Wywiad z Pepem Lijndersem
W ekskluzywnym wywiadzie dla Goal, Pep Lijnders, asystent menadżera, wyjawia sekrety stojące za pamiętnym sukcesem the Reds.
Poproszony został, aby wskazał jeden mecz, który podsumowuje zespół Liverpoolu i ich sukces w tym sezonie.
Pep Lijnders nie wahał się nawet sekundy.
- Zdecydowanie Leicester!
- To było to. Przeżyłem wiele momentów, w których czułem dumę i ten był zdecydowanie jednym z nich – powiedział Lijneders, a jego myśli powędrowały na King Power Stadium, gdzie w Boxing Day doszło do pogromu.
Niewielu, którzy byli tego świadkami, by się nie zgodziło. Dopiero co lecieli samolotem, ale tej nocy Liverpool potwierdził swój status oczekujących na mistrzostwo. Pierwsi przeciw drugim? Raczej mężczyźni przeciw chłopcom.
Była mowa o jetlagu i trudnościach w meczu. Liverpool był w Katarze na Klubowych Mistrzostwach Świata w poprzednim tygodniu, gdzie rozgrywał trudne, intensywne mecze przeciwko silnym przeciwnikom z Monterrey i Flamengo. Były kontuzje i presja. Wygrali 17 z pierwszych 18 meczów i 25 z ostatnich 26, ale ich szczęście musiało się kiedyś skończyć. Czy aby na pewno?
Nie tej nocy. Drużyna Jürgena Kloppa wygrała 4-0, dwie bramki zdobył Firmino, a Trent Alexander-Arnold zanotował jeden z najlepszych indywidualnych występów w sezonie. Był grudzień i nikt nie chciał tego powiedzieć, ale wszyscy, którzy opuścili stadion tego dnia, wiedzieli: Liverpool będzie mistrzem.
- Na nic im nie pozwoliliśmy. Nakładaliśmy pressing, kontrpressing, graliśmy dokładne piłki, byliśmy nieprzewidywalni. Byliśmy, jak to Jürgen zawsze mówi, naprawdę nieprzyjemną drużyną do grania. Tak, to było to.
Oczywiście było tego więcej, a w czasie interesującego, objaśniającego, godzinnego wywiadu, Lijnders ujawnił więcej sekretów, które kryły się za sukcesem Liverpoolu.
Oto historia pierwszego od 1990 roku mistrzostwa the Reds.
Początek drogi
Lijnders już pracował w Liverpoolu, gdy Klopp przybył na Anfield w październiku 2015 r.
Do Liverpoolu dołączył jako trener drużyny U-16 w 2014 roku, zanim następnego lata został trenerem rozwoju w pierwszej drużynie
Jego praca jako praktycznego trenera, kładącego nacisk na rozwój młodszych piłkarzy, szybko przykuła oko. Gdy Brendan Rodgers został zwolniony, a większość jego zaplecza ruszyła za nim, Lijnders pozostał.
- Mike Gordon [właściciel] wezwał mnie wcześniej, więc wiedziałem jaka będzie moja rola. Oczywiście, musisz zobaczyć, jak to będzie działać, zanim się dowiesz.
- Byłem naprawdę szczęśliwy, że mamy trenera, który ma podobne pomysły. To brzmi niedorzecznie, ale byłem szczęśliwy, że mamy trenera, który naprawdę chce iść naprzód we wszystkim, z piłką i bez niej!
- Pierwsze spotkanie [z Kloppem] było wspaniałe. Widziałeś trenera, który był naprawdę szczęśliwy, że podpisał kontrakt. Było to widać wszędzie, w tym jak mówił i co robił.
Wpływ Lijndersa wzrósł po tym, ja w styczniu 2018 r. zaakceptował ofertę prowadzenia NEC Nijmegen w swojej ojczyźnie. Powiedział, ze wiele się nauczył, ale został zwolniony po czterech miesiącach, gdy nie zdołał zapewnić awansu do Eredivisie.
Kilka tygodni później wrócił na Anfield. Zeljko Buvac, wieloletni asystent Kloppa, odszedł po sezonie 2017/18, a Lijnders zajął jego miejsce.
Oglądał finał Ligi Mistrzów w 2018 roku, gdy Liverpool przegrał z Realem Madryt w Kijowie, a już tego samego lata wrócił do pracy na boisku.
- Atmosfera, jaką stworzyliśmy podczas tego pierwszego okresu przygotowawczego była bardzo pozytywna. Zaufanie i relacje pomiędzy piłkarzami a sztabem bardzo się polepszyły.
