Czy Harry Wilson ma przyszłość na Anfield?
Harry Wilson przed nadchodzącym sezonem może mieć małe déjà vu, jednak dokładnie w takiej sytuacji jak teraz w Liverpoolu jeszcze nie był.
Wilson był już jednak w podobnej sytuacji.
Podchodzenie do nowego sezonu z najbliższą przyszłością na szali to uczucie, do którego młody Walijczyk zdążył się przyzwyczaić w barwach The Reds.
W 2018 roku Wilson opuścił swój macierzysty klub i dołączył do Derby County Franka Lamparda. Po tym, jak strzelił siedem goli w 13 występach w drugiej połowie wcześniejszego sezonu dla Hull City, młody Walijczyk był łakomym kąskiem na rynku transferowym.
- Miejmy nadzieję, że to będzie dla niego dobra odskocznia, jednak patrząc egoistycznie, mamy do swojej dyspozycji piłkarza z prawdziwą jakością - mówił swego czasu Lampard.
Barany zakończyły tamten sezon, przegrywając finał play-offów o Premier League, a Wilson wyróżnił się, strzelając wiele pięknych bramek.
18 goli w 49 występach sugerowało, że jest gotowy na następny krok już na poziomie Premier League. Pytanie brzmiało tylko: czy w barwach Liverpoolu, czy gdzieś indziej?
Wilson wystąpił we wszystkich siedmiu spotkaniach towarzyskich przed ubiegłym sezonem, jednak po raz kolejny miał opuścić klub, by zdobyć więcej doświadczenia.
Walijczyk znalazł się na tym samym wózku, co rok wcześniej, jednak tym razem udał się na wypożyczenie do Bournemouth - zespołu z najwyższej klasy rozgrywkowej.
Sezon, upływający pod znakiem spokojnego rozwoju Wilsona, odszedł w zapomnienie po kolejnej efektownej bramce. Jego wspaniały gol z rzutu wolnego w meczu przeciwko Manchesterowi City był najpiękniejszym spośród siedmiu, które strzelił w barwach Wisienek.
Po kolejnych sezonach zbierania cennego doświadczenia w Championship i Premier League Wilson po raz kolejny w lecie znalazł się w znajomej sytuacji.
Tylko co teraz z jego karierą?
Drobny uraz wykluczył go z obozu przygotowawczego The Reds w Austrii, gdzie Jürgen Klopp wraz z mistrzami Anglii wzięli się do pracy w zeszłym miesiącu.
Utalentowany skrzydłowy mógł być rozczarowany brakiem gry w sparingach ze Stuttgartem oraz RB Salzburg, jednak w międzyczasie indywidualny plan treningowy sprawił, że jest gotowy na wrześniowe zgrupowanie reprezentacji Walii.
Po raz kolejny przepracował okres przygotowań, licząc na wdarcie się do pierwszego zespołu w klubie, który reprezentuje odkąd ukończył ósmy rok życia.
I choć Wilson może dostrzegać pewne podobieństwa obecnej sytuacji do tych z poprzednich lat, tym razem wszystko wygląda nieco inaczej z perspektywy Liverpoolu.
Tym razem głosy dochodzące z klubu są jednoznaczne - Wilson nie odejdzie na wypożyczenie.
Po trzech różnych wypożyczeniach w ostatnich latach The Reds mają dość - teraz każdy zainteresowany Walijczykiem klub będzie musiał zapłacić, żeby wyrwać go z Merseyside.
Płać albo płacz - to wiadomość do zainteresowanych klubów, jak sugerują źródła bliskie Anfield. Cena wywoławcza jest wstępnie ustalona na poziomie 20 milionów funtów i jest to rozsądna kwota.
W czasie, gdy budżet jest mocno uszczuplony, klub nie widzi sensu wypożyczania gwiazd zaplecza pierwszego zespołu.
Wilson, podobnie jak Ben Woodburn, czy Marko Grujić, wpisuje się w tę kategorię i z 31 występami w Premier League na koncie jest postrzegany przez Jürgena Kloppa jako ktoś, kto może być przydatnym członkiem zespołu w sezonie, w którym Liverpool zamierza walczyć na wszystkich frontach.
W skróconym sezonie, który rozpoczyna się miesiąc później niż poprzedni i kończy zaledwie pięć dni po pierwotnej dacie zakończenia sezonu 2019/20, Klopp bez wahania skorzysta z Wilsona.
Będzie to miało miejsce oczywiście tylko w przypadku, w którym klub nie otrzyma odpowiednich ofert za uniwersalnego atakującego ze świetną lewą nogą.
Newcastle, Leeds i Southampton, co zrozumiałe, kontaktowały się już z Liverpoolem w tej sprawie, jednak na ten moment Wilson pozostaje zawodnikiem The Reds.
Koniec końców, przygotowuje się do nadchodzącego sezonu jako pełnoprawny gracz pierwszego zespołu Liverpoolu - i to akurat pozostaje bez zmian.
Paul Gorst
Komentarze (12)