Riise o przykrym wspomnieniu ze starć z United
John Arne Riise przed najbliższym spotkaniem z Manchesterem United wspominał swoją wymianę wiadomości tekstowych z Alanem Smithem po tym, jak zawodnik Czerwonych Diabłów nabawił się okropnego złamania w meczu z Liverpoolem w 2006 roku.
Smith zablokował potężny strzał z rzutu wolnego Riise w spotkaniu FA Cup na Anfield, ale doznał przy tym złamania nogi i zwichnięcia kostki.
W rozmowie z Ladbrokes poprzedzającej niedzielny wielki mecz pomiędzy dwoma zespołami Riise zdradził, że był zdeterminowany, by upewnić się, że ze Smithem wszystko w porządku.
- Dla mnie najgorszym wspomnieniem z tych pojedynków było złamanie kostki Alana Smitha. Wykonałem rzut wolny, a on złamał kostkę, blokując uderzenie - rywal czy nie, jednak nie chcesz widzieć, jak takie rzeczy przytrafiają się innemu profesjonalnemu sportowcowi. Dla mnie osobiście to najgorsza sytuacja, jakiej doświadczyłem w tych spotkaniach - powiedział Norweg.
- Po tym, jak to się stało, poszedłem, żeby sprawdzić, co z nim i mogłem zobaczyć, jak jego stopa po prostu swobodnie zwisa. Po czymś takim dostajesz mdłości, wiesz. Czujesz się fatalnie.
- Go znieśli z boiska, a ja musiałem wciąż grać - to był wielki mecz dla nas - jednak gdy tylko mecz się skończył, wróciłem do szatni, wziąłem prysznic i z samochodu zadzwoniłem do szpitala, w którym był i porozmawiałem z nim o tym, co się wydarzyło.
- Wiedział, że to nie było umyślne, jednak ja chciałem się po prostu upewnić, że wie, jak mi przykro. Dlatego wziąłem jego numer i porozmawiałem z nim od razu.
- Fani mieli swoje zdanie i twierdzili, że tam była intencja, bo byliśmy rywalami. Dla mnie jednak trzeba szanować innych profesjonalistów niezależnie od tego, dla kogo grają. To był zły dzień, zły wieczór dla mnie i nikomu nie życzyłbym czegoś takiego.
- Jeśli jednak grasz w futbol na tym poziomie, musisz po prostu skupić się na swoim następnym meczu. To trudne, więc radziłem sobie z tym w głowie przez resztę dnia i wieczorem w domu. Oczywiście następnego dnia musisz zmierzyć się z tym wszystkim ponownie, bo piszą o tym w gazetach, ale w takich momentach trzeba nadal przykładać się do swoich obowiązków i skupiać się na kolejnym meczu.
- Od czasu do czasu wysyłałem SMS-y do Alana, żeby zobaczyć, jak sobie radzi i upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Najważniejsze było to, że wrócił do zdrowia.
Były gwiazdor Liverpoolu swoim incydentem wystawił się na krytykę ze strony fanów Manchesteru United. Norweg przyznał, że cieszy się, że nie musiał radzić sobie z taką uwagą, jaką dziś poświęca się zawodnikom.
- Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że cieszę się, że wtedy nie było social mediów. To jasne, że fani mogą czasem skrajnie reagować i to normalna rzecz. Na szczęście ja nie widziałem za dużo z tego, co pisali o mnie fani United, bo nie miałem takich rzeczy jak Twitter - kontynuował.
- Nikt nie może mnie winić za to, co się stało - po prostu wykonywałem swoją robotę, próbując strzelić, a Alan wykonywał swoją, blokując strzał. To było po prostu nieszczęśliwe zdarzenie.
- Koledzy z drużyny widzieli po meczu w szatni, jak to na mnie wpłynęło, bo czułem się naprawdę źle z jego powodu. Byli jednak wspaniali, upewniając się, że ze mną wszystko w porządku. Chłopaki powiedzieli mi tylko, żebym się z nim skontaktował oraz był w kontakcie z nim w czasie kontuzji i tak też zrobiłem.
Komentarze (2)
Swoją drogą straszne buractwo wyszło z fanatyków Liverpoolu. Smith leżał na murawie a bojówkarze zaczęli radośnie śpiewać o złamaniu nogi.