Media po meczu z Crystal Palace
Liverpool pokazując klasę pokonał Crystal Palace w środowy wieczór, czym zbliżył się do zapewnienia sobie tytułu Premier League.
Trent Alexander-Arnold rozpoczął zabawę precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego, a niedługo potem drugą bramkę zdobył Mohamed Salah.
Fabinho najpierw wyłożył piłkę jak na tacy przy golu Salaha, by potem popisać się swoimi możliwościami zdobywając oszałamiającą bramkę z dystansu na 3-0.
Sadio Mane dołączył się do akcji zapewniając zwycięstwo 4-0 nad drużyną Roya Hodgsona, która, co zdumiewające, nie zaliczyła żadnego kontaktu z piłką w polu karnym przeciwnika.
Oto, jak na ten pokaz dominacji Jurgena Kloppa zareagowały krajowe media.
Barney Ronay z The Guardian skomentował doskonałość Liverpoolu, a skupił się przede wszystkim na doskonałym występie prawego obrońcy Trenta Alexandra-Arnolda.
- Porażka Crystal Palace 4-0 pozwoliła drużynie Jurgena Kloppa zachować trudne do zrozumienia 23 punkty przewagi nad resztą klubów. To miało o czymś przypomnieć. Nie był to sen wywołany gorączką. Tak, naprawdę są tak dobrzy – napisał.
- Wydaje się, że właściwy moment panowania powinien nadejść od Trenta Alexandra-Arnolda, osoby, która reprezentuje wiele aspektów tego zespołu, od korzeni do rozwijających się taktycznych elementów drużyny Kloppa.
- Padła taka myśl, że tylko najbardziej naturalni piłkarze, będą w stanie odnaleźć rytm w tych pierwszych meczach po powrocie. Cóż, dokładnie to zaprezentował Alexander-Arnold, doskonały pokaz atakowania, a w nim zaangażowanie w rozwijającą się, osobistą relację z pozycją, znaną wcześniej jako prawa obrona.
- Piłka była umieszczona trochę za bardzo na prawo, 30 metrów. W tym miejscu, z jakiegoś powodu, który pozostaje niejasnym, doszło do krótkiej wymiany zdań, kto powinien podejść do strzału. Istnieje pewna praktyczna zasada w takich sytuacjach. Dziewięć na dziesięć razy oddaj piłkę Alexandrowi-Arnoldowi. Za dziesiątym razem zastanów się i wtedy oddaj piłkę Alexandrowi-Arnoldowi.
- Należy powiedzieć, że jest to oparte na przyszłych planach, nie chodzi o ostatni występ. Prawy obrońca Liverpoolu zdobył 6 goli w 126 występach, zaskakująco jałowy dorobek jak na płodnego asystenta.
- Bądź co bądź, jest jednym z tych piłkarzy, którzy wydają się doskonale rozumieć piłkę, jej kształty, jej cechy. Było coś nawet w tym, pod jakim kątem Alexander-Arnold podszedł do piłki, łuki i trajektorie zarysowują się w powietrzu dokoła niego.
- Dźwięk kopniętej piłki był wspaniały. Ta ruszyła w kierunku plastikowych krzesełek, następnie zaczęła zakręcać i zatańczyła w siatce, wydając cudowny nylonowy szelest.
- To było niemal niemożliwe do obrony, łuk jaki wykonała lecąca piłka pozbawił bramkarza jakichkolwiek szans. Alexander-Arnold miał 52 kontakty z piłką w pierwszej połowie. Wykonał 37 podań, 5 dośrodkowań i miał 0 odbiorów, doskonała migawka tego, jak rozumie swoją rolę.
- Gra właściwie skończyła się w tym momencie.
Korespondent The Times, Paul Joyce powiedział, że Liverpool odzyskał swoją dumę.
- Perspektywa, w której przeznaczenie Liverpoolu znajduje się w rękach Manchesteru City nigdy nie spodobałaby się Jurgenowi Kloppowi, choć teraz chętnie zrobi wyjątek.