Liverpool imponował dochodząc do finału, ale przegrał przez błędy indywidualne, kontuzję Mohameda Salaha oraz taktyczną i defensywną naiwność, którą Klopp i Lijnders starali się błyskawicznie naprawić.
- Chodziło o szybkość, ale jednocześnie o cierpliwość w grze od tyłu. Musieliśmy stwarzać więcej sytuacji i bardziej trzymać się razem.
- Dla przykładu, nasza pomoc była bardziej niepoukładana, więc chcieliśmy wprowadzić tam więcej organizacji. Jeśli spojrzysz teraz, nasza ostatnia linia gra dużo wyżej, ponieważ bardziej trzymamy się razem.
- Bardzo skupiamy się na tych chwilach, zawsze myślimy o kontrpressingu. Tak gramy w piłkę i tak musi pozostać, ale rozgrywanie piłki od tyłu - to się zmieniło.
- Nasi pomocnicy są bardziej zaangażowani w budowanie akcji niż wcześniej, a nasi obrońcy bardziej zaangażowani w atakowanie niż w budowanie. Szczerze, to była naprawdę duża zmiana.
Od tamtej pory wszyscy mogli zobaczyć rezultaty. Od kiedy Lijnders powrócił, Liverpool rozegrał 76 ligowych meczów, wygrał 62 z nich i przegrał jedynie cztery razy. W 14 miesięcy wygrali Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy, Klubowe Mistrzostwa Świata i Premier League.
Cokolwiek zrobili latem 2018 roku, cokolwiek zrobili później, zadziałało.
Kot, wieża i latarnia morska
Oczywiście, dobry futbol i dobre wyniki są możliwe jedynie z dobrym zespołem, a w czasie gdy Lijnders wrócił do Liverpoolu, ten był znakomity.
W styczniu 2018 roku przybył Virgil van Dijk, stoper, za którego zapłacono rekordową sumę. Tego lata ściągnięty został również nowy bramkarz Alisson Becker i najwyższej klasy pomocnik Fabinho.
Ważne transfery na ważne pozycje za poważne pieniądze. Liverpool zawsze był ekscytujący, ale teraz ma kręgosłup.
- Wpływ Virgila na szatnię – jego spokój, profesjonalizm, umiłowanie czystości – był duży. Jest zwycięzcą w każdym calu.
Taktycznie również był kluczowy.
- Pozwolił nam grać wyżej, w czysto piłkarskim sensie. Najpierw musisz ograć naszą trójkę z przodu, a to wyzwanie, ponieważ zazwyczaj bronią się w pięciu czy sześciu graczy.
- Następnie musisz pokonać naszą trójkę w pomocy, która jest bardzo zdyscyplinowana w nakładaniu pressingu i ograniczaniu przestrzeni, a ostatecznie musisz przejść naszą ostatnią linię, która gra wysoko, robi pułapki ofsajdowe i tak dalej.
- Ale gdy ograsz tę linię, napotykasz Virgila z jego długimi krokami, który nadal może cię dogonić.
- I wpływ Virgila na budowanie gry, sposób w jaki się porusza, jego dokładne podania do Salaha, zagrania za obrońców, krótkie i długie. Ma ogromny wpływ.
- A jeśli przeciwnicy chcą spróbować grać długie piłki, mamy wieżę!
Lijnders podobnie rozpływa się nad wpływem Fabinho, który po powolnym starcie wyrósł na jedną z najlepszych „szóstek” na świecie.
- Gra jako „szóstka”, tak jak powiedzieliśmy wcześniej, jak latarnia. Prowadzi. Cały czas znajduje się na właściwej pozycji i zabezpiecza tych, którzy musieli opuścić swoje pozycje, by odzyskać piłkę.
- Trener nazwał go „Inspektor Gadżet” przez te nogi, nie? Nie, to był Virgil. Jak go nazwał Jürgen? Odkurzacz Dyson? To prawda.
- Jeśli używasz pressingu, nigdy nie zabezpieczysz całej przestrzeni, ale on jest niewiarygodny, kiedy są jakieś większe przestrzenie. Jego wyzwanie, jego ostatni krok, by zdobyć piłkę, to jest naprawdę ważne.
- Jest naszym najlepszych pomocnikiem jeśli chodzi o zatrzymywanie kontrataków, a to ważne, ponieważ 80% drużyn, z którymi gramy liczy tylko na kontrataki. Nie grają nic więcej. Zachowują 15 metrów między liniami i czekają na przełamanie. Ma ogromny wpływ na kontrataki, więc to właśnie tu bardzo się rozwinęliśmy – w zabezpieczeniu.
A co z Alissonem, człowiekiem odpowiedzialnym za zapewnienie ostatniej linii obrony?
