleta za wykazanie: „najlepszej postawy, jaką kiedykolwiek widział w swoim życiu” oraz za to, że „jest świetną postacią w szatni”] Być może nadal byłem ważny dla Liverpoolu w zeszłym sezonie, ale ty też chcesz mieć to uczucie na boisku, na przykład: kiedy dokonujesz spektakularnej obrony, która pomaga zespołowi wygrać.
Mignolet wrócił do Melwood tylko raz, aby opróżnić szafkę, ale pozostaje w kontakcie z Kloppem, Alissonem i trenerem bramkarzy – Johnem Achterbergiem.
Jego drużyna w fantasy Premier League ma silne naleciałości drużyny z Liverpoolu, co czyni go obecnie liderem w mini-lidze utworzonej przez zawodników z Brugii.
- Mam w zespole Virgila, Jordana i Mo - mówi. - Zawsze pokuszę się o trochę informacji wewnętrznych, aby mieć pewność, że będę na bieżąco!
- Nadal rozmawiam z Johnem Achterbergiem i mam też kilka wiadomości od Jürgena. Rozmawiałem z Alim po tym, jak doznał kontuzji, aby życzyć mu powodzenia i utrzymuję kontakt z kilkoma innymi facetami na Instagramie. Oczywiście widzę często Divocka, kiedy jesteśmy w trakcie zgrupowania kraju.
- Jürgen przesłał mi gratulacje po tym, jak zakwalifikowaliśmy się do fazy grupowej Ligi Mistrzów i ponownie po udanym wyjeździe do Realu Madryt, a potem po zdobyciu trofeum bramkarza.
- Dzisiaj każda wiadomość z Liverpoolu to dobra wiadomość i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Gdy pozwala na to mój harmonogram, oglądam mecze The Reds.
Mignolet pozostawił drużynę, która dumnie dzierży koronę mistrza Europy i zapewniła sobie rekordową liczbę 97 punktów w zeszłym sezonie Premier League, tracąc nieznacznie tytuł mistrza na rzecz Manchesteru City. W tym sezonie jest zgoła inaczej.
Belg uważa, że Anfield zostało przygotowane na złotą erę Liverpoolu. Ludzie Kloppa są blisko zdobycia pierwszego tytułu od 30 lat, tracąc zaledwie dwa punkty przez cały sezon w lidze.
- To, co zrobili, nie jest wcale zaskakujące - podkreśla były bramkarz The Reds.
- Widziałem to na treningu każdego dnia. Było jasne, do czego jesteśmy zdolni. Wygrają Premier League i również mogą obronić tytuł zwycięzcy Ligi Mistrzów.
- Jürgen potrzebował czasu na wdrożenie swoich pomysłów i stylu, ale plony z tego, co zostało zasiane już pięć lat temu, na samym początku – widzimy teraz. Teraz jest czas, by zbierać owoce naszej pracy.
- Podpisanie umowy przez Van Dijka miało ogromne znaczenie. Od chwili przybycia Virgila było jasne, że zmieni się bardzo wiele. Nagle zespół osiągnął stabilność i widać było różnicę. Nawet w trudnych grach mogliśmy znaleźć sposób na wygraną.
- Kiedy masz napastników takich jak Mo, Sadio i Bobby oraz wszechstronnych graczy, takich jak Robbo [Andy Robertson] i Trent [Alexander-Arnold], zawsze zdobędziesz bramki. W tej chwili nie ma lepszego zespołu na świecie.
Mignolet byłby zachwycony, gdyby kapitan Jordan Henderson otrzymał nagrodę dla gracza roku przyznawaną przez PFA w uznaniu za zasługi w tym sezonie dla Liverpoolu.
- To wspaniałe, że Jordan w końcu otrzymuje pochwały, na jakie zasługuje - mówi.
