Wywiad z nieocenionym Fabinho
Kiedy został wezwany, dla Fabinho nie było to żadną niespodzianką. Spodziewał się tego. Był gotowy.
27-latek spędził większość dotychczasowego sezonu, operując na środku obrony po tym, jak został przekwalifikowany z bycia defensywnym pomocnikiem na filar linii obrony - i to z sukcesem w efektownym stylu.
Brazylijczyk miał wprawdzie jakieś doświadczenie w grze w sercu defensywy - rozegrał kilka meczów na stoperze w Liverpoolu, a pierwszy raz miał miejsce w meczu wygranym 1:0 z Brighton and Hove Albion w styczniu 2019 roku.
Jednak dla Fabinho najważniejszym aspektem stojącym za tak płynną zmianą pozycji jest po prostu przygotowanie.
- W moim pierwszym sezonie grałem już jako stoper, a w zeszłym też zagrałem tam kilka meczów, choć nie pamiętam dokładnie kiedy - wspomina Fabinho w ekskluzywnej rozmowie z liverpoolfc.com na terenie AXA Training Centre.
- Menedżer przygotowywał mnie do gry na tej pozycji, więc nie było dla mnie niespodzianką, gdy musiałem tam zagrać z powodu kontuzji w zespole. Cieszę się, ponieważ dotychczas dobrze to wygląda.
Fabinho nie jest wylewny, to raczej skromny człowiek z natury, jednak jego ocena swojej formy jest czymś w rodzaju niedopowiedzenia.
Numer 3 jest jedynym zawodnikiem na środku obrony wystawianym regularnie od czasu, gdy Virgil van Dijk doznał kontuzji kolana w meczu z Evertonem w październiku - co też spotkało się z wielkim uznaniem.
- Menedżer próbował pomagać z małymi rzeczami, z kwestiami związanymi z ustawieniem, kiedy zagrać długą piłkę czy zrobić z nią krok do przodu - kontynuował Fabinho.
- Tego typu rzeczy - detale - żebym mógł grać lepiej. Nie mówi o tym zbyt dużo, po prostu próbuje dać mi pewność w grze na tej pozycji.
- Zawsze mówię, że bardzo ważna jest komunikacja z partnerami, gdy tam grasz - z drugim stoperem, z bocznymi obrońcami i pomocnikami. Chłopaki dużo mi pomogli i przyzwyczaiłem się do gry na tej pozycji, więc mam teraz więcej pewności w grze. Chcę po prostu pomóc drużynie w dobrej grze i być tak dobrym, jak to możliwe.
- Tak, jak mówiłem, wiem, że na tej pozycji muszę być bardziej komunikatywny w stosunku do wszystkich piłkarzy, ponieważ widzę prawie wszystko na boisku. Próbuję pomóc swoim partnerom w ich ustawieniu, gdy są za blisko prawej lub lewej strony.
- Chodzi bardziej o komunikację, nie wiem jednak, czy muszę dużo zmieniać, jeśli chodzi o to, jaki jestem na boisku. Bardziej chodzi o przywództwo i komunikację.
To, że zmiana przebiegła tak płynnie, dużo mówi o profesjonalizmie i zaangażowaniu Fabinho.
- Mecz z Brighton to był mój pierwszy raz, gdy tam zagrałem... może jeszcze kilka razy jako dzieciak, ale to nie była moja główna pozycja. W Liverpoolu zrobiłem to pierwszy raz w mojej karierze.
Długoterminowe urazy Van Dijka i Joe Gomeza wymusiły wykorzystanie pomocnika w linii obrony.
Być może naturalne jest dociekanie, czy Fabinho pobrał z mózgów swoich kolegów z drużyny ich doświadczenia związane z układaniem obrony.
- Niezupełnie. Grałem kilka spotkań Joe'em jako partnerem i oczywiście w czasie meczów dużo rozmawialiśmy - odpowiedział Fab.
- Również przed meczem pytałem go o rzeczy związane z ustawieniem itp. Teraz oni są kontuzjowani, więc pytam ich tylko, co u nich, jak leci itd.
- Nie pytam zbyt wiele o pozycję i to nie dlatego, że myślę, że jestem na niej już bardzo dobry czy coś w tym stylu! Nie o to chodzi! Po prostu rozmawiamy z chłopakami normalnie.
W nowej dla siebie roli Fabinho spisuje się na tyle dobrze, że pośród fanów i ekspertów powoli zaczyna mówić się, że Brazylijczyk zasługuje na tytuł klubowego Piłkarza Sezonu, gdyby ten miał być przyznawany dzisiaj.