- Odzyskując dumę i pewnie przechodząc przez mecz z Crystal Palace, liderzy Premier League sprawili, że drużynie Pepa Guardioli skończył się już margines błędu.
- Jeśli City straci dziś punkty w meczu z Chelsea, huragan radości, który rozpocznie się w Merseyside przetoczy się aż do zachodniego Londynu. Od usunięcia 30 lat cierpień i wspinania się na szczyt, Kloppa, jego graczy i kibiców śledzących ten mecz będzie dzielić 90 minut spotkania.
- Czy marzenie o byciu koronowanym zrealizuje się dziś, w następnym tygodniu czy kolejnych dniach, menedżer Liverpoolu będzie zachwycony, że udało się zdjąć urok.
- To brutalne rozwiązanie było w zgodzie z zespołem, który ma przewagę 23 punktów nad resztą stawki, emocje nieobecne od razu po powrocie, teraz pokazują się w całej okazałości.
Chris Bascombe z The Telegraph uważa, że Jurgen Klopp może prawie zobaczyć swoje odbicie w trofeum Premier League.
- Jürgen Klopp jest niemal w stanie zobaczyć swoje odbicie błyszczące w pucharze Premier League. Występ przeciwko Crystal Palace przybliżył ich do końca trwającej 30 lat krucjaty.
- Jedno więcej zwycięstwo to załatwi. Jedna więcej pomyłka Manchesteru City załatwi to szybciej.
- Było to tak doskonałe zwycięstwo, jak drużyna Kloppa odnosiła cały sezon, manifestacja wszystkiego wielkiego i dobrego, z czego powstała tak ogromna przewaga punktowa. Jak stosowne by to było, gdyby ten mecz zakończył oczekiwania.
- The Kop może narzekać, że nie było tego świadkiem, ale gdyby dobrze się przysłuchać, przysiągłbyś, że słyszałeś entuzjastyczny okrzyk z sąsiadujących ulic, gdy Sadio Mane umieścił piłkę w siatce.
- Pojedynczy fajerwerk na niebie w przerwie meczu był jedynie zalążkiem zachwytu wszystkich fanów zebranych przed telewizorami. Kibice mogą planować mapę parady, nawet jeśli nie są pewni czy to będzie bezpieczne.
Melissa Reddy z The Independent powiedziała, że Liverpool, który „pokrywał każdy cal boiska, jak mistrz”, wkrótce nim zostanie.
- We wtorek Jurgen Klopp zapytany został czy zastanawiał się nad czymś nie do pomyślenia: Manchester City – który wrócił do swej bezwzględności – mógłby matematycznie prześcignąć Liverpool. Jego odpowiedź była krótka i precyzyjna. Naprawdę niepojętą rzeczą jest to, że jakikolwiek zespół może mieć aż taką przewagę nad drużyną Pepa Guardioli.
- Klopp powiedział, że muszą zrobić wiele rzeczy prawidłowo i w środową noc, angielscy liderzy przypomnieli czemu mają 23 punkty przewagi nad resztą.
- Pokryli każdy cal boiska, jak mistrzowie, z pasją do posiadania piłki połączoną z pewną ekstrawagancją.
- Klopp wystawił najsilniejszy skład i pokazał się na Anfield pokrytym promieniami słońca. Resztki najgorętszego dnia roku wciąż przebijały się w trakcie meczu.
- Klopp dokonał wielu zmian, żeby zachować świeżość, ale największą zmianą będzie zdobycie przez Liverpool mistrzostwa po 30 latach – podsumowała Reddy.
- To się stanie, jeśli Manchester City nie pokona Chelsea na Stamford Bridge w czwartek.
- Alexander-Arnold powiedział, że są blisko, ciężko pracowali, długo czekali i zawsze o tym marzyli.
- Jak i gdzie nie będzie miało znaczenia, gdy bije się rekordy, a liczba 18 – po tęsknocie, po „to się nigdy nie wydarzy”, po najgorszym i po nieudanych szansach – zamieni się w 19.
Komentarze (0)