Michael Owen o odejściu z Liverpoolu
Początek kariery Michaela Owena był niczym mała trąba powietrzna.
W sezonie 1995/96 miał zaledwie 16 lat i grał dla młodzieżowej drużyny Liverpoolu, ale wyróżniał się pośród graczy o dwa lata starszych i w 17. urodziny podpisał profesjonalny kontrakt z the Reds i zdołał wejść do seniorskiej drużyny Roya Evansa.
Bramkostrzelny napastnik niemal od razu wszedł do pierwszej drużyny i swoją pierwszą bramkę zdobył w debiucie przeciwko drużynie Wimbledon, by przybyłym na Selhurst Park kibicom Liverpoolu pokazać co ich czeka.
W ekskluzywnej rozmowie z ECHO, Owen opowiedział o tym jak przebił się do pierwszej drużyny i, jako bardzo młody piłkarz, zajął miejsce legend takich, jak Robbie Fowler.
- Byłem ambitnym młodym graczem, który prawdopodobnie był na ustach wszystkich ludzi – powiedział.
- Nie sądzę, żebym był zaskoczeniem. Byłem bardzo dobry, bardzo młody. Oczywiście każda kariera toczy się inaczej jeśli chodzi o umiejętności i moment szczytowy, ale jeśli spojrzysz na moją karierę od siódmego roku życia do dwudziestego trzeciego, to prawdopodobnie zawsze byłem jednym z najlepszych graczy, ale sprawy, głównie przez kontuzje, zaczęły się sypać.
- To było duże doświadczenie i poważne zadanie, ale byłem w Liverpoolu większość życia, więc byłem na to przygotowany. Wszystko robiłem z wizją i kwestią nie było „czy”, a raczej „kiedy” i „jak szybko” zintegruję się z zespołem i zacznę strzelać gole – zawsze byłem pewien, że to zrobię.
- Jedynym powodem, dla którego zrobiłem to co zrobiłem, było to, że potrafiłem to udźwignąć. Byłem mentalnie bardzo dojrzały, fizycznie nie do końca, ale miałem różne atrybuty, które mogły stanowić potencjalne zagrożenie. Taki byłem.
- Aczkolwiek to mentalne nastawienie prawdopodobnie pozwoliło mi zdobyć kilka bramek, których prawdopodobnie nie zdobyłbym w wieku 27 lat, na przykład przeciwko Newcastle czy Argentynie. Zachować zimną krew przed bramką, biec w kierunku piłkarzy i ich pokonać, grać bez strachu i respektu dla innych – jako dzieciak miałem to wszystko, co pomogło mi wejść na scenę i zrobić show, a jeśli możesz to zachować i używać w trakcie kariery, przeżyjesz niesamowity czas.
W kampanii 1996/97 został najmłodszym strzelcem bramki w historii klubu, by zabłysnąć w Premier League serię oszałamiających występów dla Liverpoolu, zdobywając 158 goli w 297 meczach we wszystkich rozgrywkach.
Owen pomógł swojej drużynie w zdobyciu trzech trofeów w sezonie 2000/01, strzelając w finale FA Cup dwie bramki przeciwko Arsenalowi, a następnie został pierwszym od czasów Kennego Dalglisha piłkarzem Liverpoolu, który zdobył Złotą Piłkę.
- Dzień finału FA Cup był szczególny – stwierdził Owen.
- To było niesamowite i jeśli mógłbym przeżyć jeden dzień jeszcze raz, to byłby ten.
- W mecz wszedłem będąc w szalonej formie, strzelałem z lewej strony, z prawej i ze środka. W czasie meczu wiedziałem, że jeśli będę miał okazję to powinienem strzelić, ale mijało 70 minut, 80 minut, więc zastanawiałem się czy w ogóle będę miał szansę. W tym czasie Arsenal był wspaniałą drużyną, ale w tym przypadku lubię używać analogii do boksera wagi ciężkiej, który opiera się o liny, ale jeszcze nie upadł i w momencie gdy oddaliśmy cios, poczułem, że cała drużyna Arsenalu jest wyczerpana.
- Zawsze byłem pewny siebie i czułem, że zdobędę bramkę, jeśli będę miał okazję, ale nigdy nie miałem takiego przekonania, jak po pierwszej bramce. Gdy wróciliśmy na swoją połowę, wiedziałem, że wygramy i, że znowu strzelę. Pamiętam jak patrzyłem na tablicę wyników, zastanawiając się, czy zrobię to teraz czy w doliczonym czasie. To było niemal jakbym był poza ciałem, gdy czułem taką pewność, a przeciwnicy znikali.
Był najlepszym strzelcem klubu w każdym sezonie od 1998 roku aż do przykrego opuszczenia klubu w 2004 r.
Były napastnik pozwolił, by jego kontrakt na Anfield wygasał i Real Madryt przechwycił jednego z najlepszych atakujących za jedyne 8 milinów funtów, dorzucając do tego Antonio Nuneza, co pozostawiło cierpki posmak wśród kibiców na Anfield.
- Gdy zadzwonił mój agent i powiedział „słuchaj, dzwonili z Realu Madryt, że chcą cię ściągnąć”, siedziałem w jednym pokoju z Jamiem Carragherem
- Dzieliłem się wszystkim sekretami z Carrą, byliśmy najlepszymi kumplami i w momencie, gdy odłożyłem słuchawkę, już wiedział o co chodzi.
- Powiedział mi, żebym tego nie robił, że nie wejdę do drużyny, w której są Ronaldo, Raul i Morientes, ale to zadziałało na mnie jak płachta na byka.
