Klopp po meczu z WBA
Jürgen Klopp przyznał, że remis Liverpoolu 1:1 z West Bromwich Albion smakował jak porażka i stwierdził, że jego drużyna nie zasłużyła na wygraną w niedzielnym meczu na Anfield.
Znakomita bramka Sadio Mané, otwierająca wynik w dwunastej minucie, zapewniła mistrzom dominację w pierwszej połowie rywalizacji.
Nie udało się im jednak strzelić drugiego gola, a po przerwie w ciągu ostatnich dziesięciu minut Semi Ajayi doprowadził do wyrównania wyniku.
Roberto Firmino znów był bliski zdobycia zwycięskiej bramki, jednak Brazylijczyk został powstrzymany przez Sama Johnstone’a.
Klopp na pytanie o to, czy „pod pewnymi względami traktuje ten wynik jak przegraną” odpowiedział: – Tak, ale wiem, że mamy o jeden punkt więcej niż przed meczem, więc jest to całkowicie w porządku.
– Problem w tym, że według mnie West Brom zasłużył na punkt – to nasza wina, ale zapracowali na niego w drugiej połowie.
– Pierwsza połowa była naprawdę dziwna, nie znam jeszcze statystyk, ale wygląda na to, że posiadanie piłki to mniej więcej 90%-10% czy coś w tym stylu. Nie pamiętam żadnego kontrataku, czy czegokolwiek, po prostu marnowaliśmy czas. Pozostanie na dobrym torze i robienie tego cały czas to ogromne wyzwanie i jestem tego świadomy.
– Powinniśmy byli jednak to zrobić, bo z drugiej strony takie samo wyzwanie stało przed West Bromem, który bronił się przez 95 minut i nie zmienił niczego nawet, kiedy przegrywali.
– Podczas pierwszych pięciu minut drugiej połowy mieli więcej sytuacji niż w całej pierwszej i mogliśmy temu zaradzić przez łatwe, proste, szybkie podania do kolejnego zawodnika, przygotowywać pozycję do długich podań i tego typu rzeczy.
– Mogliśmy to zrobić, ale tak się nie stało i nasza wina leży w tym, że wynik końcowy to 1:1, a nie 1:0, czy 2:0. Musimy to zaakceptować i oczywiście to robimy.
Remis oznacza, że the Reds zajmują teraz pierwsze miejsce w tabeli Premier League z trzema punktami przewagi.
Środowe spotkanie z Newcastle będzie ostatnim rozegranym przez Liverpool w roku 2020 i Klopp ma nadzieję, że jego drużyna w charakterystycznym mocnym stylu odpowie na niedzielną wpadkę.
– To nie jest mój pierwszy dzień w pracy – powiedział Boss.
– Powinniśmy byli wygrać, albo chcieć wygrać, ale tego nie zrobiliśmy i teraz wszyscy jesteśmy „przygnębieni”, czy cos takiego. Chłopcy są bardziej wściekli niż zwykle bo wiedzą, że nie było idealnie, ale jest jak jest i musimy zagrać kolejny mecz za trzy dni.
– Nie żyjemy w krainie marzeń, w której mecze wygrywa się ot tak – na zwycięstwo musimy zapracować, musimy o nie walczyć, wykańczać sytuacje i podawać w odpowiednich momentach. To wszystko chłopcy naprawdę potrafią i to chodzi.
– W końcu, tylko zremisowaliśmy mecz w Premier League, to może się wydarzyć. Może się to przytrafić w meczu przeciwko West Bromowi, mają nowego menadżera i w pierwszej połowie grali w systemie, z którym w życiu nie spotykałem się zbyt często, 6-4-0, czy coś takiego. To zupełnie w porządku, stawiają sobie wyzwania, aby do końca sezonu pozostać zdyscyplinowani.
– My także musimy pozostać zdyscyplinowani, ale w inny sposób. Musimy jednocześnie atakować, bronić, być aktywni i kreatywni. To musimy robić i mogliśmy dziś zrobić to lepiej.
– Joël jest kontuzjowany, to nie pierwszy raz, gdy przytrafia się to środkowemu obrońcy. Oczywiście nie jest to dobre, szczególnie teraz, kiedy znów był w naprawdę dobrej formie, ale nie możemy tego zmienić. Musimy to zaakceptować i iść dalej.
Komentarze (8)
Trzeba pamiętać, że WBA niedawno urwało punkt na Etihad.
Z uporem maniaka próbujemy wejść z piłką w bramkę. I to jest pojebane tak naprawdę. Na autobus czasem nie ma innej opcji jak strzelać z dystansu a tego nam brakuje
Trzeba też spojrzeć prawdzie prosto w oczy - na koniec sezonu tabela będzie płaska jak już dawno nie była i każdy, nawet jeden punkt będzie na wagę mistrzostwa.