Carragher: Liverpool potrzebuje goli
Jamie Carragher stwierdził, że Liverpool będzie musiał uciec się do drastycznych ruchów w czasie letniego okienka transferowego, żeby zaradzić na brak goli po tym, jak fatalna forma w meczach u siebie przerodziła się w prawdziwy kryzys.
Zwycięstwo Chelsea 1:0 było dla Liverpoolu piątym z kolei przegranym meczem w Premier League - to najgorsza seria w historii klubu.
To, co pokazuje, jak nisko upadli obrońcy tytułu, to fakt, że to spotkanie było zapowiadane jako bitwa o miejsce w Lidze Mistrzów, jednak w rzeczywistości tylko jedna drużyna była na polowaniu. Wystarczył gol Masona Mounta z 42. minuty, by sprawić, że z The Blues znów trzeba się liczyć.
Ostatnia wygrana Chelsea na Anfield w 2014 roku odebrała drużynie Brendana Rodgersa nadzieje na zdobycie tytułu. To zwycięstwo było natomiast ciosem dla Liverpoolu w kontekście szans na zajęcie miejsca w pierwszej czwórce na koniec sezonu.
Zespół Jürgena Kloppa, który ma obecnie cztery punkty straty do czwartego miejsca i plasuje się w tabeli jeszcze za Evertonem i West Hamem, już od 10 godzin nie potrafi zdobyć bramki na Anfield, co jest potwierdzeniem starego porzekadła, które mówi: "Jeśli nie strzelasz, nie punktujesz".
Na antenie Sky Sports Jamie Carragher został zapytany o to, czego brakuje upadłym mistrzom, pomijając przygniatającą listę kontuzji, które dotknęły kluczowych zawodników The Reds w trakcie sezonu.
- Przede wszystkim goli - odpowiedział Carra.
- Oni nie wyglądają na zespół, który chce strzelić gola. Nie chodzi tylko o mecze, w których nie strzelili - nigdy nie ma nawet tego przeczucia, że padną bramki. Na 20 minut przed końcem meczu nie czujesz, że naprawdę Liverpool strzeli gola.
- Można było odnieść wrażenie, że do zdobycia gola Liverpool potrzebował jakiegoś wielkiego błędu ze strony Chelsea. Wspomniałem wcześniej o meczu z RB Lipsk, bo czułem, że Chelsea będzie grała jak Lipsk, czyli grając swoją piłkę i miałem rację - naciskali wysoko i rozgrywali od tyłu.
- W pewnym sensie to działa na korzyść The Reds, jednak nie potrafili tego wykorzystać. W meczu z Lipskiem zrobili to. Mohamed Salah i Sadio Mané zdobyli bramki, jednak po dużych błędach przeciwników.
- Na ten moment, oglądając Liverpool, nie masz pewności, skąd miałyby padać gole. Muszę to powiedzieć - nie mogę uwierzyć w to, że Salah opuścił boisko.
- Liverpool desperacko potrzebował gola, dlatego decyzja o ściągnięciu z boiska najlepszego strzelca była dziwna.
Salah, najlepszy strzelec Premier League z 17 bramkami na koncie, ostatni raz został zmieniony wcześniej niż w 62. minucie meczu Premier League we wrześniu 2017 roku. Wówczas The Reds przegrali 5:0 z Manchesterem City, a Egipcjanin zszedł w przerwie w ramach zmiany taktycznej.
Carragher był zaskoczony decyzją Kloppa o zdjęciu Egipcjanina w momencie, gdy Liverpool był zdesperowany, by wrócić do meczu.
- Klopp nigdy nie był powściągliwy w zdejmowaniu Salaha z boiska - dodał.
- To nie jest sytuacja, w której Klopp obawia się zdjęcia z boiska swojego kluczowego zawodnika. Ściągał go już w niektórych meczach, w których Salah był słaby. Stanowi jednak duże zagrożenie pod bramką. W większości przypadków, gdy był zmieniany w przeszłości, gra Liverpoolu w ataku na tym cierpiała. Można to zrozumieć.
- Nie był dzisiaj w najlepszej formie, ale to nie był jeden z tych meczów, w których tracił piłkę. Po prostu nie miał jej za często. Trzeba pamiętać, że Salah nie jest świetnym graczem z piłką przy nodze - jest lepszy bez niej, gdy wykonuje sprinty i strzela.