- Niektórzy ludzie nie zawsze doceniali, jakim jest graczem. To nie tylko forma w tym sezonie; od lat jest bardzo ważny dla Liverpoolu. Może nie zawsze przyciąga wzrok, ale opanował do perfekcji robienie prostych rzeczy. Wcześniej wiele jego najlepszych zagrań pozostawało niezauważonych.
- Jest bardzo emocjonalnym kapitanem - zawsze popycha drużynę do przodu na boisku i w szatni. Nie tyle pod względem wielkich przemówień – po prostu mówi właściwe rzeczy prostym językiem. Zawsze daje odpowiedni przykład, by zachować odpowiednią mentalność danego dnia.
Nasza 160-kilometrowa podróż z Brugii do Sint-Truiden jest zakończona. Mignolet zaparkował na głównym placu i idziemy do Twenty Two Coffee – miejsca, które ma szczególne znaczenie dla Belga – kawiarnią tą operuje jego brat – Wouter.
Obrazy z kariery Mignoleta zdobią ściany. Jest ulubionym mieszkańcem tego miasta, a jego obecność wkrótce wywołuje emocje wśród mieszkańców popijających cappuccino.
Simon Mignolet w Twenty Two Coffee - miejscu z numerem 22 w nazwie, który nosił na koszulce Liverpoolu
Od momentu otwarcia w 2016 roku sklep i kawiarnia okazały się takim sukcesem, że musieli zmienić siedzibę na większą. Butelki z cold brew nie mieszczą się na półkach.
Mój brat tym zarządza, a ja pomagam w marketingu i brandingu - mówi.
- Zawsze lubiłem robić coś poza futbolem. Rozbudowaliśmy się online i wprowadzamy nasze produkty do innych sklepów. Gra w Brugii z pewnością pomaga biznesowi, ponieważ transmitujemy tam wszystkie mecze. Wszyscy kibice przychodzą do nas i oglądają mecze wieczorami.
Mignolet kupił dom nad morzem w Knokke-Heist, w pobliżu kompleksu szkoleniowego Brugii. Lubi grać dla menedżera Philippe'a Clementa, legendy klubu, który był częścią zespołu Coventry City pod koniec lat 90. W Brugii z pewnością nie brakuje mu ambicji.
- To bardzo dobry menedżer, który preferuje styl podobny do tego, w którym graliśmy w Liverpoolu - zawsze gra do przodu, zawsze stara się wywrzeć presję na przeciwnikach - mówi Mignolet.
- Mówimy o moim aktualnym klubie jako Liverpoolu Belgii, zarówno pod względem historii klubu, jak i sposobu myślenia ludzi oraz ducha walki. Nasz trener jest tego najlepszym przykładem.
- Brugia i Liverpool są takie same pod względem wielkości klubów w swoich krajach. Różnica polega na tym, jak duży jest Liverpool na całym świecie. Wszyscy oglądają Premier League i każdy ma swoją opinię. Każdy najmniejszy szczegół jest analizowany i staje się dokładnie opracowany. Czasami odczuwasz tę presję, kiedy jesteś tam zawodnikiem.
- Belgia jest szczególnym krajem pod względem zdobywania tytułu. Jesteśmy aktualnie przed, ale kiedy sezon regularny skończy się w przyszłym miesiącu - punkty są zmniejszone o połowę.
- Następnie grasz w mini-lidze przeciwko innym drużynom w pierwszej szóstce, aby ustalić, kto jest mistrzem. Oznacza to, że wciąż pozostaje wiele do zrobienia.
- Klub od dawna próbuje zbudować nowy stadion i wreszcie udało im się uzyskać pozwolenie. To kolejny krok naprzód. Z pieniędzmi zainwestowanymi w konfigurację nie ma różnicy w strukturze tutaj – w porównaniu do klubu takiego jak Watford, Crystal Palace czy Southampton.
Dla Mignoleta zmiana klubu był w pewnej mierze prosta – ale i on przeżył chwilę grozy podczas wygranej 2-1 nad Anderlechtem w zeszłym miesiącu.