- Cóż mogę powiedzieć? To kot! Gdy wrócisz pamięcią do najważniejszych momentów, które mieliśmy, zawsze przypomnisz sobie jedną, dwie lub trzy akcje z Alissonem. Nie znajdziesz bardziej profesjonalnej i skromnej osoby niż on.
- Wychodziliśmy na Arsenal, a ja i Jürgen staliśmy naprzeciwko zespołu, zanim opuścili szatnię. Powiedzieliśmy, co mieliśmy do powiedzenia i wtedy usłyszałem jak zwraca się do wszystkich: „Chłopaki, bez arogancji, musimy być pokorni. Gdy musimy biegać, biegamy, gdy mamy być razem, jesteśmy razem”.
- Usłyszałem to prawym uchem i spojrzałem na Jürgena. To zapadło w pamięć, wiesz? Mówił, że mamy być pokorni i w tym właśnie leży sekret przyszłości.
- Nie mówi za dużo, ale gdy już to robi, mówi odpowiednie rzeczy. Bardzo go lubię i nie tylko za to, co nam dał, ale również za to, jakim jest człowiekiem.
Z średniej półki na najwyższą
Z kotem w bramce, wieżą w obronie i latarnią morską w pomocy oraz z najbardziej wydajnymi bocznymi obrońcami i trójką z przodu, Liverpool ruszył w pogoń za chwałą.
Byli niesamowici w sezonie 2018/19, gdy przegrali tylko jeden mecz ligowy i zdobyli 97 punktów. W każdym innym sezonie zostaliby mistrzami.
Oczywiście nie zostali. Pokonał ich Mancheser City. Drużyna Pepa Guardioli wygrała wszystkie spośród 14 ostatnich meczów, by zgarnąć puchar z różnicą jednego punktu. Aczkolwiek, trzy tygodnie później the Reds wznieśli puchar Ligi Mistrzów, po tym jak pokonali Tottenham w finale w Madrycie.
- Myślę, że było to naprawdę bardzo ważne dla piłkarzy i dla Jürgena. Musisz zdobyć pewność siebie, a zrobisz to pracując prawidłowo.
- Możesz ją zdobyć tylko dzięki rzeczom, które zrobiłeś, więc wiedząc dlaczego pokonaliśmy Barcelonę, dlaczego tak zagraliśmy z Napoli i Porto a nawet z Tottenhamem w finale. Te zwycięstwa dały drużynie wiarę w to, że następna nagroda pojawi się, jeśli będziemy robić to, co do tej pory.
To było nie lada zaskoczenie, gdy Liverpool zdecydował nie przeprowadzić żadnego większego transferu po tym, jak wygrał Ligę Mistrzów. Gdy rywale wydawali pieniądze, the Reds postawili na ciągłość.
Najważniejsze jednak, że nie było dużych odlotów. Nie było sag transferowych, żadnych Philippów Coutinhów czy Luisów Suarezów. Barcelona i Real Madryt nie wściubili nosa. Skład Liverpoolu był ustanowiony, szczęśliwy i długoterminowy.
- Gdy wygrywasz finały albo jesteś w super momencie, kluczową sprawą jest utrzymanie razem podstawowych zawodników. To jest najważniejsza rzecz – powiedział Lijnders.
- Jeśli odnosisz sukcesy jako średniej klasy drużyna w Europie, zabiorą twoich graczy. Zmiana, której musieliśmy dokonać przez te ostatnie lata, było wejście z średniej półki na najwyższą, a jeśli chcesz na niej zostać, twoimi największymi transferami będzie zatrzymanie najlepszych graczy.
- Czuliśmy tę pewność po finale Ligi Mistrzów, by utrzymać grupę razem i wejść w nowy sezon. Moim zdaniem to było naprawdę ważne.
Plan Melwood
Być może najbardziej uderzającą rzeczą w sukcesach Liverpoolu przez ostatnie dwa lata jest to, że w każdym sensie, osiągnięte zostały wspólnym wysiłkiem.
W jednej z pierwszej przemów Kloppa do graczy w 2015 roku mówił o idei, w której „każdy jest odpowiedzialny za wszystko.” Nie byłoby gwiazd w jego grupie, nikt nie byłby uważany za kogoś lepszego od innych. Jeśli będą osiągać sukcesy, będą to robić razem, poprzez talent, poprzez nastawienie i przede wszystkim, poprzez ciężką pracę.
Tę ciężką pracę można dostrzec każdego dnia w Melwood, gdzie sesje treningowe mogą być często bardziej intensywne – a nawet ważniejsze – niż dni meczowe.