- Salah to świetny strzelec, a Liverpoolowi brakowało gola i to właśnie Egipcjanina potrzebowali The Reds w tej drugiej połowie. Myślałem, że może to ma coś wspólnego z liczbą rozegranych przez niego meczów, ale nic o tym nie wiem. Ciężko jest kwestionować decyzje Kloppa, jednak myślę, że to była dziwna decyzja. Gdy potrzebujesz gola w końcówce, potrzebujesz na boisku jak najwięcej zawodników, którzy potrafią strzelić.
- To nie pierwszy raz, gdy tak zrobił i nie ostatni. Na ten moment, nawet przez tę godzinę z Salahem na boisku, Liverpool nie wyglądał na zespół, który może strzelić gola i to według mnie jest większy problem, niż to, co dzieje się w obronie.
- Jeśli chodzi o problemy w defensywie, zawsze z tyłu głowy jest myśl, że w następnym sezonie wrócą Virgil van Dijk czy Joe Gomez. Jeśli jednak spojrzeć na atak czy ofensywną szóstkę - i to dlatego byłem krytyczny wobec gry Liverpoolu w poprzednich meczach - nie możesz wykorzystywać problemów w defensywie jako wymówki.
- Szóstka z przodu nie wygląda w tym momencie na wystarczająco groźną, a żaden z tych zawodników nie był tak naprawdę poważnie kontuzjowany. Możecie powiedzieć, że w pomocy brakuje Fabinho i Jordana Hendersona, ale to bardziej defensywni piłkarze. To według mnie prawdziwy powód do obaw w kontekście przyszłości - skąd mają przyjść gole w przyszłym sezonie.
- Diogo Jota w tym pomoże - dobrze wyglądał po wejściu na boisko. Jednak Liverpool będzie musiał zrobić coś dużego na rynku transferowym, mam na myśli sprowadzenie kogoś od strzelania bramek. Trudno będzie Liverpoolowi zakończyć sezon w pierwszej czwórce, Chelsea była naprawdę imponująca - mają naprawdę topowy skład.
- Trudno będzie ich zatrzymać. Gdy patrzysz na West Ham czy Everton, oni są teraz w dużo lepszej formie niż Liverpool. Nie sądzę, żeby to była kwestia braku starań, ale czegoś po prostu brakuje. Może dojdziemy do sedna sprawy w przyszłym sezonie, gdy znowu zobaczymy kibiców. Oni po prostu wyglądają na nieobecnych pod względem energii i tempa.
- Klopp powiedział kiedyś, że jego pressing jest lepszy niż jakikolwiek numer 10, jednak gdy patrzysz obecnie na grę Liverpoolu, wygląda to tak, jakby The Reds potrzebowali 10-ki. Potrzebują tego typu zawodnika, ponieważ pressing nie do końca funkcjonuje.
- Drużyny bronią się głęboko, a Liverpool nie ma między liniami nikogo, kto mógłby zagrać to jedno podanie. Mieli Philippe'a Coutinho, ale odszedł, więc budowali na innych pozycjach. Potrzebują jednak właśnie takiego zawodnika.
- Bez dawnej jakości w pressingu, który pomagał tworzyć okazje bramkowe, Liverpool nie ma też nikogo, kto mógłby posłać to ostatnie podanie.
Gospodarzom nie udało się zanotować strzału na bramkę aż do 85. minuty, a słaby strzał głową Georginio Wijnalduma nie mógł zmusić do wysiłku Edouarda Mendy'ego.
The Reds od Bożego Narodzenia zdobyli zaledwie jeden punkt na 21 możliwych do zdobycia na własnym boisku i strzelili w tym czasie dwa gole, w tym jednego z rzutu karnego.
- W stu procentach rozumiem, co mówi Carra w kontekście pozyskania kogoś od strzelania goli, ale to chyba nie był problem w zeszłym roku? Klopp sprowadził Jotę i mówiliśmy o Liverpoolu, że chodzi jak w zegarku - mówił Sky Sports Jamie Redknapp.
- Firmino mógłby zejść ze swojej pozycji w środku i naciskać pomocnika. Wygrywając piłkę, miałby dwóch bocznych obrońców biegnących naprzód. Wyciskaliby życie z drużyn.
- Teraz widzę zespół Liverpoolu jako miejsce, w którym zbyt wielu zawodników użala się nad sobą. Trent Alexander-Arnold był najlepszym prawym obrońcą w kraju w zeszłym sezonie, a w tym roku jest daleko od tego poziomu. Jego poziom gry w defensywie, jego energia... Nie wygląda jak ten sam piłkarz.
