Czy z Hendersonem odeszła wiara?
Henderson nie będzie teraz rozmyślał nad EURO - tak samo jak nie wyglądał na kogoś obawiającego się dłuższej absencji. Gdy wyłożył się na murawie w 26. minucie meczu z Evertonem, jego pierwszym odruchem po interwencji fizjoterapeuty było powstanie i próba gry mimo bólu. Szybko jednak stało się jasne, że nie może kontynuować gry i w momencie jego zejścia z boiska wiara Liverpoolu, i tak nadszarpnięta w ostatnich tygodniach, wydawała się odchodzić razem z nim.
Od momentu pokonania 7:0 Crystal Palace 19 grudnia i wyjścia na pięciopunktowe prowadzenie w tabeli, Liverpool rozegrał 11 spotkań ligowych i wygrał tylko dwa z nich. Po czterech latach bez porażki w lidze na Anfield The Reds przegrali już cztery kolejne domowe spotkania Premier League. Po spędzeniu świąt na szczycie tabeli zespół Kloppa nagle stanął przed walką o zapewnienie sobie miejsca w czołowej czwórce - a teraz oprócz kontuzji Van Dijka, Matipa i Gomeza, The Reds muszą przeżyć nieobecność Hendersona, czyli jednego z niewielu piłkarzy Liverpoolu, których jakość występów nie spadła w ostatnich tygodniach.
Przez ostatnie lata Henderson był integralną częścią maszyny Liverpoolu za kadencji Kloppa. Grając wśród świetnych graczy u szczytu swojej formy, nie miał aury Van Dijka, długich podań Trenta Alexandra-Arnolda, czy geniuszu Mohameda Salaha i Sadio Mane. Jednak jeśli ich zeszłoroczną drogę po pierwszy od 30 lat tytuł mistrzowski uzależniać od jednego piłkarza, niektórzy wskazaliby Hendersona, którego bezkompromisowe przywództwo i determinacja dawały pewność, że The Reds nie obniżą swoich standardów.
Gdy Liverpool wreszcie poniósł swoją pierwszą porażkę w zeszłym sezonie Premier League, po zaskakująco bezbarwnym występie na wyjeździe z Watford, Hendersona nie było na boisku z powodu kontuzji. Nie grał także, gdy Liverpool poniósł fatalną klęskę 2:7 z Aston Villą w październiku. Kiedy Burnley pokonało The Reds na Anfield jako pierwsza od czterech lat przyjezdna drużyna w Premier League, Henderson znowu był nieobecny. W żadnym z tych przypadków nie wyglądało to na zbieg okoliczności. Wprawdzie Liverpool przegrał z nim w składzie kilka meczów w ciągu ostatnich tygodni - domowe mecze z Brighton i Manchesterem City, wyjazdowy z Leicester i mecz z Evertonem na Anfield - jednak powszechnie było wyczuwalne, szczególnie przez Kloppa, że większym problemem w tych meczach była nieobecność kapitana w pomocy niż jego obecność w prowizorycznej linii obrony.
Utrata Van Dijka, który uszkodził więzadła krzyżowe, wywołała szereg kolejnych szkodliwych czynników dla Liverpoolu - to nie tylko zdestabilizowało obronę, lecz także dodatkowo obciążyło Matipa i Gomeza. To w konsekwencji zmusiło Hendersona i Fabinho do gry na nie swoich pozycjach, co z kolei zdestabilizowało pomoc. Utrata Hendersona jest kolejnym gorzkim ciosem dla zespołu, którego sezon sprowadza się już do Ligi Mistrzów - gdzie The Reds pokonali w pierwszym spotkaniu 1/8 finału RB Lipsk 2:0 - a także coraz bardziej zaciętej walki o miejsce w czołowej czwórce Premier League.
Choć Liverpool grał słabo w ostatnich tygodniach, Henderson był jednym z nielicznych, którzy wyglądali na chętnych do gry i zdolnych do wzniesienia się ponad falę pesymizmu i niepokoju, które mogły pociągnąć w dół The Reds. Przystosowując się do gry na nowej pozycji, grając obok niesprawdzonych zawodników takich jak Nat Philips czy Ozan Kabak, rzadko wyglądał na tymczasowego zastępcę, którym był. To gdzie indziej - właściwie to wszędzie indziej - Liverpoolowi brakowało wystarczającej jakości.
