Saúl o rewanżu na Anfield
Gwiazdor Atlético Madryt Saúl Ñíguez umniejszył rolę Anfield w wypowiedzi, w której opowiedział o wyeliminowaniu Liverpoolu z Ligi Mistrzów. The Reds w wyjazdowym spotkaniu w Hiszpanii przegrali 0:1, a w czasie rewanżu w Anglii doprowadzili do dogrywki, po której również ulegli przeciwnikom, tym razem 2:3.
Liverpool miał okazje zamknąć pojedynek w regulaminowych 90 minutach, jednak ich nie wykorzystał.
Pomimo tego, że gospodarze w dogrywce prowadzili już 2:0, błąd Adriána napędził przeciwników, którzy przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
W wywiadzie dla oficjalnej strony internetowej Atlético Saúl stwierdził, że Anfield nie było najtrudniejszym obiektem, na którym przyszło mu zagrać.
Wskazał natomiast na rewanżowe spotkanie półfinału Champions League z Bayernem w sezonie 2015/16.
- Mecz na Anfield był ciężki, ale już wcześniej wiedzieliśmy, że taki będzie - powiedział Saúl.
- Nie był to mecz, w którym najbardziej cierpiałem na boisku, w czasie którego powiedziałbym: 'Naprawdę jesteśmy tacy beznadziejni?'. W Monachium przeżywałem naprawdę trudne chwile.
- Powtarzałem do siebie: 'Nie wyjdziemy stąd żywi'.
Wszystkie bramki dla Atlético w wyjazdowym spotkaniu z Liverpoolem strzelili rezerwowi, Álvaro Morata i Marcos Llorente.
- Na Anfield miałem wiarę w naszą drużynę, mieliśmy swoje okazje - dodał Saúl.
- [Wpływ rezerwowych] mówi wiele o całym zespole, zawodnicy grający od pierwszej minuty nie zrobili różnicy, udało się to zmiennikom.
- To ważna lekcja o tym, że najpierw trzeba myśleć o drużynie, a dopiero potem o indywidualnościach, to nas odróżnia.
Simeone również po raz kolejny wypowiedział się o tamtym spotkaniu, negując stwierdzenia, jakoby jego zespół miał w tym meczu szczęście.
- Futbol jest podobny do boksu, trzeba wiedzieć kiedy zaatakować. W Atlético dobrze zdajemy sobie sprawę z naszych mocnych stron - powiedział menedżer.
- Na przykład kiedy graliśmy z Liverpoolem, wspaniałą drużyną, po prostu wiedzieliśmy, że możemy napsuć im krwi.
- Ludzie mówią, że mieliśmy szczęście, jednak moim zdaniem jesteśmy ekipą, która przegrywała 0:2, a potem strzeliła trzy bramki.
- To nie było szczęście. Mecze trzeba oceniać jako całość.
Komentarze (6)
Taktycznie zagrali wyśmienicie, jednak nie sprowadzajmy boksu do piłki nożnej :)
Tak jak kacciq też to zauważył - w pierwszym meczu z Barceloną tak na prawdę 3:0 było niesamowicie niesprawiedliwym wynikiem, a z perspektywy czasu wydaje się, że zostaliśmy tam przez nich rozbici (może wynikiem, ale na pewno nie grą).
Oczywiście, odpadliśmy - oni przeszli dalej, takie są fakty. Jednakże nie był to dobry, a nawet przeciętny mecz Atletico - on był w ich wykonaniu tragiczny, a że ułożył się, tak jak się ułożył? To już inna sprawa. Szanuję ich na pewno za to, że potrafili tak nas dobić, po błędzie Adriana, ale to już jest rzecz pochodna.
Generalnie za Atletico jestem kiedy grają z Barceloną czy Realem, ale nie dlatego, że lubię ich styl gry, po prostu chcę aby tamta dwójka przegrała. A sam styl przyprawia mnie o mdłości, i tak jak uważano nas za czasów Beniteza za brzydko grający zespół, to jednak nie ma porównania z tym co prezentuje Atletico.