Zachowajmy optymizm
Jürgen Klopp oglądał dokumentalny serial Netflixa, The Playbook, którego jednym z producentów wykonawczych jest mniejszościowy udziałowiec Liverpoolu LeBron James. Trenerzy z różnych dyscyplin sportu mówią w nim o swoich metodach na osiągnięcie sukcesu i presji określonej przez weterana NBA Doca Riversa, jako przywilej, z czym zgadza się menadżer Liverpoolu.
- Tak, w stu procentach tak jest. Od jakiegoś czasu żyjemy z takim przekonaniem. To jest okazja. Mamy wielkie szczęście, że ją mamy, więc akceptujemy ją i wszystko co z nią związane - napisał ostatnio menadżer w programie meczowym.
Klopp promieniuje pozytywną energią. Kiedy Liverpool zmaga się z przeciwnościami losu, potrafi on znaleźć odpowiednie słowa, by poprawić nastrój wśród zawodników, pracowników jak i kibiców. Udowodnił to po raz kolejny, kiedy we wtorkowy wieczór stanął przed kamerami na Anfield. Jego postawa zaprzeczała kolejnemu bolesnemu ciosowi, jakiego doświadczyli mistrzowie Premier League, którzy po urazie Fabinho doznanym przeciwko Midtjylland pozostali z jednym zdrowym środkowym obrońcą z doświadczeniem w seniorskiej piłce, Joe Gomezem.
- To tak jak w małżeństwie. W trudnych czasach trzeba trzymać się razem i walczyć jeszcze mocniej. To właśnie zrobili dzisiaj chłopcy - uśmiechał się Klopp.
Październik okazał się miesiącem jak żaden inny dla Liverpoolu. Oto szybkie przypomnienie:
Wyeliminowani z Carabao Cup przez Arsenal po rzutach karnych. Stracili najlepszego bramkarza na świecie w związku z kontuzją barku, jakiej doznał on na treningu podczas zderzenia z kolega z zespołu. Dzień później zostali rozbici przez Aston Villę 2:7, jest to najwyższa porażka klubu od 57 lat.
W derbach Merseyside, w kontrowersyjnych okolicznościach zostali pozbawieni zwycięstwa poprzez decyzję VARu. Co gorsza Virgil van Dijk doznał kontuzji więzadeł krzyżowych, w wyniku lekkomyślnego ataku Jordana Pickforda, który pozostał bezkarny. Thiago Alcântara i Joël Matip również dołączyli do listy rannych, na której znajdowali się już Alex Oxlade-Chamberlain, Naby Keïta i Kostas Tsimikas.
Dodać do tego należy też zamieszanie spowodowane kilkoma pozytywnymi wynikami testów na COVID-19. To był bezlitosny miesiąc.
W tym samym czasie rywale obserwują i niecierpliwie czekają, aż maszyna się wykolei. Wyczerpany Liverpool Kloppa odpowiedział trzema kolejnymi zwycięstwami z Ajaxem, Sheffield United i Midtjylland. Każde z nich było raczej wymęczone niż przekonujące. Takie jakie z reguły należy przetrawić, ale nie świętować. Jednak w obecnych okolicznościach były one więcej niż akceptowalne.
Ostatnie z nich zostało osiągnięte z 19-letnim Rhysem Williamsem na środku obrony przez godzinę gry, po tym jak Fabinho nabawił się urazu mięśniowego. Brazylijczyk wciąż czeka na diagnozę dotyczącą rozmiaru szkód.
- To była ostatnia rzecz jakiej potrzebowaliśmy. Fab mówił, że może grać dalej, ale bez sprintów, a to nie pomaga w tej sytuacji. Nie wygląda to dobrze - mówił Klopp.
Menadżer upierał się, że nie wie, czy Matip, mający szereg problemów mięśniowych, będzie gotowy, by zażegnać defensywny kryzys w sobotnim spotkaniu z West Ham. Williams może tym samym otrzymać szansę na swój debiut w Premier League.
Podczas swojego pobytu w Liverpoolu, Klopp stanął w obliczu wielu poważnych wyzwań, ale jeszcze nigdy na taką skalę.
Już sam terminarz sprawia, że sezon 2020/21 jest największym testem z jakim się spotkał, a radzenie sobie z jego wymaganiami stało się jeszcze trudniejsze w związku z nasilającymi się problemami z kontuzjami. Do tego dochodzą ogromne oczekiwania, które ponownie wyniosły klub na szczyt angielskiej piłki i ciągła nieobecność fanów na trybunach, która boli tym bardziej, gdy na Anfield rozbrzmiewa hymn Ligi Mistrzów.
Klopp zareagował na kontuzję Van Dijka, mówiąc swoim zawodnikom, że jedno bolesne niepowodzenie, nie może mieć wpływu na cały sezon. Przypomniał im o pozostałych graczach z dużą jakością i podkreślił swoją wiarę w nich.
