Opinie prasy po meczu
Liverpool podtrzymał swój stuprocentowy pod kątem zdobyczy punktowej start w Lidze Mistrzów w tym sezonie, wygrywając na Anfield 2:0 z mistrzem Danii FC Midtjylland.
Gole z drugiej połowy autorstwa Diogo Joty - 10.000. gol w całej historii klubu - i Mohameda Salaha, który wykorzystał karnego w końcówce, dały podopiecznym Jürgena Kloppa trzy punkty w spotkaniu z niestrudzonym zespołem gości.
Jednak kolejna kontuzja w defensywie - tym razem awaryjnego środkowego obrońcy Fabinho - zwiększyła obawy o to, jak The Reds poradzą sobie z napiętym harmonogramem spotkań, biorąc pod uwagę to, że Virgil van Dijk prawdopodobnie nie zagra przez większość sezonu, a Joël Matip jest obecnie również niedostępny.
19-letni obrońca Rhys Williams, który w zeszłym sezonie był wypożyczony do szóstoligowego Kidderminster Harriers i zaliczył krótki debiut w Lidze Mistrzów na wyjeździe z Ajaksem w zeszłym tygodniu, wszedł z ławki i zagrał niezłe spotkanie, zastępując Brazylijczyka. Młody zawodnik dał tym samym promyk nadziei zdziesiątkowanym przez kontuzje The Reds.
Angielskie media miały dużo do powiedzenia o spotkaniu. Oto podsumowanie ich reakcji...
Andy Hunter, The Guardian
Pierwsza europejska noc bez kibiców na Anfield była próbą cierpliwości, czego można było się spodziewać, ale były też indywidualne osiągnięcia, będące powodem do zadowolenia dla menedżera The Reds. Diogo Jota strzelił gola nr 10 000 w całej historii Liverpoolu po tym, jak podaniem obsłużył go Trent Alexander-Arnold, Salah w doliczonym czasie gry wykorzystał rzut karny, wieńcząc swój imponujący występ, a młody Rhys Williams zaliczył drugie spotkanie w Lidze Mistrzów, zmieniając Fabinho.
Jednak widok Brazylijczyka schodzącego z boiska w pierwszej połowie z kontuzją - dołączającego do Van Dijka, a także Joëla Matipa w gabinecie zabiegowym - musiał ująć temu wszystkiemu nieco blasku, patrząc z perspektywy Kloppa. Jego zespół bezbłędnie zareagował na kontuzję Van Dijka pod względem wyników, ale zasoby ludzkie w formacji obronnej zostały mocno uszczuplone.
Bezlitosny i agresywny start zespołu gości był odskocznią od zeszłotygodniowego spotkania w Lidze Mistrzów z Atalantą, kiedy to Duńczycy nie popełnili faulu w ciągu pierwszych 40 minut i do przerwy przegrywali 3:0.
Nie było wątpliwości, że Midtjylland miał motywację do poprawienia swojej gry na Anfield. Bramkarz Mikkel Andersen, który po raz pierwszy w sezonie rozpoczął mecz ze względu na kontuzję Jespera Hansena, w pierwszej minucie musiał tylko złapać rutynowe dośrodkowanie, by wywołać aprobatę wśród swoich kolegów z boiska i ławki rezerwowych.
Goście dominowali nad Liverpoolem we wczesnych wymianach, ale drużyna Kloppa zaczęła niwelować zagrożenie i wyczerpywać energię swoich przeciwników, kontrolując posiadanie piłki i zmieniając strony przy każdej okazji.
Trzech zawodników Midtjylland zostało ukaranych żółtą kartką przed przerwą. Ostatni z nich, Jens-Lys Cajuste, rzucił się na Hendersona, czym wywołał wybuch wściekłości u Kloppa. Jego cierpliwość wyczerpała się po tym, jak Fabinho zszedł kontuzjowany w 30. minucie.
David Maddock, The Mirror
Jeśli we wtorek na Anfield tworzyła się historia, to raczej nie oddawał tego przebieg meczu, który jeśli w ogóle zostanie zapamiętany, to ze złych powodów.
Diogo Jota zapisał swoje nazwisko w księgach rekordów, zdobywając 10 000. gol w historii Liverpoolu. The Reds w niemal zawstydzającym stylu zapewnili sobie zwycięstwo w Lidze Mistrzów z Midtjylland i przejęli kontrolę nad wydarzeniami w swojej grupie.
Jednak był to praktycznie jedyny pozytyw wieczoru bardziej nieszczęśliwego dla Jürgena Kloppa, który musiał cierpieć, patrząc na poczynania defensywy w niepokojąco kiepskim, wręcz letargicznym, występie swojego zespołu.
Tym razem to Fabinho schodził z pola walki po upływie pół godziny utykając. Prawdopodobnie to kolejna poważna kontuzja - wyglądało to na uraz ścięgien udowych, co może wyeliminować Brazylijczyka z gry na kilka tygodni.