To nie jest coś, co sam by przeczytał, jednak uśmiechnął się na wspomnienie o tym:
- Jestem szczęśliwy, ponieważ zawsze staram się dawać z siebie wszystko dla drużyny, zawsze staram się być jeszcze lepszy i nie ma znaczenia, na jakiej gram pozycji, czy to pomoc czy środek obrony.
- Oczywiście gra w obronie jest dla mnie czymś nowym, więc mogę się jeszcze dużo nauczyć od moich kolegów z drużyny, zawsze próbuję się uczyć, poprawiać się, żeby być lepszym piłkarzem i pomagać drużynie. Zawsze mówiłem, że chciałem być ważnym zawodnikiem dla drużyny i cieszę się, że to słyszę, ale wiem, że mogę być jeszcze lepszy na tej pozycji - i będę dawał z siebie wszystko, żeby być lepszym.
Liverpool nie tracił czasu, żeby spróbować swoich sił ponownie po tym, jak doznał porażki z Realem Madryt w finale Ligi Mistrzów w 2018 roku.
Niecałe 48 godzin po porażce w Kijowie garstka pracowników Melwood kręciła się po kompleksie treningowym, dopinając ostatnie detale nadchodzącego transferu.
Fabinho - wraz ze swoim agentem oraz żoną Rebecą - przybył późnym popołudniem w poniedziałek, by sfinalizować swój transfer z AS Monaco i zająć się klubowymi obowiązkami medialnymi przed wieczornym oficjalnym ogłoszeniem transferu, które wzbudziło entuzjazm wśród kibiców.
- Dla mnie to było naprawdę wyjątkowe uczucie, bo w ciągu całej swojej kariery zawsze chciałem się rozwijać, więc transfer z AS Monaco do Liverpoolu był świetnym ruchem - Fab wspominał emocje, towarzyszące mu tego dnia.
- Tak więc był to dla mnie osobiście dobry dzień. Oglądałem mecz Liverpoolu z Realem Madryt w telewizji i kibicowałem Liverpoolowi, niestety nie wygrali.
- Dla mnie jednak był to początek nowej historii. Nie widziałem nikogo, gdy przybyłem do Melwood, co może było dobre, bo wszyscy mogli być źli po przegranym finale. To był jednak dobry moment dla klubu, żeby znów zagrać w finale Ligi Mistrzów po długim czasie.
- To był też z pewnością dobry dzień dla mnie, bo podpisałem kontrakt z tym wielkim klubem.
Zespół Liverpoolu wrócił samolotem prosto do domu po porażce 3:1 na Stadionie Olimpijskim w Kijowie. W szatni w Melwood odbyło się małe zebranie drużyny zanim piłkarze pożegnali się ze sztabem szkoleniowym przed przerwą wakacyjną.
Jürgen Klopp później szczegółowo opisze na łamach tej strony, jak widok jego drużyny poruszającej się po kijowskim lotnisku coś w nim obudził.
- Gdy wracaliśmy z Kijowa bezpośrednio po meczu, był moment, gdy wszyscy byliśmy naprawdę smutni, rozczarowani czy sfrustrowani - mówił menedżer rok pózniej.
- Stałem za wszystkimi chłopakami w kolejce do samolotu i naprawdę pomyślałem, że musimy wrócić i zrobić to, jak należy!
Tak zrobili.
1 czerwca 2019 roku Fabinho na murawie Estadio Metropolitano padnie na kolana rozemocjonowany.
Cel został osiągnięty. Liga Mistrzów została zdobyta po zwycięstwie 2:0 nad Tottenhamem Hotspur, a Brazylijczyk zakończył swój pierwszy sezon w barwach The Reds jako złoty medalista najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie.
- To pokazuje mentalność tej grupy zawodników, a także trenerów - podkreśla Fabinho.
- Nie jest łatwo zagrać w dwóch finałach Ligi Mistrzów w dwa lata.
- Po porażce w jednym finale, coś zawsze może się w klubie zmienić, jednak w tym zespole myślę, że to jeszcze pobudziło apetyt na wygrywanie trofeów, apetyt na wygranie tych rozgrywek - jednych z najlepszych rozgrywek na świecie.
- Gra w finale Ligi Mistrzów i zwycięstwo w nim w pierwszym sezonie w Liverpoolu było czymś naprawdę wyjątkowym.
Umiejętność pozytywnej reakcji na - ostatecznie pokonywane - przeszkody była znakiem firmowym zespołu Liverpoolu w ostatnich sezonach.
To cecha, którą dobitnie pokazuje także w Premier League.
The Reds udali się do Madrytu na koniec sezonu, w którym zdobyli rekordową dla klubu ilość 97 punktów w lidze i byli blisko przywrócenia tytułu na Anfield, zabrakło tylko jednego punktu do Manchesteru City.
