Joe Cole o swoim pobycie w Liverpoolu
Joe Cole wypowiedział się na temat swojego czasu spędzonego w Liverpoolu i wymienił zmianę właścicieli jako jeden z powodów, dla których nie udało mu się zaistnieć na Anfield.
Cole dołączył do The Reds latem 2010 roku, krótko po tym, jak Roy Hodgson zastapił jako menedżer Rafę Beniteza.
W tym czasie, ten wolny transfer był oceniony przez The Reds jako dobry biznes, a Cole przybył na Anfield jako zwycięzca Premier League.
Cole zaliczył debiut do zapomnienia, kiedy został wyrzucony z boiska w doliczonym czasie gry pierwszej połowy w otwierającym sezon spotkaniu Liverpoolu z Arsenalem.
Były pomocnik był trapiony przez kontuzje i kiepską formę podczas swojego jedynego pełnego sezonu w klubie, kolejny spędził na wypożyczeniu we francuskim Lille.
Następnie w styczniu 2013 roku opuścił Anfield odchodząc za darmo do West Hamu, zaliczając jedynie 26 spotkań w czerwonej koszulce.
Teraz, odnosząc się do swojego transferu, Cole jest zdania, że zwolnienie Roya Hodgsona, kontuzje i zmiana właścicieli były powodami, dla których nie dał rady wypracować swojej marki na Anfield.
- Ryzykując jeszcze większe rozczarowanie fanów Liverpoolu niż obecnie, prawdopodobnie nie - odpowiedział zapytany o to, czy ponownie podpisałby kontrakt z Liverpoolem, gdyby mógł cofnąć się w czasie.
- Ale nie z jakiejkolwiek winy klubu, czy dlatego, że mi się on nie podobał, czy coś w tym rodzaju. Podpisałem kontrakt z poprzednimi właścicielami, a oni sprzedali klub cztery, czy pięć tygodni później.
- Wiecie jak działają kluby piłkarskie, jest wystarczająco ciężko, kiedy menadżerowie przychodzą i odchodzą, możesz wypaść z łask.
- Ale kiedy właściciele przychodzą i odchodzą, wiedziałem że to tylko kwestia czasu zanim Roy zostanie zwolniony, a stało się to wtedy, kiedy od urazu kolana zaczęły się moje kontuzje, potem łapałem urazy mięśniowe, nie mogłem się rozkręcić tak szybko jak chciałem.
- Trochę podobna sytuacja do tej aktualnej Garetha Bale’a, ale on ma jeszcze trudniej, bo jest sprinterem, którym ja nigdy nie byłem.
- Po kontuzji kolana nigdy nie byłem już taki świeży jak kiedyś. Powiedziałbym, że był to dla mnie dobry klub, ale w złym czasie.
- Potem poszedłem do Francji i bardzo mi się tam podobało. To był powiew świeżego powietrza.
- Rudi Garcia był mną zachwycony, mówił, że potrzebuję tylko dwóch sesji treningowych tygodniowo, a i tak będę grał. Zakończyłem sezon rozgrywając 35,40 spotkań.
- Dotarłem do momentu, w którym chciałem zostać w Lille, a Lille chciało mnie, ale wtedy Brendan Rodgers przyszedł do Liverpoolu. Znałem go z Chelsea, wiedział na co mnie stać, widział mnie u szczytu formy, więc uznał, że mogę być użytecznym graczem.
- W pierwszym meczu sezonu wyszedłem w pierwszej jedenastce, Stewart Downing grał po jednej stronie, ja po drugiej, a Luis Suarez musiał być wtedy na szpicy.
- Zagrałem, naciągnąłem mięsień w pierwszych pięciu minutach i byłem załamany. Skończyło się na tym, że zostałem do stycznia, grając w kilku spotkaniach Ligi Europy.
- Strzeliłem bramkę przeciwko West Ham, a na boisku byłem tylko dlatego, że napotkał nas kryzys kontuzji.
- Miałem już zaaranżowane przenosiny do West Hamu, to było tuż przed Nowym Rokiem, chciałem się stamtąd wydostać i wrócić do domu, do West Hamu.
- Zagrałem przeciwko nim, strzeliłem gola i pomyślałem „co teraz powinienem zrobić? Czy to dla mnie nowe otwarcie w Liverpoolu?”. Tak się jednak nie stało i ostatecznie wróciłem do West Ham.
- Myślę, że gdyby Carlo Ancelotti wystawił mnie w ostatnich dwóch spotkaniach sezonu to bym został - mówi Cole na temat tego jak ciężko było opuścić Chelsea.
- Przyjąłbym każde pieniądze jakie mi oferowali, bo nie chciałem odchodzić. To było dla mnie trudne.
Komentarze (0)