LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 955

Prasa o meczu z Leicester City


Pomimo problemów z kontuzjami w składzie Liverpool pokonał na Anfield Leicester City 3:0. Lisy podchodziły do tego spotkania po serii sześciu z rzędu wygranych.

The Reds zaprezentowali się imponująco po przerwie na mecze reprezentacyjne. Poniżej najciekawsze opinie z prasy i mediów na temat tego spotkania.


Andy Dunn, Mirror – „Zakres jakości rezerw pokazuje, dlaczego Liverpool powinien być faworytem do utrzymania tytułu mistrzowskiego”

Właśnie wtedy, kiedy Liverpool i Jürgen Klopp potrzebowali ratunku w środku defensywy, do akcji wkroczył Johnny Evans.

Wygląda na to, że na Adnield każdy chce strzelać dla mistrzów.

Kloppowi rzadko nie wychodzi u siebie, a dziwny samobójczy gol Evansa, otwierający strzelanie bramek w tym meczu, był jednym z najbardziej pomyślnych dla Liverpoolu wydarzeń na przestrzeni całej serii meczów bez porażki na Anfield, którą wydłużyli do 64.

Jednak nawet przez minutę nie myślcie, że to ostatnie zwycięstwo i cała seria, która sama w sobie trwa już od ponad trzech lat, mają cokolwiek wspólnego ze szczęściem.

Prosto mówiąc, stoi za tym solidna pod względem piłkarskim organizacja, którą zbudował Klopp i jego zespół rekruterski.

I kiedy zostali zmuszeni do udowodnienia swojej wartości, to ich skład nie bazuje głównie na elicie i piłkarzach pierwszego wyboru.

Jest w nim też dużo doskonałości wśród zastępców i zakres jakości w rezerwach.

Dlatego też powinno typować się ich jako faworytów do utrzymania korony mistrzów.


Martin Samuel, Daily Mail - „Liverpool zagrał najlepszy i najbardziej solidny mecz w tym sezonie”.

Nikt nie wygrywa ligi w listopadzie. Da się jednak w tym czasie napisać historię, a właśnie to nastąpiło w niedzielę na Anfield.

W trakcie wieczoru, w którego trakcie oddawano cześć Rayowi Clemence’owi, piłkarze Jürgena Kloppa poprawili jeden z klubowych rekordów, ustanowionych przez mityczny Liverpool tego właśnie piłkarza: serię 63 meczów bez porażki na swoim stadionie od lutego 1978 r. do grudnia 1980 r. Kloppa „mentalne potwory” mają teraz ich 64 i szanse na kolejne.

Clemence, wspaniały człowiek oraz niesamowity bramkarz, z pewnością by to docenił.

W rzeczy samej wielka szkoda, że minuta aplauzu ku jego pamięci jest obecnie tak zagłuszana przez ciszę pustych stadionów. Anfield z wielką chęcią oddałoby mu cześć w odpowiedni sposób.

Natomiast zrobili to podopieczni Kloppa poprzez występ, który każdego człowieka Liverpoolu uczyniłby dumnym. Pomimo problemów z kontuzjami kluczowych piłkarzy w każdej linii formacji zepchnęli Leicester na bok.

Wygrali mecz w pierwszej połowie za sprawą dwóch zdobytych bramek. Później, w drugiej połowie, Roberto Firmino dwukrotnie trafił w słupek, a na pięć minut przed końcem ustalił wynik na 3:0.

Było to przekonujące zwycięstwo. Prawdopodobnie najlepszy ich mecz w tym sezonie. Na pewno najbardziej jednoznaczny.

Leicester było tak bardzo chwalone, że ich wygrana lub remis w tym spotkaniu praktycznie mógłby nie być traktowany jako rozczarowanie.

Liverpool szybko odwiódł pretendentów od takiego myślenia.

Byli zespołem innej klasy, który wcześnie przejął kontrolę i odmawiał oddania jej, a na koniec dnia znalazł się na szczycie tabeli z taką samą liczbą punktów co Tottenham.

