Thompson wspomina Gérarda Houlliera
Phil Thompson w poruszających słowach oddał cześć swojemu dobremu przyjacielowi Gérardowi Houllierowi. Były menadżer Liverpool odszedł w poniedziałek rano.
Francuz przewodził the Reds z ławki trenerskiej przez sześć sezonów. Z Thompsonem u boku, który pełnił rolę asystenta menadżera, przeszli przez wspaniały sezon 2000/01. Liverpool zakończył tę kampanię z trofeami w Pucharze Ligi, Pucharze Anglii i Pucharze UEFA oraz zagwarantował sobie powrót do rywalizacji w Lidze Mistrzów.
W czasie wspólnej pracy na Anfield Houllier i Thompson zbudowali między sobą silną i bliską przyjaźń. Dziś ten drugi z wymienionych chwali człowieka, który pomógł przywrócić dni chwały w Liverpoolu.
- Jestem kompletnie zdruzgotany. To jest naprawdę smutny dzień dla naszego klubu - powiedział Thompson dla Liverpoolfc.com.
- Gérard był dla mnie wszystkim i będzie mi go bardzo brakowało.
Ich wspólna praca rozpoczęła się w dniu, kiedy Houllier zaproponował byłemu kapitanowi the Reds miejsce w swoim sztabie szkoleniowym, gdy przejmował stery w klubie w 1998 r.
Thompson tak wspomina ten moment:
- Minęło sześć lat od kiedy skończyłem pracować w klubie. Pracowałem jako trener rezerw.
- Otrzymanie ponownego wezwania w 1998 r. i jednocześnie szansy na pracę z Gérardem jako jego asystent, to było coś niesamowitego.
- Poznałem go zaledwie kilka tygodni wcześniej, kiedy Liverpool grał z Valencią w Pucharze UEFA. Trwało to raptem 15 minut.
- Pamiętam wielkiego Toma Saundersa i jego poradę, którą wypowiedział, gdy zrezygnował Roy Evans: "Sprowadźcie z powrotem Phila Thompsona!".
- Moje pierwsze słowa do rady dyrektorów brzmiały: "Co sądzi o tym pomyśle Gérard Houllier?". Odpowiedzieli: "Jest więcej niż zachwycony możliwością twojego powrotu i powiedzieliśmy, jaką rolę odegrałeś dla klubu i jak dobrze możecie współpracować".
- Wymagało zatem od Gérarda ogromnej odwagi, żeby przyjąć mnie do sztabu - człowieka, którego w rzeczywistości nie znał. Znał moją piłkarską przeszłość i dostrzegł, że możemy zbudować dobrą relację.
Sezon z trzema pucharami i łączna sekwencja pięciu trofeów w roku kalendarzowym 2001 to wspomnienia, które Thompson zapamięta na zawsze.
- To był wyjątkowy sezon, ponieważ wcześniej nie wygraliśmy zbyt wiele i nieustannie powtarzaliśmy piłkarzom, że sami muszą uczynić siebie legendami.
- Gérard ciągle mówił piłkarzom: "Sięgnijmy po to pierwsze. Wygrajmy pierwsze trofeum i wszystko stanie się łatwiejsze".
- Zrobiliśmy to, kiedy pokonaliśmy w Cardiff Birmingham City. To miejsce stało się naszym stadionem, ponieważ było jak Anfield na Południu.
- Cudownym doświadczeniem było też wygranie Pucharu Anglii, a potem Pucharu UEFA. To była taka wielka przygoda, nie tylko dla mnie i Gérarda, ale też dla tych piłkarzy, którzy się pojawili.
- W składzie było dużo angielskiego serca i to pokazuje, jak mądrym człowiekiem był Gérard - tych wszystkich piłkarzy zespoił tak, że stali się świetnymi kolegami z drużyny.
Thompson ma odczucie, że wcześniejsze doświadczenia Houlliera z pracą w mieście w roli nauczyciela w latach 60. było bardzo pomocne, gdy później rozpoczynał zarządzanie drużyną.
- Miał świadomość tego, co to znaczy być menadżerem Liverpoolu. Musisz rozumieć nie tylko klub piłki nożnej, ponieważ ludzie znają naszą historię. Musisz zrozumieć ludzi i Gérard zrozumiał nas bardzo, bardzo szybko.
- Mawiał do mnie: "Phil, kiedyś stałem na the Kop i oglądałem, jak grasz w tej wielkiej drużynie Liverpoolu!".
- Możecie sobie zatem wyobrazić, jak mnie to zawstydzało, ale on był tak ciepły i dobry, że zawsze potrafił znaleźć słowa, które sprawiały, że czułeś się wyjątkowo. A jeśli czułeś się w ten sposób, to potem lepiej grałeś, lepiej się spisywałeś i lepiej komunikowałeś.
- Mieliśmy trudności, kiedy podejmowaliśmy pierwsze próby zmiany podejścia do wszystkiego i kiedy zaczęliśmy wprowadzać dyscyplinę, która była tym, czego najbardziej Gérard oczekiwał.
- Jednak wprowadziliśmy dyscyplinę, uruchomiliśmy wzorcowy ośrodek treningowy i przynieśliśmy trofea. Gérard zawsze powtarzał, że to było najważniejsze.
Thompson dodaje:
- Gérard był moim kolegą z pracy, moim szefem i moim przyjacielem. Po wszystkich naszych rozmowach, kiedy kończyliśmy rozmawiać i po każdej rozmowie, którą odbyliśmy już po odejściu z klubu, zawsze mówiłem: "Uwielbiam Cię Szefie!".
- To była ta więź między nami, mimo że bardzo się różniliśmy. Ja byłem złym gliną, a on był tym dobrym kolesiem i to działało.
- Wiedziałem, co mam robić, kiedy wracałem do klubu. Gérard wiedział, w czym on jest dobry i wiedział, dlaczego jestem dla klubu ważny, więc relacja, którą nawiązaliśmy, zadziałała.
- Bardzo dziękuję Gérardowi za to, że dał mi szansę powrotu, że dał mi możliwość wygrywania trofeów dla naszego klubu.
- Gérard miał świadomość, że sukces jest tym, na czym zbudowano ten klub i chciał to przywrócić dla naszych kibiców.
- Zbyt długo trwało zawieszenie w zdobywaniu trofeów, a on chciał nas przywrócić na właściwe tory.
- Tak, ostatecznie spadło kilka kłód pod nogi i parę transferów nie wypaliło, ale zawsze dawał z siebie wszystko.
- Bez wątpienia Gérard zmienił oblicze klubu i miał poczucie, że kiedy go opuszczał, był w lepszym miejscem niż wtedy, kiedy zaczynał tutaj pracę.
- To, co Gérard zrobił dla klubu, nie powinno nigdy zostać zapomniane.
Komentarze (0)