Reakcja Jürgena Kloppa po meczu z Arsenalem
Jürgen Klopp w pomeczowej wypowiedzi stwierdził, że zafascynowany był praktycznie każdą sekundą meczu, w którym jego drużyna była w stanie odrobić stratę gola i finalnie wygrać mecz 3:1 z Arsenalem na Anfield.
Gole Sadio Mané oraz Andy'ego Robertsona odwróciły negatywny dla the Reds wynik meczu, ustanowiony przez otwierający spotkanie gol Alexandra Lacazetta w dwudziestej piątej minucie.
Dwie kluczowe parady bramkarskie Alissona Beckera pozwoliły utrzymać przewagę w drugiej połowie meczu, zanim debiutujący Diogo Jota wszedł z ławki rezerwowych i strzałem z voley'a przypieczętował zwycięstwo w finalnych minutach spotkania.
Klopp o wyniku meczu i postawie drużyny:
- Był to naprawdę dobry mecz i praktycznie każda jego sekunda mi się podobała. Oczywiście, nie byłem zadowolony ze straconego gola, ale już z natychmiastowej reakcji drużyny tak. Grać tak przeciwko topowej drużynie, która niewątpliwie jest w formie, jest naprawdę czymś wyjątkowym, będąc szczerym. Nie wpływa to na czwartkowy czy niedzielny mecz, ale na dzisiejszy wieczór miało wpływ ogromny. Dominowaliśmy, graliśmy piłką, ciężko się broniło przed naszymi atakami, pressing był topowy, nastawienie chłopaków było rewelacyjne i to wszystko przekłada się na naprawdę dobry występ. Arsenal nie miał za dużo, choć parę kluczowych sytuacji owszem, ale przecież mają w składzie piłkarzy bardzo jakościowych. Przez większość czasu byli na spalonym, więc brawa dla naszego bloku obronnego, choć Ali również musiał się wykazać. Praktycznie wszystko grało ze sobą i stąd taki, a nie inny obraz meczu.
O debiucie Joty i pierwszym golu:
- Mo zagrał dziś fantastyczne spotkanie tego wieczoru i szkoda, że nie udało mu się strzelić gola. Nie sądzę, by bramka Robbo była tylko jego reakcją na poprzednią sytuację ze stratą gola, a bardziej ogólnie postawę drużyny w meczu można tak traktować. Gol, który strzeliliśmy był końcowym efektem podania od prawego obrońcy do lewego, co jest niesamowite. Diogo wszedł, grał swoją naturalną piłkę, starał się bronić, jak my to robimy. Na razie jest na etapie może dwudziestu procent informacji, jak dokładnie gramy; wdrażanie w całą resztę zajmie trochę czasu jeszcze. Dziś miał 60-70 minut, by podpatrywać Sadio Mané, a potem wszedł i sam zagrał naprawdę dobrze. Udało mu się zdobyć ładną bramkę w pierwszym meczu na Anfield. Nigdy tego nie zapomni i ja również. Niezły start.
Czy jest zaniepokojony wczesnymi niewykorzystanymi sytuacjami:
- Nie, nie byłem zmartwiony. Takie życie menadżera. Oczywiście chciałbym, by gole padały przy pierwszych lepszych okazjach, ale tak się zazwyczaj nie dzieje! Kierunek naszej gry i to jak wyglądaliśmy mi się podobało. Byliśmy bezwzględni w niektórych sytuacjach. Trzymaliśmy ich na dwadzieścia pięć metrów od ich własnej bramki. Nie jest to łatwe, bo Arsenal bronił w tych momentach dziesięcioma lub jedenastoma zawodnikami i każda strata piłki, to potencjalny kontratak. Każdy wie przecież, jaką szybkością dysponują ich zawodnicy, więc w tym tkwił cały szkopuł. To miks pomiędzy odwagą, elastycznością, byciem zdecydowanym i równocześnie perfekcyjnie zabezpieczonym, bo w przeciwnym przypadku prowokuje się groźne kontry. Nie, nie byłem zmartwiony zmarnowanymi okazjami. Jak już powiedziałem, chciałbym, by było inaczej, ale takie jest już moje życie jako trenera czekającego na gole.
O tym, czy zauważył jakiekolwiek oznaki rozlazłości w grze the Reds:
- Prawdę mówiąc, to nie zauważyłem, byśmy byli tacy w obronie. W jednej lub dwóch sytuacjach, co prawda, oddaliśmy zbyt łatwo piłkę, ale to efekt tego, że aby ograć Arsenal, trzeba grać w ekspansywnym ustawieniu. Straty piłki przy braku pressingu na swoją osobę nie maja sensu, a mogą nieźle zaboleć. Tak więc faktycznie w tych momentach akurat byliśmy roztargnieni, ale ogólnie nasza obrona była bardzo dobra. Nie można zagrać perfekcyjnie przeciwko Arsenalowi przez cały mecz, bo po prostu mają swoją jakość. To całkowicie normalne, że mieli swoje sytuacje, ale od tego jest właśnie bramkarz. Przy całej reszcie sytuacji musieliśmy wykazać się nie lada kreatywnością, bo oni również dobrze bronili. Początkowo w ustawieniu 5-4-1, by potem przekształcić się w 5-5, co nie łatwo jest sforsować. Należy pamiętać, że jedna piłka przy ich nodze, a Aubameyang już odpala swój motor, i to właśnie jest ta trudna część.
Na temat tego, czy imponujący start drużyny jest swego rodzaju komunikatem dla reszty:
- Nie mamy w zwyczaju wystosowywać komunikatów. Od czasu do czasu muszę ja to robić na konferencjach prasowych, bo zadajecie mi pytania, ale poza tym, to po prostu gramy w piłkę i chcemy wygrywać mecze. Spójrz na to co powiedziałem wcześniej. Podobała mi się nasza gra tej nocy, ale zaznaczyłem, że nie pomaga to w kontekście czwartkowego meczu, bo musimy zagrać tak samo, jak nie lepiej. Tak właśnie działa cały sezon. Dziś jestem zadowolony z tego, jak się zaprezentowaliśmy, ale za trzy dni musimy znowu zagrać, a potem kolejne dwa dni i ponownie gramy, więc wszystko jest naprawdę intensywne. Wszystko opiera się na konsekwencji oczywiście, ale gdy po raz pierwszy zobaczyłem terminarz pomyślałem „O, będzie ciekawie”. Od dawna było jasne, że Chelsea będzie mocna, a Arsenal po wygraniu FA Cup, który jest ostatnim angielskim trofeum po lockdownie, jakie było do zdobycia, i jest na fali wznoszącej. Pokonali nas również w meczu o Tarczę Wspólnoty. Leeds United, jak powiedziałem przed meczem jeszcze, spośród pozostałych 19 drużyn nie należy do top 10, z którymi chciałbym zagrać mecz otwarcia. Było ciężko, ale się udało. Musimy w pewnych aspektach się poprawić i stać się konsekwentni. Jak na razie graliśmy dobrze i to wszystko na tę chwilę.
Komentarze (3)