Carragher wspomina sezon 2008/2009
Liverpool kilkukrotnie w ostatnich latach miał szansę na zdobycie upragnionego tytułu mistrzowskiego. Oto historia sezonu 2008/09, w którym Liverpool mógł mieć nadzieje na zakończenie niemal 20-letniego wówczas okresu oczekiwania na tytuł.
The Reds posiadali wówczas naprawdę mocną kadrę. Fernando Torres, Yossi Benayoun, Steven Gerrard, Xabi Alonso, Javier Mascherano, Jamie Carragher, Alvaro Arbeloa i Pepe Reina to tylko niektórzy z piłkarzy, grających wtedy w barwach Liverpoolu.
Wspominając sezon 2008/09 w rozmowie z Liverpool Echo, Carragher mówił:
- Nie wchodziliśmy w ten sezon z przekonaniem, że wygramy ligę, po prostu wiedzieliśmy, że możemy powalczyć o mistrzostwo.
- Wraz z kolejnymi meczami sezonu, wiedzieliśmy, że stać nas na coś więcej i że mamy realne szanse na tytuł.
Kampania zaczęła się dla Liverpoolu bardzo dobrze - w pierwszych dziesięciu meczach The Reds tylko dwukrotnie zremisowali, a pozostałych osiem spotkań wygrali, w tym mecze z Manchesterem United, Chelsea i Evertonem. Po pierwszej ćwiartce sezonu Liverpool prowadził w tabeli z trzema punktami przewagi nad resztą stawki.
Potem przytrafiła się bolesna porażka 2:1 z Tottenhamem mimo tego, że to Liverpool prowadził w tym meczu po golu Dirka Kuyta. Ten sam zespół wyeliminował The Reds z Pucharu Ligi na chwilę przed dwoma zwycięstwami Liverpoolu w lidze nad West Bromwich Albion i Boltonem Wanderers.
Po 13 spotkaniach The Reds mieli tyle samo punktów, co prowadząca w tabeli Chelsea, jednak nieco gorszy bilans bramkowy.
Zespół Manchesteru United był wówczas na trzeciej pozycji ze stratą ośmiu punktów do czołówki, jednak miał zaległy mecz do rozegrania.
- Przez pół sezonu byliśmy na czele tabeli - mówił Carragher.
- Wtedy grały jednak w lidze naprawdę świetne zespoły jak Manchester United i Chelsea, rok wcześniej grające ze sobą w finale Ligi Mistrzów. To tylko pokazuje jaką mieliśmy konkurencję w lidze.
Następnie zdarzył się frustrujący okres dla Rafy Beniteza.
Jego zespół zaliczył siedem remisów w kolejnych dziesięciu spotkaniach na przełomie grudnia i stycznia, a trzy z tych meczów zakończyły się bezbramkowo - z Fulham, West Hamem i Stoke City.
- Cierpieliśmy z powodu wielu remisów u siebie w połowie sezonu - wspomina Carra.
Szczęśliwie jednak Liverpool pozostał w grze o tytuł.
Po 23 kolejkach The Reds byli na trzecim miejscu w lidze - tyle samo punktów miała Chelsea, a dwa punkty więcej na swoim koncie miał Manchester United, choć Czerwone Diabły miały zaległy mecz do rozegrania.
Następnie Liverpool pokonał na Anfield Chelsea 2:0 po dwóch golach Torresa, co pozwoliło przeskoczyć londyńczyków. Wciąż jednak dwa punkty dzieliły The Reds od Manchesteru United.
- Walczyliśmy z prawdopodobnie najlepszym zespołem Manchesteru United w historii - tłumaczył Carragher.
- Myślę, że wielu kibiców United stwierdziłoby, że zespół z sezonu 2008/09 był prawdopodobnie lepszy pod niektórymi względami niż zespół z 1999 roku.
Kolejny okres okazał się być wymagający dla Liverpoolu.