- Pewność siebie jest na bardzo niskim poziomie. Obecnie jest za dużo rzeczy, którym trzeba się przyjrzeć. Gdy masz jeden problem, możesz go rozwiązać, nieznacznie modyfikując system. Ktoś mówił w zeszłym tygodniu, że mogą przejść na grę trójką z tyłu, ale to nic tak naprawdę nie zmieni - stosowali już przecież tak dużo kombinacji.
- Liverpool przez cały czas był do tego zmuszony, bo w jakiś sposób musiał spróbować dostać się do pierwszej czwórki. Muszą znaleźć sposób, żeby przejść ten naprawdę trudny okres.
- To bezprecedensowa sytuacja. Owszem, były kontuzje, nie było kibiców... To oczywiście robi różnicę.
- Nie mogą w tym sezonie cieszyć się wsparciem trybuny The Kop, która wręcz wciągała piłkę do siatki. Jedyne, co mogą teraz zrobić, to skupić się i pracować tak ciężko, jak tylko mogą, by wprawić rzeczy w ruch. Myślę, że Klopp dał pewien sygnał, ściągając z boiska Salaha - sygnał mówiący, że wszyscy muszą się obudzić.
- On mówił: "Nie ma znaczenia, kim jesteś, tak dalej nie może być".
Organizacja gry Chelsea, wpojona zespołowi przez Thomasa Tuchela w czasie jego krótkiego pobytu w klubie, posłużyła londyńczykom - Liverpool wbiegał w ślepe uliczki, z nadzieją dośrodkowywał piłkę w pole karne, ale generalnie The Reds brakowało pomysłów.
The Blues, niepokonani od czasu zastąpienia Franka Lamparda przez Thomasa Tuchela w styczniu, mają 47 punktów po 27 meczach, rozgrywając jeden mecz więcej od Evertonu, który po pokonaniu West Bromu na krótko wskoczył na czwarte miejsce.
Klasę w meczu z The Reds pokazał Mount. Były obrońca Chelsea, Ashley Cole, wierzy, że reprezentant Anglii tym występem ugruntował swoją pozycję w zespole Tuchela.
- To, co pokazał dziś Mount, było genialne - mówił Cole w rozmowie ze Sky Sports.
- To jeden z najbardziej kluczowych graczy w tym zespole. Intensywnie naciskał przeciwnika. Wspominał o tym, że chcieli stosować wysoki pressing oraz wysoko odzyskiwać piłkę i to on inicjował ten pressing.
- To on zaczyna pressing, ma ruchliwość, zrozumienie, a teraz dołożył gole do swojej gry. Musi się skupić na strzelaniu i byciu bardziej efektywnym, ale co to jest za piłkarz... On ma to nastawienie i według mnie w następnym sezonie będzie z pewnością naciskał na opaskę kapitańską.
- Gwarantuję wam, że po pierwszym czy drugim treningu, w którym Tuchel mógł oglądać Masona Mounta, Anglik był pierwszym nazwiskiem na liście zawodników pierwszego składu. Pracowałem z nim w Derby, obserwowałem go w Chelsea, widziałem jego oddanie i ciężką pracę, jaką w to wszystko wkłada nie tylko w czasie treningu, ale także po nim. Dla mnie to najlepszy piłkarz dla Chelsea.
Mount strzelił trzy gole w ośmiu występach w Premier League pod wodzą Tuchela w tym sezonie po tym, jak za panowania Franka Lamparda ustrzelił zaledwie dwie bramki w 18 występach w lidze.
- Jest najlepszym zawodnikiem dzisiejszych czasów. Potrafi grać w dwójce na środku pomocy, na 10-ce, gra szeroko na lewej stronie, na prawej. Ma taką jakość, że mógłbyś go wystawić jako fałszywą 9-kę w razie konieczności. Jego start do pressingu, przyjęcie, finezja - myślę, że ma wszystko, by zostać w przyszłości następnym kapitanem Chelsea.
- Chelsea nie produkowała zawodników w swojej akademii od dłuższego czasu, a on dostał szansę i złapał ją obiema rękami. Ile w tej chwili byłby wart na obecnym rynku? To po prostu olbrzymi talent.
- Nigdy nie sprzedasz takiego zawodnika, to wymarzony piłkarz i to twój własny. Już dawno nie mieli takiego kogoś - ostatnim takim zawodnikiem był John Terry. Oczywiście jest jeszcze Reece James, który moim zdaniem ma przed sobą więcej pracy i owszem, będzie jeszcze lepszy, ale to Mount jest liderem tego zespołu. To prawdziwa gwiazda.
Komentarze (9)
Liverpool potrzebuje obrony!
Zamiast tego, wyglądają jak szary Kowalski, który przyszedł do pracy, aby odbębnić 8 godz.