Jakiekolwiek kolejne nieszczęścia na nich by nie spadły, a wydaje się, że kolejną ofiarą plagi kontuzji padł Naby Keïta, to jedno jest pewne – ten mecz potwierdził, że w tym sezonie nic nie zostanie rozstrzygnięte bez heroicznej walki.

Był to także występ, który pokazał, jak daleko Liverpool zaszedł pod wodzą Kloppa w ostatnich latach. Zawziętość w pracy na boisku i skracaniu pola przypomina dokładnie Leicester z sezonu, w którym sięgali po mistrzostwo.

Andy Hunter, The Guardian – „Powrót Rodgersa na Anfield stał pod znakiem tego, jak jego Leicester zostało zniwelowane, udręczone i zdeklasowane”.

Liverpool napisał historię i wysłał jednocześnie strzał ostrzegawczy. Leicester przyjechało na Anfield z planem powrotu na szczyt Premier League, ale zostali zepchnięci na bok przez drużynę Liverpoolu, w której nie może grać trzy czwarte głównych obrońców, kapitan Jordan Henderson i główny strzelec Mohamed Salah. Przeciwnicy muszą się bać mistrza, który stracił na liczebności, ale nie na jakości.

Zespół Jürgena Kloppa wydłużył swoją serię zwycięstw bez porażki na swoim stadionie do 64 i pobili w ten sposób klubowy rekord ustanowiony w latach 1978-80. Nastąpiło to za sprawą komicznego gola samobójczego Evansa, kolejnego bezwzględnego wykończenia akcji przez Diogo Jotę i trafienia głową Roberto Fimino w końcówce.

Bramka Joty, powrót do formy Firmino i nieustający rozwój Curtisa Jonesa to wyróżniające aspekty tego dominującego, zespołowego występu w trakcie meczu, który był lekcją pokory dla wracającego na Anfield Brendana Rodgersa.

Jego drużyna Leicester, która zazwyczaj na wyjazdach jest bardzo efektywna w swoich kontratakach, została zniwelowana, udręczona i zdeklasowana.

Zostając jednak w motywie przewodnim tego sezonu, problemy z kontuzjami Liverpoolu się rozrosły, gdyż Naby Keïta musiał zejść z boiska w drugiej połowie. Klopp będzie lamentował na temat tych nieszczęść, jednocześnie ciesząc się z tego, jak ta sytuacja nakręca zawodników, którzy wciąż mogą grać.

Jason Burt, The Daily Telegraph – „Zasadniczo Liverpool to nadal zespół, który trzeba pokonać, pomimo głosów o otwartym wyścigu o mistrzostwo”.

Przy całej dyskusji o otwartym wyścigu o mistrzostwo Premier League i uwzględniając fakt, że na ten moment znajdują się na drugim miejscu w tabeli, to Liverpool zdecydowanie jest zespołem, który trzeba pokonać w tym sezonie. Zwłaszcza jeśli prezentują się tak niesamowicie, jak w ten weekend.

Zdziesiątkowani, bez trzech czwartych podstawowych obrońców i szerokiego grona piłkarzy pierwszego składu z innych części formacji, przejechali przez Leicester, którzy zaczynali ten weekend z pozycji lidera i po wyjazdowych zwycięstwach nad Manchesterem City, Arsenalem i Leeds United w tej kampanii i którzy zasadnie są uznawani za kandydatów do mistrzostwa.

Nie byli jednak w stanie wygrać na Anfield, gdzie Jürgen Klopp pokazał siłę swojego składu. Imponował Diogo Jota, który jako pierwszy piłkarz w historii klubu trafiał do siatki w pięciu pierwszych swoich spotkaniach na Anfield. Podobnie Curtis Jones i wręcz metronomicznie równy w swojej grze Sadio Mané oraz Andy Robertson, który był po prostu niezmordowany, a jednocześnie Roberto Firmino pokazał, że wraca do najlepszej dyspozycji.