To koszmar dla menedżera The Reds, który ma teraz tylko jednego zdrowego stopera w pierwszym zespole, a być może w przerwie stracił też potencjalnego zastępcę na tej pozycji, Jordana Hendersona, po tym, jak został trafiony w kostkę podczas fizycznej konfrontacji z zawodnikiem Midtjylland.
Przynajmniej gol ściągniętego niedawno do klubu za około 45 milionów funtów Diogo Joty przyniósł ulgę Liverpoolowi, który zaliczył anemiczny występ, tylko w pojedynczych przypadkach próbując narzucić swoją grę duńskim rywalom.
Melissa Reddy, The Independent
FC Midtjylland zawitał na Anfield, by rywalizować w Lidze Mistrzów, realizując tym samym to, co sam prezes Rasmus Ankersen określił po prostu „marzeniem”.
Ale to nie była jedna z tych słynnych europejskich nocy, podczas których emocje przejmują kontrolę, wszystko wydaje się możliwe, a widz patrzy z zachwytem. Okropne spotkanie zostało udekorowane przez zwycięską bramkę Diogo Joty w 55. minucie i bramkę z karnego Mohameda Salaha w doliczonym czasie gry. Był to mecz, którego poza mistrzami Danii nikt nie będzie chciał pamiętać.
Zbyt dużo piłki nożnej w krótkim czasie, przeciążenie zawodników i brak zaplecza, czy też odgłosów kibiców - to wszystko zawsze prowadziło do takich spotkań. Do 30. minuty w meczu padły w sumie dwa strzały.
Największym i bodaj jedynym tematem dyskusji po spotkaniu był Fabinho, który został zdjęty z boiska, mając najprawdopodobniej problem ze ścięgnem udowym. Tym samym mistrzowie Anglii zostali z Joe Gomezem jako jedynym środkowym obrońcą w seniorskiej kadrze.
Pod nieobecność Virgila van Dijka i Joëla Matipa 19-letni Rhys Williams został wprowadzony, by chronić tyły. Jego jedynym dotychczasowym doświadczeniem w Lidze Mistrzów było zastąpienie Jamesa Milnera w końcówce wygranego 1:0 meczu z Ajaksem w zeszłym tygodniu. Prawdę mówiąc, nie była to dla nastolatka wielka okazja do gry pod ogromną presją.
Te europejskie noce w świetle jupiterów uwidaczniają tylko, jak pusta, sterylna i stęchła jest piłka nożna dotknięta przez Covid - bez fanów, magii, czy poczucia, że dzieje się coś wyjątkowego. Co do Williamsa, nie miał wiele do roboty przez resztę pierwszej połowy, a zespół Midtjylland zanotował większą liczbę żółtych kartek niż strzałów na bramkę.
Ian Ladyman, Daily Mail
Liverpool był niewątpliwie nie w pełni sił i zagrał poniżej swojej normy. Podstawowa trójka napastników rozpoczynająca mecz na ławce oznaczała, że to wieczór dla innych atakujących zawodników, aby czymś zaimponować, jednak tak naprawdę nic z tego nie wyszło.
To było zdumiewające, gdy zdałem sobie sprawę, że ich gol po dziesięciu minutach drugiej połowy był ich pierwszym strzałem na bramkę w ciągu całego meczu. Kiedy to się ostatnio wydarzyło?
Do rzutu karnego Mohameda Salaha w doliczonym czasie statystyka strzałów pozostała bez zmian - jeden strzał celny i jeden gol.
Niemniej jednak gol ten był przepięknej urody, zupełnie nie pasujący do przeciętności tego, co go poprzedzało i co nastąpiło po nim. Liverpool przeniósł piłkę z lewej strony boiska na prawą, a gdy Gini Wijnaldum - wszedł w przerwie za Jordana Hendersona - podał Trentowi Alexandrowi-Arnoldowi, ten wymienił się podaniami z niewidocznym dotychczas Xherdanem Shaqirim. To umożliwiło obrońcy zagranie piłki w poprzek boiska do Joty, który strzelił z pięciu metrów do pustej bramki przed trybuną The Kop.
Jota dobrze zadomowił się na Anfield od czasu swojego letniego transferu z Wolves i był to jego drugi ważny gol w ciągu trzech dni po tym, jak miał udział w zwycięstwie z Sheffield United w Premier League.
To bonus dla Jürgena Kloppa, ale zmartwieniem była kontuzja Brazylijczyka Fabinho z pierwszej połowy. Brakujących już obrońców, Virgila van Dijka i Joëla Matipa, obok Gomeza zastępował właśnie Fabinho, ale teraz też jest kontuzjowany. Wraz ze zbliżającym się meczem z Manchesterem City, Kloppowi zaczyna brakować opcji.
Komentarze (0)