- Jürgen nie pozwala na to, by negatywne emocje z zewnątrz, przeniknęły do grupy. Mimo wszystkich przeciwności, pozostaje on bardzo pozytywnie nastawiony. Jest mistrzem w nadawaniu odpowiedniego tonu - mówi dla The Athletic jeden z naszych informatorów w Melwood.
Klopp starał się zgrabnie poruszać pośród wyczerpującej serii spotkań, poprzez rotowanie składem. Klubowe działy, medyczny i nauki o sporcie mają olbrzymi wpływ na wybór składu. Chodzi o analizę danych i zapobieganie ewentualnym urazom poprzez nieprzeciążanie kluczowych zawodników. Decyzja o tym, że Jordan Henderson i Georginio Wijnaldum zagrają tylko po 45 minut we wtorkowym spotkaniu, została podjęta już wcześniej. Henderson w przerwie powiedział Kloppowi, że chce kontynuować grę, ale menadżer trzymał się planu.
Podobnie w przypadku Mohameda Salaha, Sadio Mané i Roberto Firmino, wszyscy mieli chwilę wytchnienia, zanim weszli z ławki rezerwowych w drugiej połowie.
Profesjonalna piłka nożna na poziomie na jakim gramy, jest trochę jak Formuła 1 w porównaniu do prowadzenia zwykłego samochodu. Każdy może prowadzić samochód, ale ciężko jest jechać z prędkością 300 mil na godzinę w pobliskiej okolicy, wtedy musisz mieć nadzieję, że hamulce zadziałają. Tak właśnie wygląda profesjonalna piłka nożna, wszystko na najwyższych obrotach, z najwyższą intensywnością. W tym celu musisz mieć najlepsze możliwe hamulce. Mierzymy się z tym nieustannie. Musimy ocenić co wskazane w danych momentach, co chłopacy czują w mięśniach, kiedy jest czegoś za dużo i kiedy powinni uważać - mówił ostatnio Klopp.
Przy ciągłych wahaniach i zamianach, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że występy będą chaotyczne, co z pewnością miało miejsce przeciwko Midtjylland. Mistrzowie Danii zaniepokoili Liverpool swoim bojowym nastawieniem. Divock Origi i Takumi Minamino mieli trudności z wykorzystaniem szansy jaką otrzymali. „Taki potrzebujemy cię z tyłu” - krzyczał w pewnym momencie Henderson.
Po przerwie, Trent Alexander-Arnold i Xherdan Shaqiri pomogli wynieść tę rywalizację z marazmu i przeciętności, kiedy połączyli siły, by wyłożyć Diogo Jotcie jak na talerzu, bramkę, która była golem numer 10.000 w historii klubu. Alexander-Arnold świecił jak latarnia morska i następnie stworzył Salahowi doskonałą okazję, po której sfaulowany Egipcjanin przypieczętował trzy punkty z rzutu karnego.
Bez Van Dijka Liverpool stracił tylko jednego gola w trzech spotkaniach, a nawet ten strzelony był po wątpliwym rzucie karnym. Wczesny powrót Alissona, który zaliczył wspaniałą interwencję przy stanie 0:0, powstrzymując Andersa Dreyer’a, z pewnością podniósł wszystkich na duchu.
Klopp bardzo zdenerwował się przy linii bocznej, gdy ławka rezerwowych Midtjylland świętowała widok Jensa Cajuste’a, wycinającego Jordana Hendersona, jednak po wszystkim chwalił swojego rywala.
- Wypełnili grę życiem i sprawili nam sporo problemów. Mają mój wielki szacunek - powiedział Klopp po meczu.
Nie mógł jednak ukryć irytacji, kiedy duński reporter zapytał go, czy nie zlekceważył Midtjylland, początkowo oszczędzając swoją ofensywną trójkę.
- Nie za bardzo podoba mi się twoje pytanie. Gdybyś oglądał trochę więcej spotkań Liverpoolu, wiedziałbyś, jaka jest nasza sytuacja i nie wpadłbyś na pomysł, że to oznaka braku szacunku. Skład jaki wystawiliśmy miał pokazać nasz szacunek do Midtjylland, bo bardzo potrzebowaliśmy świeżych zawodników - podsumował Niemiec.
W związku ze zbliżającym się, sobotnim spotkaniem z West Ham, a także wtorkowym starciem na wyjeździe z Atalantą, przed wizytą na Etihad w kolejny weekend, nie ma miejsca na przerwę. Kolejne zmiany są gwarantowane. Zbliżający się powrót Thiago z pewnością w tym przypadku pomoże.
Pomimo wielu przeszkód na drodze, Klopp wciąż znajduję sposób na to, by wygrywać.
- Na pewno będzie w jakimś stopniu cieszył się z tego sprawdzianu i będzie na niego nakręcony - mówił Adam Lallana w studiu BT Sport.
Presja? Nie. Przesłanie dla wszystkich w Melwood będzie jasne - to jest okazja.
James Pearce
Komentarze (3)
Nie dawajcie czarno-białego zdjęcia w leadzie. Wyczucia trochę. Wystraszyć się można.