The Reds zostali wyeliminowani z FA Cup w dogrywce czwartej rundy po porażce z Evertonem, potem zdarzył się remis z Manchesterem City, a następnie przyszła porażka z Middlesbrough. Boro byli wówczas na dnie tabeli Premier League.
W ten sposób Chelsea zrównała się liczbą punktów z Liverpoolem, podczas gdy United uciekł na siedem punktów, mając wciąż do rozegrania zaległy mecz.
Liverpool nie złożył jednak broni.
The Reds przejęli inicjatywę i wygrali pięć kolejnych spotkań - w tym 4:1 na Old Trafford - okazale zwyciężając z Aston Villą i Blackburn Rovers. To wtedy miał też miejsce wygrany w ostatnich minutach mecz z Fulham.
Andrea Dossena trafił w poprzeczkę, Alonso i Torres obili słupek i wyglądało na to, że wyścig mistrzowski jest już zakończony.
Wtedy piłka spadła pod nogi Yossiego Benayouna. Carragher mówił o tym:
- To był taki gol, po którym myśleliśmy, że coś jeszcze może się wydarzyć. Tak jest, gdy zdobywasz gole w końcówce - w tym sezonie zdobyliśmy dużo takich goli, pamiętam jak przegrywaliśmy dwiema bramkami z Manchesterem City i wygraliśmy 3:2. Po meczu z Fulham pod koniec sezonu mieliśmy przeczucie, że coś może się wydarzyć.
- United również mieli kilka takich meczów, w których przegrywali, a ostatecznie odwrócili wynik - w jednym z takich meczów przeciwko Tottenhamowi pomógł im Howard Webb przy rzucie karnym, być może z VAR- em wygralibyśmy wówczas ligę!
Na sześć spotkań przed końcem na The Kop zawitała nadzieja, ponieważ Liverpool znalazł się o jeden punkt za Manchesterem United, który wciąż miał do rozegrania zaległy mecz.
Wtedy to The Reds zostali wyeliminowani z Ligi Mistrzów w ćwierćfinale przez Chelsea. Miało to miejsce w ciągu 10 dni pomiędzy triumfem nad Blackburn i spotkaniem z Arsenalem na Anfield, w którym "mecz życia" rozegrał Andriy Arshavin.
Arshavin strzelił wszystkie cztery gole w meczu zremisowanym 4:4, United tymczasem wygrał, zwiększając przewagę na szczycie tabeli do trzech punktów z zaległym meczem do rozegrania.
Wciąż jednak nie wszystko było stracone.
Liverpool pokonał Hull City, Newcastle United oraz West Ham i wyprzedził Manchester dzięki korzystniejszej różnicy bramek. United mieli jednak dwa zaległe mecze do rozegrania i wszystko w swoich rękach.
Sir Alex Ferguson poprowadził swój zespół do zwycięstwa w obydwu - w tym do zwycięstwa nad City - i ostatecznie zakończył kampanię cztery punkty przed rywalami na drugim miejscu.
- To było naprawdę trudne, przegraliśmy tylko dwa mecze przez cały sezon. Liverpool wie, jakie to trudne! To było rozczarowujące, ale nie sądzę, że możemy na to patrzeć, jakbyśmy przegrali ligę. Manchester United był lepszy od nas - dodał Carra.
- Nie patrzę na to z żalem, mieli nad nami lekką przewagę - nie moglibyśmy zrobić więcej po pokonaniu United, Chelsea i Evertonu zarówno u siebie jak i na wyjeździe. 86 punktów w tamtej epoce zazwyczaj dałoby nam tytuł.
- Byliśmy dumni z sezonu, w którym graliśmy jak jedna z najlepszych drużyn w Europie i czuliśmy, że możemy teraz iść krok dalej. Większym rozczarowaniem było tak naprawdę to, że po tym obniżyliśmy loty.
- W oknie transferowym odszedł Xabi Alonso, a zawodnicy przychodzący do klubu nie byli aż tak dobrzy, więc największym rozczarowaniem tak naprawdę był dla wszystkich następny sezon.
Komentarze (2)