Fowler o finale LM w Atenach
W wywiadzie z the Mirror, Robbie Fowler wspomniał Finał Ligi Mistrzów z Milanem w 2007 roku i oznajmił, że Rafa Benitez odebrał mu szansę na przyzwoite pożegnanie się z kibicami Liverpoolu.
- W tym tygodniu będzie kilka ważnych rocznic w historii brytyjskiego futbolu. Dla mnie natomiast ten tydzień będzie przypomnieniem smutnej chwili, zarówno na poziomie sportowym i prywatnym. To był dzień, w którym drugi raz zapłakałem z powodu piłki nożnej. Dzień, w którym skończyłem grę dla Liverpoolu. To był jeden z najbardziej bolesnych momentów w mojej karierze, ponieważ odebrano mi szansę na pożegnanie z klubem, który kocham.
- 13 lat temu po raz drugi graliśmy z Milanem w finale Ligi Mistrzów i to miał być mój ostatni mecz dla Liverpoolu. Wiedziałem, co się stanie, że nie przedłużą ze mną umowy, ale zastanawiałem się, czy zaoferują mi posadę trenerską. Bądźmy szczerzy, ja nie tyle myślałem nad tym, co cholernie marzyłem, że tak się stanie.
Tego dnia Benitez zdecydował się na grę jednym napastnikiem z Dirkiem Kuytem w pierwszym składzie i Peterem Crochem oraz Craigiem Bellamym na ławce rezerwowych. Fowler natomiast otrzymał opaskę kapitańską w poprzednim spotkaniu przeciwko Charlton, które okazało się być również jego ostatnim.
- Choć wiedziałem, że nie wyjdę w pierwszej jedenastce z Milanem, to uważam, że mogłem znaleźć się na ławce rezerwowych. Jeżeli znalazłbym się na ławce, to mógłbym choćby marzyć o wejściu na boisko. Nie znalazłem się w składzie meczowym i nie wstydzę się przyznać, że byłem tym zdruzgotany. Wzruszyłem się, gdy dowiedziałem się, że nie ma mnie w zespole i zapłakałem w drodze na stadion. Takie było zadanie Rafy Beniteza, musiał podejmować trudne decyzje.
- Nie chcę urazić żadnego z piłkarzy, jednak łatwo można uargumentować moją obecność w składzie. Zamiast tego, Rafa wybrał na ławkę kogoś kto, delikatnie rzecz ujmując, prawie nic nie osiągnął na Anfield i on również był na wylocie.
- Wyobrażałem sobie obecność na boisku po ostatnim gwizdku sędziego i zwycięstwo Liverpoolu. To byłoby idealne pożegnanie. Zaròwno Crouchy i Craig Bellamy nie wyszli z pierwszym zespołem, co biorąc pod uwagę ostateczną porażkę może sugerować, że Rafa mylił się z wyborem składu. Wybór tych dwóch na ławkę sugeruje, że chciał równowagi w składzie i wybrał moim kosztem piłkarza grającego przy linii bocznej. Chociaż dalej nie rozumiem w jakich okolicznościach on miałby się znaleźć na boisku.
- Milan nie był niepokonany. Myślę, że zdołalibyśmy ich pobić i z pewnością mieliśmy z nimi wówczas większe szanse na wygraną niż zespół w 2005. To mówi wszystko, co musisz wiedzieć o futbolu. Wielu z nas, którzy udaliśmy się wtedy do Grecji dręczy to, że powinniśmy byli zwyciężyć ten mecz. To kolejny fantastyczny rozdział w historii Liverpoolu.
- Niestety nie otrzymałem mojego wymarzonego zakończenia. Pamiętam, że z trudem wszedłem na boisko po spotkaniu, bo byłem zdruzgotany rezultatem i zdruzgotany tym, że nie byłem częścią zespołu. Jako napastnik, zawsze myślę sobie, że mogłem zdobyć wyrównującą bramkę. Tak to sobie wyobrażałem.
- Gdyby Liverpool wygrał to nawet samo świętowanie czy wspólne fotografie stanowiłyby niezłe zakończenie. Nie mogę powiedzieć, że byłbym jak Josemi w 2005, który nawet nie zagrał, a świętował w pierwszym rzędzie, ale nie mogę zagwarantować, że by tak nie było!
Komentarze (6)