Padły pytania o ich charakter, o to, czy nie spoczęli na laurach po zdobyciu tytułu, którego tak długo pożądali. Oskarżenia o popadnięcie w samozachwyt też wydawały się chybione, biorąc pod uwagę, że wielokrotnie pokonywali przeciwności na początku sezonu. Jednak to, co było uderzające w ostatnich tygodniach, to sposób, w jaki walczyli, by odpowiedzieć na nieznane dotychczas uczucie stawiania czoła przeciwnościom, które zaciskają na nich swój uścisk. I tak, jak mówił Jamie Carragher w tym tygodniu, podczas, gdy ich problemy, które nagromadziły się w trakcie sezonu, wyjaśniają nieudaną próbę obrony tytułu, to zarówno ich indywidualna jak i zespołowa reakcja na ten fakt w ostatnich tygodniach nie była wystarczająco dobra.
Teraz muszą poradzić sobie bez kolejnego z kilku piłkarzy, którzy jawili się - przynajmniej z zewnątrz - jako odporni na ten kryzys pewności siebie. Dla Kloppa będzie to nieuchronnie oznaczało, że musi złożyć duet obronny z Nata Philipsa (którego był gotów sprzedać do Swansea przed zamknięciem okna transferowego w październiku), Ozana Kabaka (który przyszedł w zeszłym miesiącu w ramach wypożyczenia z Schalke jako 20-latek, którego surowość jest tak samo wyraźna jak jego potencjał) i Bena Daviesa (który przyszedł z Preston North End za 1,5 miliona funtów). Zawodnicy ci mają na koncie odpowiednio siedem, dwa i zero występów w Premier League.
Przez tygodnie wyglądało na to, że rozwiązanie krótkoterminowe pozwoli Liverpoolowi znaleźć swego rodzaju tymczasowe zestawienie na środku obrony po to, żeby Henderson mógł wrócić do gry w pomocy, gdzie Gini Wijnaldum, Thiago Alcântara i Curtis Jones pilnie potrzebowali wsparcia. Ten optymistyczny scenariusz przestał być realny w sobotni wieczór. Klopp musi więc znaleźć inny sposób, by zamieść brudy pod dywan - mając już tę bolesną świadomość, że dalej robiąc to tak samo, ryzykuje ich uwypuklenie.
To naprawdę tylko siedem miesięcy? Od czasu, gdy Henderson wspiął się na podium The Kop, objął sir Kenny'ego Dalglisha, odebrał medal i wzniósł w niebo trofeum Premier League? Kapitanowi Liverpoolu i jego kolegom z drużyny musi się wydawać, jakby minęło siedem lat. Niektórzy wyglądali ostatnio, jakby nie mogli się doczekać końca sezonu. Henderson nie był jednym z nich. Będzie miał wręcz rozpaczliwą nadzieję, że tak nie będzie w jego przypadku.
W tych bolesnych chwilach po odniesieniu kontuzji w derbach Merseyside, ci, którzy byli w pobliżu Hendersona, są przekonani, że słyszeli go krzyczącego: "Żartujesz".
Nawet po tych wszystkich nieszczęściach ostatnich tygodni, dla Hendersona i Liverpoolu to musiało się wydawać zbyt dużym ciosem - kolejna kontuzja i to w wieczór, który przyniósł kolejną zniewagę. Nie wystarczyło, jak widać, że mistrzowie Anglii stracili cały centralny blok defensywy (Virgil van Dijk, Joël Matip i Joe Gomez) z powodu długotrwałych kontuzji. Zastępca, Fabinho, pomocnik - również wypadł. A teraz to samo z Hendersonem - nie tylko kapitanem, ale w kontekście wypełnienia tej luki w obronie, zastępcą zastępcy.
Spytany o uraz pachwiny Hendersona w sobotni wieczór, po pierwszym od 1999 roku zwycięstwie Evertonu na Anfield, Klopp mówił: "Nikt ze sztabu medycznego nie był pozytywnie nastawiony". Te początkowe obawy tylko wzrosły po dalszych badaniach, a niektórzy w klubie wyglądają na zrezygnowanych poprzez fakt, że ich kapitana czeka dłuższa przerwa od gry. Wciąż trwają badania, więc sytuacja wyklaruje się w nadchodzących dniach, ale cztery do sześciu tygodni uznano za najlepszy scenariusz, a są obawy, że potrwa to dłużej. Biorąc pod uwagę charakter urazu pachwiny, budzi to wątpliwości co do pozostałej części sezonu i może też budzić niepokój Garetha Southgate'a przed tegorocznym, opóźnionym turniejem Euro 2020.
Oliver Kay
Komentarze (2)