Na zakończenie sezonu 2019/20 Liverpool zgromadził 99 oczek i rzecz jasna zdobył swój pierwszy od 30 lat tytuł mistrzowski.
- Wydaje mi się, że wiem, ile to może znaczyć dla fanów - stwierdził Fabinho w odpowiedzi na pytanie o plany ataku The Reds na tytuł po tak bolesnej porażce w sezonie 2018/19.
- Oczywiście, jeśli zapytałbyś fana, który czekał 30 lat na to, by móc uczcić ten moment, udzieliłby lepszej odpowiedzi niż ja!
- Jednak jeśli chodzi o mnie, od kiedy trafiłem do klubu kibice mówili mi, że to bardzo ważne, żeby wygrać Premier League. Pamiętam, jak w pierwszym roku byliśmy blisko Manchesteru City w walce o tytuł, a fani mówili, że jeśli zdobędziemy tytuł, będą imprezować przez... nie wiem jak długo, ale naprawdę tego chcieli.
- W tym roku zrobiliśmy to - mentalność tej grupy piłkarzy jest niewiarygodna. Wciąż mamy apetyt na więcej. Wiedzieliśmy, że trudno będzie wygrać Premier League, zawsze musimy dawać z siebie sto procent.
- Zeszły rok był wyjątkowy, rozgrywaliśmy bardzo dobry sezon i zdobyliśmy tytuł w pełni zasłużenie. Cieszyliśmy się też z powodu kibiców, bo wiedzieliśmy, ile to dla nich znaczy.
22 lipca Liverpool w końcu wzniósł trofeum Premier League na Anfield. Miało to miejsce na specjalnie skonstruowanej platformie na The Kop, będącej centralnym punktem scen, które na długo zostaną w pamięci.
The Reds zrobili to jednak bez obecności kibiców na stadionie z powodu pandemii COVID-19, która opanowała świat w 2020 roku.
Klopp prowokacyjnie zarzekał się, że urządzi imprezę z kibicami, gdy będzie już bezpieczniej, w uznaniu sukcesu z minionego sezonu - i jest to coś, czego Fabinho chciałby doświadczyć.
- Oczywiście, nie mogę się tego doczekać. Pamiętam to świętowanie po finale Ligi Mistrzów, gdy wróciliśmy do Liverpoolu, to jest coś, czego nigdy nie zapomnę, to było wyjątkowe.
- Myślę, że na mieście było koło miliona kibiców, by świętować z nami ten moment, moment zwycięstwa w Champions League. Świętowanie zwycięstwa w Premier League wyglądałoby podobnie - a może nawet byłoby jeszcze lepiej.
- Naprawdę nie możemy się doczekać świętowania z nimi, ale nie chcemy się zatrzymywać - chcemy świętować z naszymi fanami jeszcze więcej sukcesów, bo naprawdę na to zasługują.
Fabinho rozmawiał z liverpoolfc.com dzień po remisie 1:1 z WBA na Anfield. Właśnie skończył popołudniową sesję treningową, a wywiad jest w całości przeprowadzony w języku angielskim.
Opady śniegu w ciągu dnia były tematem krótkiej pogawędki.
- W Brazylii nigdy nie miałem śniegu... jeśli mam być szczery, to rano nie było śniegu pod moim domem, był tylko tu, gdy dotarłem na trening, widziałem też parę zdjęć śniegu z Manchesteru...
Nagle Klopp na krótko przerywa rozmowę komentarzem z charakterystycznym uśmiechem, mijając nas w korytarzu obiektu w Kirkby.
I choć ostateczny wynik z The Baggies to remis, a występ był rozczarowujący dla Liverpoolu, dla człowieka znanego przez swoich kolegów z drużyny pod pseudonimem "Flaco" było to przełomowe popołudnie, ponieważ zaliczył on setny występ w klubie.
- Nie wiedziałem przed meczem, że to będzie już mój setny występ w klubie, jednak mój pobyt tutaj szybko zleciał - to już mój trzeci sezon w Liverpoolu, a teraz mam sto występów. To dla mnie wyjątkowe, ale wciąż mam apetyt na więcej: więcej występów i tytułów. Staram się po prostu ciężko pracować, żeby próbować osiągnąć tu ważniejsze rzeczy.
- Więc, jak mówiłem, dobrze jest osiągnąć taką liczbę spotkań. Gdy przychodziłem do Liverpoolu, chciałem osiągać ważne rzeczy i sto występów to dla mnie już wyjątkowe osiągniecie.
Czy jego postrzeganie Liverpool Footbal Club zmieniło się w ciągu tych stu meczów?
