Jürgen Klopp o przerwie na mecze reprezentacji
Po niedzielnym meczu Liverpoolu z Aston Villą piłkarze the Reds rozjadą się na mecze swoich reprezentacji i Jürgen Klopp nie kryje obaw z tym związanych.
Jürgen Klopp zwrócił uwagę na fakt, że takie wyjazdy sprzyjają rozprzestrzenianiu się koronawirusa wśród piłkarzy i wezwał Premier League do udzielenia większej pomocy klubom.
Większość piłkarzy the Reds została powołana do swoich reprezentacji, a niektóre kraje jak Anglia rozegrają aż 3 spotkania w bardzo krótkim czasie.
Piłkarze wszystkich klubów Premier League są regularnie testowani na obecność koronawirusa, a klub ma kontrolę nad podróżami i zdrowiem zawodników.
Nowy nabytek Liverpoolu, Thiago Alcantara obecnie przebywa na izolacji po tym jak zdiagnozowano u niego chorobę.
Jednakże teraz piłkarze rozjadą się ze swoich klubów na mecze swoich reprezentacji na całym świecie i wymieszają się zwiększając ryzyko zarażenia się.
Klopp przyznał, że może to stanowić problem w najbliższym czasie.
- Nie pomyślcie, że kogoś lekceważę, ponieważ nie wiem co robią inne kraje - zaczął Klopp.
- W tym momencie każdy chce być blisko rodziny. Kiedy ktoś bliski zapyta cię czy chcesz gdzieś wyjechać, możesz powiedzieć, że to nie jest najlepszy moment.
- Podobnie jest z piłkarzami. Nie mówię, że Melwood to najbezpieczniejsze miejsce na ziemi, ale jest to przynajmniej miejsce, które znamy i nad którym sprawujemy kontrolę. Jesteśmy przygotowani na różne scenariusze.
- Jestem trochę zaniepokojony. Trudno jest skontaktować się z federacjami piłkarskimi wszystkich krajów świata.
- W 100% rozumiem nasze obowiązki wobec związków, wobec UEFA i FIFA, ale ta sytuacja nie jest dla nas idealna. Jest bardzo trudna dla wszystkich, ale sygnały z niektórych krajów są... nie znamy dokładnie jak to będzie wyglądać.
- Jako klub piłkarski jesteś w takich sytuacjach zostawiony samemu sobie - powiedział Klopp.
Klopp podał przykład Brazylii, która wezwała Alissona, Fabinho i Roberto Firmino na mecze kwalifikacji Mistrzostw Świata przeciwko Boliwii i Peru.
Ostatni mecz Canarinhos rozegrają w środę w godzinach porannych, potem czeka ich podróż przez Atlantyk, a the Reds na sobotę 17 października mają zaplanowany mecz z Evertonem.
To oznacza też mało czasu na poddanie się kolejnym testom na obecność koronawirusa i otrzymanie wyników jeszcze przed meczem. W podobnej sytuacji jest napastnik Evertonu Richarlison.
- Wysyłamy piłkarzy na boisko, ponieważ Premier League i stacje telewizyjne tego od nas wymagają i nie obchodzi ich, że nasi piłkarze grali w środę w nocy w Peru. Oni nadal uważają za dobry pomysł, żebyśmy zagrali w sobotę, może nawet o dość wczesnej porze - skomentował Klopp.
- Piłkarze używają normalnych lotów i dotrą do Liverpoolu w piątek po południu. Dzień później, może w południe zagramy z Evertonem.
- Kibice innych klubów będą mówić, że ciągle jęczę, ale to nieprawda. Zdaję sobie sprawę z tego, że to trudna sytuacja. Jednak Premier League i stacje telewizyjne to nie obchodzi i jako klub zostajemy z tym sami.
- Jako klub musisz się upewnić, że sprowadzisz piłkarzy do domu w najszybszy i jak najbezpieczniejszy sposób. FA nie zapłaci ci za prywatny samolot.
- Potem piłkarze wracają do Liverpoolu w piątek i zobaczymy czy zdążymy wykonać test na obecność koronawirusa i czy zdążymy otrzymać wyniki do soboty.
- To naprawdę trudne. Staramy się robić wszystko jak najlepiej, ale od czasu do czasu przydałaby się jakaś pomoc - zakończył Klopp.
Komentarze (0)