JK: To nie jest skończony produkt
Jürgen Klopp dostrzega pokaźne możliwości rozwoju w ramach składu, którym dysponuje, a także podkreśla: „Nie jesteśmy jeszcze skończonym produktem”.
Po sukcesie w Lidze Mistrzów w sezonie 2018/19 Liverpool z rozpędem wypracował sobie 25 punktów przewagi w Premier League, gdzie nie wygrał tylko dwóch z rozegranych 29 meczów. Z uwagi na pandemię koronawirusa rozgrywki zostały jednak wstrzymane.
Kiedy kluby wrócą do akcji, the Reds nie zamierzają zwalniać, a Klopp cieszy się też z perspektywy tego, co można jeszcze poprawić w przyszłości.
- Nie zmienimy się mentalnie, to pierwsza kwestia – powiedział dla Sky Sports w rozmowie w formie wideokonferencji.
- To, czy odniesiemy sukces, zależy także od poczynań innych klubów, ponieważ oni również mają okazję na poprawienie pewnych elementów, zrobienie czegoś lepiej. Nie mam zatem pojęcia, co przyniesie nam przyszłość. Jednak nie zmienimy siebie. Ta drużyna to nie jest jeszcze gotowy produkt. Jeszcze nie skończyliśmy.
- Mamy dużą przestrzeń do poprawy i pracujemy nad tym. Wewnątrz mamy świeżą krew, która się pojawia. Możemy mieszać różne elementy. Jest oczywiście wiele rzeczy, które możemy poprawić, ale jesteśmy w stanie je poprawić z tym zespołem, który jest naprawdę świetny.
- Życie to ciągłe wyzwania i w tej chwili zdajemy sobie z tego sprawę zwłaszcza dlatego, że mierzymy się obecnie z wyzwaniem, którym jest pandemia. Wychodzi na to, że sytuacje, które w przeszłości uznawaliśmy za wielkie problemy, teraz wyglądają jak drobnostki.
- Ponowne zakwalifikowanie się do finału Ligi Mistrzów, ale brak zwycięstwa w Premier League z powodu jednego punktu czy też 11 mm, to może być ciężkie. Natomiast zawsze patrzyliśmy na to w ten sposób: jedyna możliwość, by coś osiągnąć, to dać z siebie wszystko. Nie ma jednak żadnych gwarancji.
- Chłopcy zawsze byli gotowi dać z siebie wszystko, absolutnie wszystko i próbować po raz kolejny, kolejny i kolejny. Później pojawiają się dwa możliwe scenariusze. Jeden jest taki, że przegrywasz w finale, a drugi jest taki, że w nim wygrywasz.
Przegrywasz finał, ale i tak przeżywasz cudowne doświadczenie w drodze do niego, ponieważ musiałeś wygrać półfinał, ćwierćfinał, 1/8 finału i fazę grupową. Można z tego wziąć tak wiele pewności siebie i właśnie tak podeszliśmy do porażki w finale Ligi Mistrzów z Realem.
- To był dziwny finał. Ten mecz nie powiedział niczego o chłopakach, zupełnie nic. Jedyne, z czego zdaliśmy sobie sprawę, to że jesteśmy wystarczająco dobrzy, by teraz sprawić problemy kilku innym drużynom. Taki był właśnie plan na kolejny sezon.
- W tym sezonie mamy koniec kwietnia, a rozgrywki nadal nie ruszyły. To wiadomo. Natomiast kiedy będziemy mogli znowu zagrać, kiedykolwiek to będzie, to się nie poddamy. Kiedy nadejdzie czas, w którym znowu będziemy mogli skupić się na futbolu, to tak zrobimy i od tego zaczniemy oraz ponownie spróbujemy dać z siebie wszystko. Zobaczymy, kiedy to nastąpi.
Bliskie relacje w składzie Liverpoolu potwierdził opublikowany ostatnio filmik nagrany w trakcie wspólnego treningu online. Uwidacznia się na nim poczucie braterstwa i jedności, które pomagają w rozwoju piłkarskim.