- Liverpool jest słynny z powodu swoich kibiców, to także klub z wielką historią. Gdy jednak jesteś w tym klubie, grasz w co drugi weekend na Anfield, znasz to uczucie, jakim jest gra dla tych fanów, tę atmosferę na stadionie, jego nastrój - to coś innego.
- Gdy tym żyjesz, gdy żyjesz wewnątrz tego klubu, wtedy naprawdę poznajesz pasję kibiców. Także pasję tego klubu od wewnątrz, ponieważ ludzie, którzy tu pracują, to bardzo dobrzy i mili ludzie.
- Można mieć małe pojęcie o tym, jak to jest, z zewnątrz, kiedy jesteś jednak wewnątrz, naprawdę poznajesz dlaczego ten klub jest wyjątkowy. To szczęście i błogosławieństwo, że mogę grać w Liverpoolu, a samo życie w tym klubie jest czymś bardzo dobrym.
Był jednak jeden moment, który był dla Fabinho tym szczególnym. To był moment, w którym poczuł unikalność Liverpoolu i więź klubu z jego kibicami.
- Granie w każdy weekend na Anfield z tymi kibicami, z tą atmosferą to zawsze wyjątkowe przeżycie - naprawdę czujesz, że gra dla takiego klubu to błogosławieństwo - zaczął zdradzać Brazylijczyk.
- Jeśli miałbym jednak wybrać jeden szczególny moment, to byłby to mecz z Barceloną.
- Po meczu, gdy wszyscy piłkarze i trenerzy śpiewali "You'll never walk alone" wraz z kibicami, to była wyjątkowa chwila. Mówiłem to wszystkim moim znajomym, że jeśli miałbym wybrać jeden mecz, w którym kibice naprawdę zrobili różnicę, to ten mecz przyszedłby mi do głowy pierwszy.
- Od samego początku meczu do samego końca oni byli naprawdę naszym dodatkowym zawodnikiem. Te chwile, które dzieliliśmy wspólnie po meczu były naprawdę wyjątkowe.
Wraz z żoną Rebecą Fabinho mieszka w nabrzeżnym miasteczku Formby w chrabstwie Merseyside.
W wolnym czasie, podczas dwuipółletniego pobytu w Anglii, małżeństwo korzystało z okazji, by poznać kulturę Liverpoolu i skorzystać z oferowanych atrakcji turystycznych wraz ze swoimi rodzinami.
- Oczywiście teraz jest nieco inaczej ze względu na koronawirusa i podobnie jak wszyscy nie możemy robić wszystkiego tego, co zwykle robiliśmy, ale podoba nam się w Liverpoolu. Jesteśmy już bardziej przyzwyczajeni do pogody, do obecnych czasów, więc nie jest to dla nas problem.
- Dobrze, że możemy mieć tu rodzinę - oni lubią tu być, lubią chodzić na Anfield, żeby oglądać mecze. Nasze rodziny lubią Liverpool i czasem wychodzimy do centrum, by dowiedzieć się czegoś więcej o samym mieście.
- Podoba nam się miasto. Zazwyczaj chodzimy do restauracji coś zjeść, ale byliśmy też w szczególnych miejscach dla The Beatles jak The Cavern. Spacerujemy po tych okolicach i gdy mamy ochotę pójść coś zobaczyć, po prostu robimy to i cieszymy się z tego.
- W zeszłym tygodniu obchodziliśmy Wigilię Bożego Narodzenia - w Brazylii świętujemy 24 grudnia - zjedliśmy więc trochę dobrego jedzenia z rodziną, którą tu mamy. Normalnie mielibyśmy w domu mnóstwo gości, ale w tym roku nie było pełnego domu ze względu na restrykcje.
- Ważne jest jednak przebywanie z rodziną zarówno dla mnie jak i dla żony, a ten okres w roku jest wyjątkowy. Było dobrze.
Fabinho może zaliczyć 101. występ dla Liverpoolu w środowym meczu wyjazdowym z Newcastle. Brazylijczyk już zapatruje się na znaczące zwiększenie tej liczby w nadchodzących sezonach.
- Naprawdę czuję się tu jak w domu. Przyjaźnię się ze wszystkimi piłkarzami. Ze wszystkimi ludźmi w klubie, z trenerami, mamy bardzo dobre relacje i czuję się bardzo komfortowo.
- To już sto meczów, mój trzeci sezon w Liverpoolu, ale wszystko działo się bardzo, bardzo szybko i wciąż czuję, jakby to był mój pierwszy sezon tutaj, ponieważ cieszę się grą dla klubu. Bardzo lubię grać ze wszystkimi kolegami z zespołu i oczywiście dla tych fanów.
- To wyjątkowe uczucie, że mogę grać dla Liverpoolu i mam nadzieję, że rozegram jeszcze wiele spotkań.
Komentarze (0)