Ciekawa kariera Nata Phillipsa
Liverpool musi mierzyć się w tym sezonie z ogromnym kryzysem w formacji defensywnej. Kontuzje Virgila van Dijka oraz Joe Gomeza, a także ciągłe problemy Joëla Matipa sprawiły, że Jürgen Klopp jest zmuszony do gry nietypowymi parami stoperów. Beneficjentem tych wszystkich problemów jest niewątpliwie Nathan Phillips, który otrzymał szansę, której w normalnych okolicznościach nigdy by nie dostał.
Jego historia mogła jednak potoczyć się zupełnie inaczej. Angielski obrońca jest wychowankiem Boltonu, którego akademię opuścił w 2016 roku. Phillips miał wtedy wyjechać do Stanów Zjednoczonych i rozpocząć zupełnie nowy etap w swoim życiu. Został przyjęty na Uniwersytet Północnej Karoliny w Charlotte, gdzie planował studiować ekonomię. Oprócz tego miał także wziąć udziału w drafcie i grać w MLS. Przed wylotem do USA, Phillips trenował z zespołem Huddersfield Town, aby utrzymać dobrą formę i przygotować się do gry w nowym miejscu. Wszystko zmieniło się jednak na kilka dni przed zaplanowanym wyjazdem, gdy do Anglika zadzwonił Liverpool z propozycją wzięcia udziału w przedsezonowych przygotowaniach w Niemczech.
- Oczywiście skorzystałem z tej okazji i od tamtej pory wszystko było nieco surrealistyczne. Wiedziałem, że to ostatnia okazja na pozostanie w Wielkiej Brytanii i spróbowanie zrobienia kariery w Liverpoolu – mówił w 2017 roku Phillips w rozmowie z ESPN.
- To była okazja, z której po prostu nie mogłem zrezygnować. Gdybym wyjechał do Ameryki to zawsze miałbym z tyłu głowy pytanie co by się stało gdybym przeszedł do Liverpoolu.
Ostatecznie Phillips podpisał kontrakt z The Reds w dniu, w którym miał polecieć do USA. Anglik dołączył do zespołu U-23, w którym występował przez kolejne lata. Na debiut w dorosłym futbolu musiał jednak czekać aż do 2019 roku. Przed startem sezonu 19/20 został wypożyczony do VFB Stuttgart, gdzie zadebiutował w meczu Pucharu Niemiec z Hansą Rostock. Jego tymczasowy pobyt w 2.Bundeslidze nie był zbyt spektakularny. Skończyło się na tylko 19 występach w lidze i trzech w krajowym pucharze. Co ciekawe w styczniu 2020 roku, Phillips wrócił na moment do Liverpoolu i zadebiutował w barwach The Reds w starciu z Evertonem w FA Cup, po czym ponownie udał się do Niemiec, gdzie spędził resztę sezonu. Wszystko wskazywało na to, że będzie to jego jedyne spotkanie dla klubu z Anfield. Mało kto mógł się spodziewać, że wychowanek Boltonu w ogóle zostanie w Merseyside. Przed rozpoczęciem obecnej kampanii, Anglik wzbudzał zainteresowanie wielu klubów z Anglii takich jak Swansea City, Bristol City czy Nottingham Forrest. Oprócz tego pojawiały się także oferty z Niemiec i Holandii, ale finalnie do żadnego transferu nie doszło, a Phillips został w Liverpoolu, czego dzisiaj z pewnością nie żałuje.
Liczne kontuzje w zespole sprawiły, że Jürgen Klopp nie miał wyjścia i musiał kilka razy postawić na Phillipsa. Na ten moment Anglik wystąpił siedem razy w Premier League, a patrząc na obecną sytuację możemy zakładać, że na tym się raczej nie skończy. Anglik wygląda na boisku przyzwoicie, ale widać u niego brak doświadczenia. Jego największą zaletą wydaje się gra w powietrzu za co chwalił go sam menedżer Liverpoolu. Z pewnością nie jest to jednak piłkarz, z którym można walczyć o najważniejsze trofea.
Trudno zatem sobie wyobrazić, aby Phillips w następnym sezonie dalej występował na Anfield. Do gry wrócą Van Dijk, Gomez oraz Matip, a przecież niedawno dołączyli także Ozan Kabak i Ben Davies. Co więcej, Liverpool będzie prawdopodobnie szukał latem kolejnych wzmocnień w formacji defensywnej. Z kolei Phillips w marcu skończy już 24 lata, a na koncie ma tylko 30 występów w dorosłym futbolu, więc niewykluczone, że sam będzie chciał przejść do klubu, który zapewni mu możliwość regularnej gry. Obecny sezon jest jednak dla niego ogromną przygodą i dobrą reklamą. Już rok temu chciało go wiele klubów z Championship, ale kto wie czy latem nie zgłosi się po niego jakaś ekipa z Premier League.
Komentarze (4)