- Nadal wierzę, że największym wzmocnieniem, jakie możesz zrobić jest trening. Jedynym sposobem, by grać tak jak my, jest trenowanie każdą minutę każdej sesji z tymi regułami.
- Jestem z tego bardzo dumny, nie możesz porównać dzisiejszego zespołu z tym sprzed dwóch lat. Sposób w jaki gramy, sposób w jaki zespół się rozwinął, bez porównania.
- Nie możesz porównać żadnego gracza do tego sprzed dwóch lat. Każdy się rozwinął, wykonał kroki naprzód.
Jak oni sobie z tym radzą?
- Trening! Ci piłkarze cały czas konkurują!
- Podam przykład; jeśli gramy 10 vs 0 i nie ma przeciwnika, a Robbo dorzuca na głowę dla Firmino, i gdy wraca słyszę jak Virgil pyta czy jest szczęśliwy z tej dorzutki.
- To może być dobre dogranie, ale mogłoby być lepsze. Cały czas rywalizują. W dziadka – pięciu na dwóch – grają jakby to był finał!
- Jeśli trenujesz, musisz pracować całym ciałem. Nie możesz ćwiczyć tylko nóg albo głowy. Jedynym sposobem, żeby to osiągnąć jest rywalizacja. Wygrywanie, przegrywanie, wchodzenie, odpadanie. To oznacza, że trenują na maksa i tylko tak można się rozwinąć, dawać ciągle trochę więcej.
To że byli zdolni robić to cały sezon, pomimo ogromnej przewagi nad resztą na szczycie tabeli, mówi wszystko o ich mentalności, prawda?
- Szczerze, są maszynami! To czego się nauczyli i wbili sobie do głów to to, że każdy mecz traktują jak następny finał. Nigdy nie tracą tego skupienia.
- Nie wspominaliśmy o City. Może gracze między sobą, ale szczerze, nie mogę sobie nawet tego wyobrazić. Jedyną chwila, którą pamiętam, była gdy Jürgen napisał do mnie. City przegrało, to było jakoś w okolicach stycznia. Powiedział „OK, teraz musimy sprostać oczekiwaniom.” Nie była to nigdy nawet najmniejsza kwestia.
Chyba największym osiągnięciem Kloppa było stworzenie warunków, w których każdy czuje się wartościowy, gdzie każdy wierzy w to, że ma rolę do odegrania, nie ważne czy zaczyna mecz czy znajduje się poza składem. Kilka drużyn, kilku menadżerów jest zdolnych utrzymać tę równowagę, gdy mniej ważni piłkarze są tak skoncentrowani i zmotywowani jak podstawowi.
- Przed każdym spotkaniem, gramy na treningu. Ci co wyjdą w pierwszym składzie kontra reszta – powiedział Lijnders.
- Resztę nazywamy „żółtym zespołem”, ponieważ nakładają żółte koszulki. Zawsze grają w stylu następnego przeciwnika. Mają może cztery minuty, w czasie których dostają informacje i wtedy muszą grać jak rywal.
- Nie jestem w stanie powiedzieć ile razy gdy schodziliśmy z boiska, albo jeszcze w czasie sesji ktoś powiedział „tak się cieszę, że nie musimy grać przeciwko żółtym jutro!”
- Poziom jest naprawdę wysoki. Ci, którzy nie grają są nastawieni na stworzenie jak największej ilości problemów tym, którzy wyjdą w pierwszym składzie. Nawet ci którzy są zawiedzeni, po trzech, czterech minutach mogą to zmienić.
- Każdy kto siedzi w sportach drużynowych wie jak ważne jest aby grupa trzymała się razem i jak ważne są relacje między grającymi a niegrającymi. Zdobyliśmy cztery nagrody i tak musi zostać. Nie może się zmienić.
- Jeśli grasz w topowym zespole, takim jak Liverpool, wiesz, że jeżeli wchodzisz tylko na pięć minut musisz zrobić różnicę i tak działo się wielokrotnie. Zawsze musisz być przygotowany.
- To nie jest łatwe, więc należy im się wielki szacunek. Potrzebujesz tej mentalności, być częścią tego zespołu.
Chwila chwały
25 czerwca 2020 roku, chwilę po 22.
Liverpool zostaje mistrzem Premier League. Chelsea pokonała Manchester City, zapewniając the Reds pierwszy od 1990 tytuł. Impreza może się rozpocząć.
Klopp, jego gracze i sztab są w Formby Hall Hotel and Golf Resort, oglądają razem. Mają nadzieję, czekają, tańczą, płaczą.
Później, Klopp pęknie w czasie wywiadu na żywo. „To było przygniatające” powiedział.