Raca została rzucona na boisko, kiedy miał być wykonywany rzut karny – w bramce stał Mignolet. Kapitan Anderlechtu Vincent Kompany, ze złością rugał kibiców swojego klubu i podparł ramieniem kolegę z reprezentacji, pokazując wsparcie.
- Początkowo myślałem, że to tylko bomba dymna i chciałem ją podnieść, a potem rzucić za bramkę w neutralny obszar, aby gra mogła się toczyć dalej - mówi Mignolet.
- Ale kiedy szedłem w stronę tego czegoś, aby podnieść i wyrzucić, wnet się zapaliło. Miałem szczęście. Gdyby ten ogień zapalił się dwie sekundy później, moja ręka prawdopodobnie spoczywałaby na flarze – wole nie myśleć o tym, co by się mogło wydarzyć.
To, co zrobili kibice, było tak niebezpieczne, że Vincent chciał im wykrzyczeć wprost, że jestem częścią belgijskiego futbolu. W ten sposób jesteśmy jedną wspólnotą.
Po pokonaniu Dynamo Kijów i LASK Austria, aby dotrzeć do fazy grupowej Ligi Mistrzów, klub z Belgii został wrzucony do jednej grupy z Paris Saint-Germain, Realem Madryt i Galatasaray. Zremisowali 2:2 na Bernabeu i przegrali 1:0 z PSG na Parc des Princes, by ostatecznie zająć trzecie miejsce w grupie, wchodząc bezpośrednio w pierwszą rundę Ligi Europy. Gra z Manchesterem United nie budzi obaw po stronie ich trenera – Phillippe’a Clementa.
- Powinniśmy pokonać wtedy Real Madryt i straciliśmy sporo przeciwko PSG - dodaje Mignolet.
- Mieliśmy trudną przeprawę, ale dobrze się spisaliśmy. Powinniśmy mieć pewność, że uda nam się przetrwać. Nie mówię, że to zrobimy, ponieważ United wciąż są ogromnym klubem, ale powinniśmy wierzyć, że się uda. Jeśli zagramy tak, jak to zrobiliśmy z Realem Madryt i PSG, będziemy mieli szansę.
- Dzięki powiązaniom z Liverpoolem zapewne otrzymam „gorące przyjęcie” od ich fanów, ale nie martwię się o to. Nie mogę się doczekać gry w Anglii.
- Mam szczęśliwe wspomnienia z Old Trafford. Wygraliśmy tam 3:0, kiedy Stevie [Gerrard] strzelił dwa rzuty karne i znokautowaliśmy Czerwone Diabły w Lidze Europy w tym samym sezonie, w którym doszliśmy do finału [w 2015-16].
Mignolet mierzy się z Davidem de Geą, którego forma była przedmiotem wielu dyskusji w aktualnym, mało spokojnym sezonie dla United, z Ole Gunnarem Solskjaerem pod rosnącą presją. United zajmują ósme miejsce w Premier League, wygrywając zaledwie dziewięć z dwudziestu pięciu meczów ligowych.
- Mam duży szacunek do Davida. Jest świetnym bramkarzem. – dodaje Mignolet.
- Mam na myśli jego sytuację – jako bramkarz jesteś bardzo zależny od drużyny przed tobą. Gdy drużyna nie gra na najwyższym poziomie, wtedy na tej pozycji zawsze bardzo trudno jest się podnieść.
- David czuje się odpowiedzialny za wyniki. Oznacza to, że będzie próbował zrobić dodatkowe rzeczy, aby je poprawić, a czasem to nie pomoże.
- Bycie bramkarzem jest pewną specjalnością. Rywalizujemy ze sobą. Myślimy podobnie. Nie jesteśmy socjopatami, ale musisz być trochę szalony… w dobry sposób! Twoje usposobienie jest inne niż, powiedzmy, skrzydłowego. Zawodnikowi z innej pozycji trudno sobie wyobrazić, co przeżywamy. To może być trudne, by zachować odpowiednie nastawienie psychiczne, kiedy jesteś bramkarzem.
