Pearce po meczu z City
Menedżer Liverpoolu uderzył w Premier League i stacje telewizyjne za ustanowienie harmonogramu, który jego zdaniem jest nie w porządku wobec graczy, którzy padają jak muchy, jak nigdy dotąd.
Niespodziewanie stanął po stronie Ole Gunnara Solskjeara, który rozegrał mecz w sobotę o 12:30, po środowym spotkaniu w rozgrywkach europejskich. Klopp oskarżył dyrektora generalnego Premier League Richarda Mastersa o „brak przywództwa” i powiedział, że „rozegrał to całkowicie źle”, gdy nie udało mu się przekonać wszystkich klubów z najwyższej ligi do wprowadzenia możliwości przeprowadzenia pięciu zmian w tym sezonie.
- To nie jest przewaga, to jest konieczność, na 100 procent. We wszystkich krajach to się dzieje. To naprawdę niesamowite. Musimy porozmawiać jeszcze raz – nalegał.
To nie był przypadek menedżera szukającego wymówek lub taktyki dywersyjnej, by odwrócić uwagę od niedociągnięć własnego zespołu. To tylko Klopp poruszający ważną sprawę dla dobra piłkarzy – coś co od dawna dla angielskiej piłki jest tylko frazesem.
Jego nastrój nie poprawił się na widok Trenta Alexandra-Arnolda, utykającego przez problem z łydką w trakcie drugiej połowy na Eithad. Prawy obrońca nie zagra podczas listopadowego zgrupowania kadry, gdy Liverpool czeka na wyniki badań.
Tak czy inaczej, gdy Klopp zwracał się w szatni gości do pozostałych, jego postawa był zupełnie inna. Na twarzy pojawił się uśmiech i duma.
Tak, Liverpool przestał grać swoje po ekscytujących pierwszych trzydziestu minutach przeciwko City, gdy objęli prowadzenie po karnym wykonanym przez Mohameda Salaha i w rzeczywistości powinni pokazać więcej po takim wysiłku.
Tak, gracze byli źle ustawieni przy bramce wyrównującej Gabriela Jesusa i mieli szczęście, że Kevin De Bruyne nie trafił z jedenastu metrów, gdy po ręce Joe Gomeza sędzia podyktował karnego.
Tak, zmęczenie z pewnością przyczyniło się do pełnego błędów występu w drugiej połowie, przez które to City bardziej wyglądało na zwycięzców.
Jednak Liverpool wyszedł po, jak to Klopp określił, „najtrudniejszym meczu w świecie piłki nożnej”, z łupami. Ten punkt był dużo ważniejszy dla mistrzów niż dla zespołu, który najprawdopodobniej będzie chciał odebrać im koronę. Liverpool ma pięć punktów przewagi nad drużyną Pepa Guardioli, którzy rozegrali mecz mniej.
Trudno z tym walczyć, ale jest to pozycja siły, szczególnie biorąc pod uwagę kłody rzucane im pod nogi ostatnio.
W poprzednią przerwę reprezentacyjną Liverpool wszedł po szokującej i poniżającej porażce 2-7 z Aston Villą. Tym razem kurz opadł przy pełni pozytywności. Siedem meczów rozegranych w przeciągu trzech tygodni przyniosło 5 zwycięstw i 2 remisy. Chłopcy Kloppa znajdują się o punkt od pierwszego miejsca w tabeli w lidze, a w grupie Ligi Mistrzów mają pełną kontrolę.
Liverpool naprawdę powinien być maksymalnie bezbronny, biorąc pod uwagę listę nieobecnych.
Zerwanie więzadła krzyżowego w kolanie przez Virgila van Dijka po wejściu Jordana Pickforda w derbach na Goodison Park uderzyło wszystkich związanych z klubem. Thiago Alcantara, dyskusyjny transfer lata, nie zagrał od tego spotkania po faulu Richarlisona. Fabinho miał zastąpić Van Dijka, ale wypadł przez kontuzję uda. Pomoc Kloppa została uszczuplona absencjami Alexa Oxlade-Chamberlaina i Naby’ego Keity.
Jednak z każdym krokiem pojawiali się gracze, którzy pomogli Liverpoolowi odzyskać rozpęd. Diogo Jota, Rhys Williams, Nat Phillips i Xherdan Shaqiri zajęli centralne miejsca. Na Etihad to Joël Matip, wracający po kontuzji błyszczał w sercu obrony Kloppa. City przez 90 minut oddało zaledwie dwa strzały celne.
- Zazwyczaj gdy gramy z City, siedzę tu i mówię, że Alisson wykonał kilka klasy światowej interwencji albo, że mieliśmy szczęście, ale nie dziś i to jest komplement dla moich chłopców – promieniował Klopp.
Nic dziwnego, że menedżer objął Gomeza, który wykonał przeskok przez miesiąc, od bycia pomocnikiem Van Dijka do stania się liderem obrony. Warte odnotowania jest to, że w niedzielę Gomez i Matip zagrali po raz pierwszy jako partnerzy – była to 37. para stoperów za kadencji Kloppa. Gomez miał czerech różnych partnerów przez ten czas, ale odzyskał głos i dorósł. 23-latek wykonał więcej podań (61) niż którykolwiek piłkarz Liverpoolu, ze skutecznością równą 89%.
Zmagając się z dylematem czy wystawić będącego w formie Jotę czy wypalonego Firmino, Klopp postanowił zmienić ustawienie i znaleźć miejsce dla obu. To było odważne, szczególnie biorąc pod uwagę kaliber przeciwnika. Czasem było to 4-2-4 zanim zaczęło przypominać 4-4-2, gdy Liverpoolowi zabrakło paliwa.
Zadziałało? Z pewnością udało się zaskoczyć City na początku, ale Liverpool nie był wystarczająco skuteczny, gdy miał przewagę. Ponownie przyjęcie i wykończenie zawiodło Firmino, co sprawiło, że był pierwszym do zmiany, gdy po przerwie Klopp wprowadzał wypoczętego Shaqiri’ego. Jota starał się dorównać swoim ostatnim wyczynom.
Minusem grania czterema atakującymi wykorzystywanym przez City była przewaga liczebna przeciwnika w środku pola, gdzie pracowali Jordan Henderson i Georginio Wijnaldum. W jej rezultacie De Bruyne miał dużo przestrzeni, co uwielbia. Decyzja Kloppa z pewnością byłaby inna, gdyby jako trzeciego pomocnika mógł ustawić Thiago lub Fabinho.
- Bardzo podobała mi się energia obu zespołów – odpowiednia walka na najwyższym poziomie, gdy przyćmiewasz jakość przeciwnika swoją. Zrobiliśmy to wielokrotnie. Jestem naprawdę szczęśliwy z wyniku i występu – powiedział.
Nic dziwnego. Klopp wie, że Liverpool szczęśliwie przeszedł potencjalnie niebezpieczną drogę. Grali już z Chelsea, Evertonem, a teraz City na wyjeździe. Wzmocnienia w postaci Thiago i Fabinho już się zbliżają. Przeciwnicy mogą się wściekać, że nie wykorzystali nieszczęść Liverpoolu.
James Pearce
Komentarze (0)