Lijnders doświadczył czegoś podobnego.
- To było emocjonalne. Zawołałem żonę po końcowym gwizdku i nie mogłem mówić. To było niewiarygodne. Szczerze, czuję to teraz, gdy o tym mówię.
- To był prawdopodobnie najbardziej intensywny mecz jaki widziałem. Miałem poważny ból głowy w jego trakcie.
- Był moment, w którym czuliśmy, że Chelsea ma więcej kontroli nad grą po tym, jak City zmarnowało okazję [Raheem Sterling trafił w słupek]. Wtedy ten moment, ta cała przepychanka [z karnym Williana], myślisz sobie „znowu?”, a wtedy zagranie ręką! Nie widziałem tego. Podbiegłem do telewizora, ale akurat odwróciłem głowę i wtedy zobaczyłem, że będzie karny. Wtedy wiedzieliśmy.
- To było szczególne, ponieważ byliśmy razem ze sztabem i każdym zaangażowanym w zespół, widzieliśmy ich emocje w czasie meczu.
- Chcesz zostać mistrzem z kibicami, patrzeć im w oczy, widzieć i czuć co to znaczy, ale bycie razem też było dobre.
- Dla mnie to była ogromna ulga, ale duma, gdy widziałem wszystkich razem, skaczących dokoła, szukających się nawzajem, mówiących słowa, które musiały zostać powiedziane, zostanie ze mną.
- To była mocna noc!
Następny rozdział…
Na koniec palące pytania.
Dokąd zmierza Liverpool? Klopp upiera się, że nadal mogą się rozwijać, ale gdzie? W jaki sposób zapewnią kontynuację tego sukcesu?
- Nieprzewidywalność. To po pierwsze. Mieć więcej rozwiązań na problemy, które sprawiają nam przeciwnicy.
- Jeśli cofniesz się o dwa lata, co tak naprawdę musieliśmy naprawić? Po pierwsze, stałe fragmenty. Naprawdę chcieliśmy to ulepszyć. Chcieliśmy je stwarzać, wykorzystywać i sprawić, żeby były rozstrzygające.
- Po drugie, wrzuty z autu. Naprawdę uważamy, że jest to ważna część gry, gdy możemy kreować sytuacje i zatrzymywać przeciwników. Rozwinęliśmy to.
- Po trzecie, budowanie akcji z Alissonem, z obrońcami. Jak wymyślić sposób, w którym można posłać piłkę dokładnie tam gdzie chcemy, zorganizowany, ale nie przewidywalny? Jak znaleźć lepszy sposób na granie, ponieważ zespoły będą opadać z sił? Chcą nas denerwować i zmusić do zmiany gry.
- Po czwarte, pressing. Chcemy dłużej zostawać na połowie rywala, lepiej zatrzymywać kontrataki. To były ważne rzeczy do poprawienia.
- Gdzie chcemy się teraz rozwijać? Wiemy jakie to obszary, ale ci nie powiem!
Być może obecność młodych graczy – Curtisa Jonesa, Neco Williamsa i Harveya Elliotta – pomoże w tym procesie. Oczy Lijndersa zaświeciły się w czasie rozmowy o utalentowanym trio Liverpoolu.
- Nasza przyszłość mieni się w jasnych barwach. Mamy na trzech pozycjach graczy, którzy mogą nam pomóc się rozwijać.
- Nie mów im tego, ale mają coś w sobie. Mają krew Scouserów, ich serca są po właściwej stronie i będą przebiegać przez ściany dla nas. Będą próbować rzeczy, których bardziej doświadczeni gracze by nie zrobili. Właśnie to lubię. To nadaje barw naszej grze.
- Każdy dostrzegł Curtisa w ostatnim półroczu, ale my byliśmy nim zajęci od czterech lat. Staramy się przeprowadzić tych graczy, narzucić im nasz styl grania.
- Są trzy dobre przykłady w tej chwili; Neco dominuje na skrzydle w bardzo kreatywny sposób, Harvey w trójce z przodu jest jak mały diamencik – jest zuchwały, ale jednocześnie odpowiedzialny – i Curtis, który daje nam odwagę w pojedynkach jeden na jeden i ostatnie podanie, jakie ma niewielu graczy dostępnych na rynku.
Wydaje się, że to odpowiedni moment na zakończenie. Ukłon w stronę wykonanej pracy w przeszłości, teraźniejsza chwała, ale również spojrzenie w przyszłość i wszystko co przyniesie.
- Taki jest cel. Stwórzmy więcej wspomnień – uśmiecha się Lijnders.
Ktoś by powiedział, że Liverpool zadomowił się na dobre.
Neil Jones
Komentarze (0)