Carra wspomina mecz na Atatürk
Jamie Carragher wie dokładnie, jak zamierza spędzić dzisiejszy wieczór. Legenda Liverpoolu odtworzy sobie na DVD swoje ulubione spotkanie z czasów, kiedy był jeszcze czynnym piłkarzem, otworzy kilka piw i przypomni sobie dokładnie, co działo się kilkanaście lat temu w Stambule.
- Prawdopodobnie obejrzę dziś to spotkanie, gdyż do tego czasu, wobec pandemii koronawirusa obejrzałem chyba wszystkie inne archiwalne potyczki - śmieje się Carra.
- Nawet po tylu latach, jeżdżąc gdzieś na wakacje z rodziną, gdy melduję się, w którymś z europejskich hotelów, jeśli ktoś mnie pozna, lub dowie się od innej osoby, kim jestem, pierwszym tematem rozmowy będzie od razu Stambuł.
- To czyni to miejsce wyjątkowym, z uwagi na sposób, w jaki sięgnęliśmy po tamten Puchar Europy. Ten mecz wpłynął bardziej na kibiców Liverpool, niż cokolwiek innego. To spotkanie, które zostało zapamiętane przez ludzi interesujących się futbolem na całym świecie.
- Wiele osób będzie to wspominać jeszcze przez długie lata. Takie finały nie zdarzają się po prostu co roku.
- Przed spotkaniem wiedzieliśmy, że przeciwnik jest od nas silniejszy - wspomina Jamie.
- Z drugiej strony nie oznaczało to, że z góry jesteśmy skazani na porażkę. Jednak gdy w przerwie meczu przegrywasz 0:3 z drużyną, która jest od ciebie silniejsza, ciężko o wielkie pokłady optymizmu.
- Występ Milanu był niesamowity. Przez 114 minut dali jeden z najlepszych pokazów futbolu, jaki widziałem w finale Champions League. Połowa ich drużyny zamierzała rok później sięgnąć po Mistrzostwo Świata. Szewczenko był w tamtym okresie najlepszym napastnikiem planety, a Kaka najlepszym piłkarzem.
- Byli wyjątkowym zespołem, który rozgrywał znakomite zawody, poza 6 minutami ... Taki jest jednak futbol i dzięki takim momentom jest to najlepsza dyscyplina sportu pod słońcem.
- Z mojej perspektywy to było naprawdę dziwne! Po latach nazywano ten mecz 'cudem w Stambule' i chyba tak faktycznie było!.
- Możecie sobie wyobrazić, co by się działo w angielskiej prasie, gdybyśmy grali równie słabo w drugiej połowie i przegrali z Milanem różnicą kilku goli?
- Pamiętam, jaką pierwszą rzecz powiedział mi Carlo Ancelotti, kiedy poszedłem z nim porozmawiać, gdy został menadżerem Evertonu. 'Ukradłeś nam ten puchar!'.
- Obrócił to w żart, ale targały nimi wówczas najróżniejsze emocje. Z ich perspektywy było to niezwykle trudne do przegryzienia, pamiętając jeszcze o stylu uprawianym przez włoską prasę.
- Tuż po przerwie meczu w Stambule byliśmy naprawdę magiczni. Weszliśmy na boisko i zaczęliśmy strzelać bramki, które dawały nam potrzebny zastrzyk wiary.
- Oczywiście potrzebowaliśmy nieco szczęścia, ale nam się udało, potem dzielnie się trzymaliśmy, rzuty karne były już osobną historią - podsumował.
Komentarze (0)