- Mój sposób myślenia wtedy był taki: „nie martw się, będę lepszy, niż się wydaje”. Okropnie się o tym mówi i czuję się jak zarozumialec, ale muszę to powiedzieć, ponieważ potrzebny jest kontekst zanim opowie się tego typu historie.
- Taki wtedy byłem. Gdyby powiedział „pewnie, idź”, to prawdopodobnie myślałbym o pozostaniu. Chodziło mi tylko o udowodnienie ludziom, że się mylą.
- Bardzo długo trwało to, czy powinienem spróbować się w Madrycie – to było wyczerpujące. Ostatecznie przekonałem się tym, że Ian Rush przeszedł do Juventusu i wrócił. Powiedziałem sobie, że jeśli pójdę, zawsze będę mógł wrócić.
- Udało mi się to sobie wmówić, ale oczywiście się myliłem. Myślałem, że mogę spróbować i zastanawiałem się, czy gdybym odmówił, żałowałbym tego.
- Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, pomyślałem, że muszę spróbować – porozmawiałem z Rickiem Parry i powiedziałem „wrócę, prawda?”
- Obaj stwierdziliśmy „tak, oczywiście” i „to tylko kwestia czasu”, ale sprawy potoczyły się inaczej, a wtedy nie możesz mieć pewności. Czas płynie i inni gracze przybyli do Liverpoolu i pojawiły się nowe możliwości. Niestety, marzenie, które ułożyłem sobie w głowie, nigdy się nie spełniło.
Owen już nigdy nie był tym samym graczem po opuszczeniu Merseyside i po zaledwie jednym sezonie w Hiszpanii, wrócił do Anglii, by dołączyć do Newcastle za 17 milionów funtów w sierpniu 2005 roku – choć były atakujący myślał, że będzie mógł wrócić na Anfield.
- Zawsze myślałem, że wrócę do Liverpoolu i w okresie przygotowawczym, zanim zaczęliśmy grać na nowo z Realem Madryt, dowiedzieliśmy się, że Liverpool jest zainteresowany ściągnięciem mnie z powrotem, a ja oczywiście też byłem tym zainteresowany – dodał.
- Spotkaliśmy się w domu Bruno Cheyroua i wszystko szło wspaniale. Rafa i Parry byli dogadani z moim agentem i ze mną, wszystko było poukładane. Wróciłem do Madrytu zachwycony, ale niestety, od razu po wylądowaniu graliśmy przedsezonowy mecz.
- Prezydent Realu powiedział mi, że otrzymali zadowalającą ich ofertę, a ja tylko czekałem aż powie, że to Liverpool – byłoby idealnie.
- Powiedział, że decyzja należy do mnie, mogę iść do Newcastle albo zostać – chcieli mnie zatrzymać.
- Nie mogłem w to uwierzyć. Przedstawili ofertę opiewającą na 16 milionów, gdy myślałem, że dogadaliśmy się z Liverpoolem na 8 milionów, za które mnie sprzedali.
- Popatrzyłem mu w oczy i powiedziałem, że zostaję, a on, że w porządku, ale wtedy rozpoczął się tydzień pokerowych zagrywek, gdy mówiłem, że albo Liverpool albo nic.
- Wiedziałem, że prawdopodobnie chcą nieco gotówki za mnie, ponieważ w tym momencie mieli zamiar ściągnąć z Sevilii Sergio Ramosa. To był już ostatni gwizdek i rozmawiałem z Rickiem Parry, ale powiedział, że Liverpool nie da nawet centa więcej niż 8 milionów.
- Wtedy już wiedziałem, transfer za 16 milionów do Newcastle był decyzją podjętą z wielu różnych powodów. Real kupił Robinho, a po sezonie miały rozpocząć się Mistrzostwa Świata, musiałem grać. Miałem w kontrakcie klauzulę, stanowiącą, że po sezonie będę mógł przejść do Liverpoolu. Tak to sobie ułożyłem w głowie, ale to się nigdy nie wydarzyło.
Kontuzje dręczyły Owena w końcowym okresie jego pobytu w Liverpoolu i w dalszym ciągu wpływały na jego karierę.
Wtedy, w 2009 roku, w wieku 30 lat przeniósł się do Manchesteru United – była to decyzja, która ponownie napsuła krwi niektórym kibicom w jego pierwszym klubie, choć jak to zostało wspomniane, już nigdy nie był tak dobry jak podczas pobytu na Anfield. Po 31 występach w ciągu trzech lat na Old Trafford, dołączył do Stoke, w którym zakończył karierę.
Komentarze (20)
Sam odszedłeś, poszedłeś do największego wroga, ale cały czas mówisz o miłości do LFC.
Szkoda ze nie mówiłeś o tej sympatii cały czas, tylko przez ostatnie kilka lat.
Teraz mam wrażenie, chce pokazać Ze świat go skrzywdził... nie drogi Michelu, skrzywdziłeś się sam.
Od Owena zacząłem kibicować Anglii i Liverpoolowi. Dzieciaki śledziły wtedy takich napastników jak Vieri czy wspomniana dwójka z Realu, eh fajne czasy, beztroskie, ale dzięki temu sympatia do LFC pozostała. Duet z Heskeyem na zawsze w serduszku :).
Szkoda, że Benitez potem się tak zapierał z tymi jego dziwacznymi transferami. Poza Crouchem i rzecz jasna Torresem nie sprowadził żadnego dobrego napastnika. Jak sobie przypomnę te wszystkie Ngogi czy Babele...brak słów. Cóż, sam się wykopał z klubu, tak jak wcześniej Houllier.