David Moyes po meczu
W pomeczowym wywiadzie David Moyes przekazał, że jest zadowolony z postawy West Ham United w sobotnim meczu Premier League z Liverpoolem, który ostatecznie zakończył się 2:1.
Młoty zaczęły pierwszą połowę od trafienia Pablo Fornalsa i od początku nie odpuszczały mistrzom na ich stadionie. Dopiero karny, zdobyty i strzelony przez Mohameda Salaha i późniejszy strzał Diogo Joty na pięć minut przed końcem gry, zostawiły ich z pustymi rękami.
Menadżer The Hammers David Moyes był sfrustrowany decyzją Kevina Frienda, który przyznał The Reds rzut karny po faulu Arthura Masuaku na Salahu, brakiem pressingu ze strony swojej drużyny przez zwycięskiej bramce The Reds oraz braku wykorzystanych okazji.
- Wydaje mi się, że wyglądaliśmy dzisiaj jak drużyna, która naprawdę może coś zdobyć. Liverpool grał dobrze i miał dużo okazji, ale nam też udało się błysnąć kilka razy i trzymać przy tym wysoki poziom.
- Karny z pierwszej połowy mnie zaskoczył. Jestem coraz bardziej zirytowany, nawet nie tą decyzją, ale tym, że coraz częściej sędziowie gwiżdżą takie karne. Można nad tym długo debatować, ale dla mnie takie wejście to nie faul.
- Na pewno Liverpool bardzo dobrze grał piłką, my za to potrafiliśmy się przeciw temu bronić. Z drugiej strony z reguły tak wyglądają nasze mecze.
- Wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwa przeprawa, dlatego przekazałem chłopakom, że muszą być bardziej skoncentrowani. Niestety nie wykorzystaliśmy kilku naprawdę dobrych okazji, by zdobyć kolejną bramkę, ale przynajmniej widać, że w swojej grze mamy naprawdę dobre elementy.
- Przeanalizowałem ostatnią bramkę i wydaje mi się, że mogliśmy się bardziej postarać.
- Za szybko odpuściliśmy krycie Xherdana Shaqiriego, a temu udało się podać piłkę zaraz obok naszego środkowego obrońcy - Fabiana Balbueny.
- Oglądaliśmy ich mecz w środku tygodnia z Midtjylland w Lidze Mistrzów, gdzie zagrali bardzo podobnie i również zdobyli gola. To bardzo dobra akcja Liverpoolu, ale to my powinniśmy bardziej uważać.
- To na pewno nie był łatwy mecz dla Seba Hallera, który wrócił po kontuzji, a my nie mieliśmy za dużo okazji, by pograć piłką.
- Myślę, że Sebastien ma dużo dobrego do zaoferowania, co pewnie pokaże w najbliższym czasie. Liczę na jego dalszy rozwój.
- Wiem, że nie wygralibyśmy każdego z takich meczów, z resztą tak było dzisiaj, wiem za to, że wychodząc na takim mecz, czujemy szansę na zwycięstwo. W minionym sezonie na przykład pechowo przegraliśmy na Anfield 2:3.
- Uważam, że nie mieliśmy pecha, ale zabrakło kilku ważnych decyzji na naszą stronę, mimo, że VAR zdecydował przy golu Joty na naszą korzyść.
- Jestem rozczarowany decyzją dotyczącą rzutu karnego w pierwszej połowie - podsumował.
Komentarze (14)
W kazdym miejscu na boisku jest walka o pilke i w tych miejscach są duzo cięższe starcia, ktore nie są gwizdane, bo jest jakis próg dyktowania fauli, o ktory opiera sie sędzia. Sędzia sedziemu tez nie rowny. Są sędziowie stronniczy ( nie będę wymienial z nazwiska, bo większość znas wie o ktorych chodzi), ale są tez obiektywni (ktorych jest coraz mniej). W polu karnym byle kontakt i karny. To nie tenis.
W sytuacji wycięcia napastnika rowno z murawą, przytrzymanie za rękę, zalozenie koszyka na szyje nie podlega dyskusji, ale takie soft faule, z ktorych dyktowane sa karne, to wedlug mnie nie powinno byc gwizdane. Owszem jakis faul byl ale nie na karnego. Takich fauli w ciagu meczu jest kilkadziesiąt. Gdyby wszystkie gwizdac to mecz trwalby 5 godz i skladal sie tylko z fauli.
Czy Salah musiał się tak wykładać? Niestety obawiam się, że tak. Nie pamiętam kiedy to było, ale Klopp powiedział coś w stylu "Czy musimy zobaczyć krew, żeby stwierdzić faul na czerwoną kartkę?" Bardzo często tak jest, że ewentualne czerwo sędziowie wlepiają dopiero kiedy widzą 'efekt' w postaci kontuzji, wydaje mi się, że nieco podobnie jest z karnymi, zawodnicy muszą zasygnalizować, że nie mogą kontynuować gry z powodu faulu.
Nie dziwię się frustracji Moyesa, nie pochwalam spektakularnej wywrotki Salaha, ale tego obecnie oczekuje się od dobrego napastnika, stety/niestety.
Luz, z pomiarem siły kopnięcia to była czysta ironia. ;) Wiadomo, że czegoś takiego w sporcie nie ma i oby nigdy nie było.