- Musisz być silny, ale to naprawdę silny mentalnie. Jesteś częścią zespołu, ale w rzeczywistości jesteś indywidualnym sportowcem. Twoje wyniki są analizowane indywidualnie. Im dłużej grasz, tym bardziej dowiadujesz się, jak sobie z tym poradzić. Masz coraz bardziej twardą skórę.
Mignoletowi nie jest obce radzenie sobie z ostrą krytyką. We wczesnych latach spędzonych w Liverpoolu widywał się z psychiatrą o specjalności sportowej - Stevem Petersem [Steve pomaga reprezentacji Anglii w piłce nożnej, a także był współodpowiedzialny za sukces drużyny olimpijskiej w kolarstwie torowym. Regularnie widuje się z angielskim snookerzystą: Ronny'm O’Sullivanem – przyp. red.]
- Pomogło to w uporządkowaniu mojego sposobu myślenia i nadal z tego korzystam - mówi.
- Z większym doświadczeniem łatwiej jest osiągnąć sukces i myśleć w ten sam sposób o każdej rzeczy, którą będziesz robić. Kluczem jest to, że gdy masz dobrą passę, nie możesz brać tego za pewnik lub myśleć, że cokolwiek łatwo przyjdzie – zapewnia Belg.
- Krytyka dotyka wszystkich. Nie możesz tego zignorować. Ale jeśli pracowałeś tak ciężko, jak to możliwe i działałeś profesjonalnie, powinieneś być w stanie spojrzeć na swoje odbicie w lustrze z zadowoleniem. Nie możesz zrobić nic ponad to.
Dzisiaj – pochwały przeważają nad krytyką, która dociera do Simona Mignoleta. Nowy rozdział w jego ojczyźnie przyniósł mu prawdziwe szczęście - zarówno na boisku, jak i poza nim.
Teraz nasz czas wywiadu się skończył. Belg musi iść do małego Lexa, który już za moment będzie mieć cztery miesiące.
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie tęsknię za Premier League - dodaje. - To największa liga na świecie, a piłka nożna jest czymś wyjątkowym dla fanów, którzy mają prawdziwą pasję – wspomina Mignolet.
- Czuję, że jestem dobry. Na tym etapie mojej kariery nie przejmuję się tak bardzo indywidualnymi osiągnięciami. Tutaj jestem znacznie bardziej świadomy mojej szerszej roli w zespole i klubie. To dla mnie zdecydowanie więcej pracy niż w Liverpoolu.
- Chcę pomóc mojemu klubowi w dalszym rozwoju, a jeśli gram dobrze, wszyscy na tym korzystają. Mam nadzieję, że najbliższe miesiące będą obfitować w wiele sukcesów – zarówno tutaj, jak i w Liverpoolu.
Komentarze (11)
"Simon Mignolet korzystał z laptopa w swoim pokoju, relaksując się w luksusowym hotelu La Reserve w Knokke-Heist, kilka minut jazdy na północ od Brugii, kiedy jego telefon wpadł w szał. - Zajmowałem się właśnie sprawami związanymi z ubezpieczniem, gdy nagle wszystkie wiadomości zaczęły się pojawiać – mówi Belg w rozmowie z Jamesem Pearce'm.
- To musiało być około 20 wiadomości w ciągu kilku sekund. Zacząłem panikować i pomyślałem: Kurwa, do diabła, co się tutaj dzieje?! Kiedy zacząłem je czytać, zdałem sobie sprawę, co się wydarzyło na Anfield. Nawet nie oglądałem tego meczu, ponieważ kanał, na którym mógł być wyświetlany, nie był dostępny w moim pokoju."
Reszta należy do Ciebie Sherlocku :)