Wszystko to bez Virgila van Dijka, Mohameda Salaha, Jordana Hendersona, Trenta Alexandra-Arnolda, Joe'go Gomeza i Thiago Alcântary.

Lista ta robi wrażenie, a występ ten dał przekaz od mistrzów z Liverpoolu do reszty ligi. Jedynym zmartwieniem jest kolejna kontuzja, gdyż w trakcie spotkania Naby Keïta opuścił boisko i wygląda na to, że to uraz mięśnia dwugłowego uda.

Zwyciężając Liverpool ustanowił kolejny klubowy rekord. Są teraz niepokonani u siebie od 64 spotkań. To o jedno więcej niż w pobitej serii, która trwała do stycznia 1981 r. i zakończyła się w spotkaniu z Leicester. W rzeczywistości nie zanosiło się na to, żeby ta historia miała się powtórzyć, nawet jeśli Brendan Rodgers będzie zachodził w głowę, czy wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby Johnny Evans nie strzelił tego pechowego, samobójczego gola.

Raczej nie. Nie z tak grającym Liverpoolem. Klopp powiedział, że czuli moc i z pewnością Leicester nie było w stanie tej mocy opanować.

Melissa Reddy, Independent – „Liverpool pokazał, że ich największym atutem jest stawanie na wysokości zadania i niedawanie się przeciwnościom”.

Jürgen Klopp zawsze podkreślał, że najważniejszymi piłkarzami każdej drużyny są ci, którzy są dostępni, jednak z pewnością taka postawa jest poddawana próbie, kiedy wśród nieobecnych są: Virgil van Dijk, Mohamed Salah, Jordan Henderson, Thiago, Joe Gomez i Trent Alexander-Arnold.

Mówiąc inaczej, to najlepszy obecnie obrońca w tej dyscyplinie, najlepszy strzelec Liverpoolu i światowej klasy napastnik, kapitan drużyny, najlepszego sortu pomocnik, drugi zawodnik z głównej pary stoperów i piłkarz z największą liczbą asyst na koncie.

Jednak skład, tak mocno zestrojony z przekonaniami menadżera, kolejny raz udowodnił, że miano „mentalnych potworów” jest adekwatne i  sprostał wyzwaniu biorąc na widelec Leicester City, a jednocześnie przypominając obserwatorom, że wciąż mają status urzędujących mistrzów.

Liverpool jest świetnie trenowany, przebiegły w technice i niezmordowany, ale na wierzchu tego wszystkiego jest ich zdolność do stawania na wysokości zadania, zamiast załamywać się z powodu przeciwności.

W czasie kryzysu w defensywie i mierząc się z najgroźniejszą na wyjazdach drużyną w lidze, której także brakowało kluczowych graczy, ale która raniła kontratakami Manchester City i Leeds United, a także wygrała z Arsenalem, the Reds po prostu zagrali najlepszy mecz w swoim sezonie.


Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (2)

DreamTeam 23.11.2020 17:58 #
Po taaakim meczu świetnie się to czyta!
użytkownik zablokowany 23.11.2020 19:09 #
Komentarz ukryty z powodu złamania regulaminu.
caharin7 23.11.2020 19:59 #
po prostu delicje :)

Pozostałe aktualności

Koniec sezonu dla Bobby'ego Clarka  (0)
01.05.2024 19:11, Margro1399, liverpool Echo
Achterberg po 15 latach opuści klub  (14)
01.05.2024 13:54, AirCanada, The Athletic
Carra: Każdy będzie miał ciężko po Kloppie  (0)
01.05.2024 13:17, AirCanada, Liverpool Echo
Neville: The Reds zaszli tak daleko, jak mogli  (0)
01.05.2024 10:29, B9K, Sky Sports
Czy odejście Salaha pomogłoby Arne Slotowi?  (3)
30.04.2024 19:41, Mdk66, The Guardian
Liverpool nie zorganizuje parady  (11)
30.04.2024 18:34, Bajer_LFC98, thisisanfield.com