Dla Kloppa osobiste relacje z zawodnikami muszą być ostrożnie balansowane, by miał pewność, że ma możliwość zawsze wywierać jak największy wpływ w sferze profesjonalnej.
- Moi zawodnicy to nie moi synowie, ale moi synowie obecnie kończą 35 i 32 lata, a to praktycznie taki sam wiek – mówi.
- Są chwile, kiedy jesteś ojcem, są chwile, kiedy jesteś przyjacielem, są chwile, w których musisz wyrazić krytykę w ich kierunku. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Tak samo zawsze podchodziłem do moich zawodników.
- Możemy mieć naprawdę bliską relację, a im bliższa relacja, tym więcej prawdy trzeba przekazać chłopakom, ponieważ oni oceniają cię pod tym kątem. Raz już to wyjaśniłem i powiedziałem, że chcę być przyjacielem dla moich piłkarzy, ale nie mogę być ich najlepszym przyjacielem. Tak to działa.
- Przyjaciel musi powiedzieć ci prawdę, przyjaciel musi powiedzieć ci, co możesz zrobić lepiej, przyjaciel musi, i zawsze to robi, powiedzieć ci, co jest dobre, a co złe. Właśnie tak postępuję, ale nigdy w taki sposób, po którym nie byliby rano w stanie wyjść z łóżka.
- Powód jest zawsze ten sam. Chcę im pomagać. Nie mam innej pracy do wykonania. Moją pracą jest pomaganie chłopakom w stawaniu się najlepszymi piłkarzami, jakimi mogą być. Jest kilka zadań do wykonania.
Klopp zbliża się do 20 lat pracy menadżerskiej. Pierwsze kroki postawił w 2001 r. w Mainz.
Następnie w trakcie siedmiu lat pracy dwukrotnie poprowadził Borussię Dortmund do mistrzostwa Bundesligi i finału Ligi Mistrzów, co uczyniło go najbardziej pożądanym trenerem w piłkarskim świecie.
Jego metody nadal z sukcesem sprawdziły się w ciągu 4,5 lat działania z Liverpoolem. Ostatnim sukcesem the Reds jest wywalczony w grudniu tytuł Klubowych Mistrzów Świata FIFA.
Zapytany o to, jak zmieniał się jego system w trakcie przebiegu kariery, odpowiedział:
- Niektóre założenia są od zawsze takie same. Organizacja, koncepcja organizacji gry, była zawsze podobna, tzn. chciałem, żeby moje zespoły walczyły o odzyskanie piłki i tak dalej.
- Te elementy tak naprawdę nigdy się nie zmieniały, ponieważ uważam, że są odpowiednie. Oczywiście jako menadżer musisz jednak adaptować swój styl do jakości piłkarzy, którymi dysponujesz.
- W ostatnich latach ta jakość bardzo wzrosła, ale nie tylko tutaj. Już w Dortmundzie było inaczej niż w Mainz. A w Mainz zmieniało się to z roku na rok.
- Wszystko skupia się jednak na organizacji. To nie jest tak, że mam gotowe rozwiązanie na to, jak wszystko powinno wyglądać i staram się to na siłę wpoić chłopakom. Staram się po prostu zrozumieć dokładnie jakość i umiejętności zawodników, a potem je wykorzystać. Wynika to z faktu, że boisko w trakcie całej mojej kariery było zawsze tego samego rozmiaru, a zasady gry nie zmieniły się zbyt istotnie, od kiedy zostałem menadżerem. Pewne rzeczy zatem są oczywiste, więc trzeba starać się dostosować do innych sytuacji.
- Oczywiście, sporo się też zmieniło. Mój sposób pracy się zmienił. Zaczynałem sam, a teraz mam obok siebie wielu trenerów. To zupełnie inaczej kiedyś.
Komentarze (0)