Milner z podziwem o Alexandrze-Arnoldzie
Decydujący gol Trenta Alexandra-Arnolda w ostatnich minutach meczu przeciwko Aston Villi jest sztandarowym przykładem na wielkie techniczne zdolności zawodnika i kluczowy wpływ na drużynę, wyjaśnia James Milner.
Remisowy wynik 1:1 nie zadowalał w pełni żadnej ze stron, ale gdy mecz wszedł w fazę doliczonego czasu gry, Alexander-Arnold zgarnął dla drużyny pełna pulę punktów w pięknym stylu.
Piłka trafiła pod nogi piłkarza z numerem nr 66 na koszulce w okolicach lewego rogu pola karnego. Jednym kontaktem precyzyjnie poprawił ustawienie futbolówki, aby następnie celnym strzałem skierować ją w dolny prawy róg bramki.
- To było wykończenie! - powiedział Milner dla Liverpoolfc.com wypowiadając się na temat trzeciej wygranej z rzędu w lidze.
- Cieszę się z jego sukcesu. Ostatnio był przejęty brakiem powołania do kadry narodowej, ale to jest oznaka, że już to sobie ułożył w głowie. Ten mecz to jeden z tych, w których usilnie szuka się drogi do bramki przeciwnika.
- Był daleko na skrzydle i mógł na spokojnie wycofać się z brania udziału w akcji. Wyszedł jednak na pozycję, dostał piłkę i wykończył pięknym strzałem. Po raz kolejny pokazał jakość i odpowiednie nastawienie.
- Zresztą wszyscy chłopcy to pokazali. Musieliśmy zareagować na wydarzenia z pierwszej połowy. Nie było to może nasze najlepsze spotkanie na Anfield, ale na pewno kluczowe.
- Prawdę mówiąc, to może wyjdzie nam to na lepsze, niż gdybyśmy bez problemów rozprawili się z przeciwnikiem. Wymagał on z naszej strony walki, determinacji i sprawnej kooperacji. Cieszę się z tej wygranej.
Drużyna Liverpoolu przeszła wyboistą drogę, by wyjść zwycięsko ze starcia z ekipą Deana Smitha.
Ollie Watkins wyprowadził gości na prowadzenie przed przerwą, a morale the Reds były dodatkowo wystawiane na próbę przez decyzje VAR odnośnie anulowania wyrównującej bramki Roberto Firmino.
Odbicie od głowy Mohameda Salaha doprowadziło drużynę Jürgena Klopp do wyrównania i zapoczątkowało serię natarć na bramkę przeciwników. Dopiero pod koniec meczu jednak przyszły oczekiwane efekty.
- Ważna wygrana, ale jej sposób jeszcze bardziej – powiedział Milner.
- Nie gramy na swoim najlepszym poziomie w tym sezonie, wiemy o tym.
- W ostatnim miesiącu pokazywaliśmy się z dobrej strony, ale brakowało stabilizacji. Taki jest futbol – nie jest to łatwa gra.
- Łatwo wpada się w pułapkę myślenia, że skoro przez ostatnie parę lat jesteśmy na topie, to nie jest to dla nas wielki wysiłek. Nic bardziej mylnego. Gdy wszystko idzie po twojej myśli, to jest przyjemnie, ale wystarczy, że zacznie się coś psuć, decyzje podejmowane zaczynają być niekorzystne dla ciebie lub łapiesz plagę kontuzji, to musisz jak najszybciej wyjść na prostą.
- Dla paru chłopaków, którzy dołączyli do pierwszej drużyny, jak środkowi obrońcy dla przykładu, nie jest łatwo się przestawić na ciągłe granie i branie pełnej odpowiedzialności na swoje barki. Oni musieli wejść na odpowiedni poziom i zrobili to, czego efektem są fantastyczne występy.
Po dwóch bramkach Diogo Joty po wejściu z ławki rezerwowych w meczu z Arsenalem, Liverpool ponownie odniósł korzyść z graczy rezerwowych.
Thiago Alcântara i Xherdan Shaqiri, obaj wysłani na bój w drugiej odsłonie spotkania, zainicjowali serię skutecznych zagrań, które doprowadziły do strzelenia zwycięskiej bramki.
- Tego właśnie potrzebujesz, takiego dobrego składu – kontynuował Milner.
- Potrzebujesz dobrej drużyny, w której każdy zaciekle walczy o swoją pozycję, a to wymusza pełne skupienie i grę na najwyższym poziomie. Jeśli nie spełniasz wymagań, to lądujesz na dalszych miejscach w hierarchii.
- Gdy znajdujesz się już jednak w takiej sytuacji, to twoim obowiązkiem jest przygotować kolegów przed meczem i mieć odpowiednie nastawienie.
- Szczególnie wtedy musisz być doniosłym i aktywnym za linią końcową, aby motywować kompanów. Brakuje przy tym aspekcie oczywiście kibiców na trybunach.
- Każdy więc ma wielką rolę do odegrania.
- Największą z nich oczywiście jest wyjście na murawę i odciśnięcie pozytywnego piętna na meczu, co udało się chłopakom. Wiele razy powtarzaliśmy, że nie da się osiągać wielkich rzeczy, jeśli drużyna nie trzyma się ze sobą – w tym sezonie bardziej niż kiedykolwiek, ze względu na liczne kontuzje, które wyeliminowały kluczowych graczy.
Pokonanie Villi zapewniło, że Liverpool nadal liczy się w wyścigu po Top 4 w Premier League.
- To oczywiście stawia nas w dobrej pozycji, choć dla mnie osobiście, pozycja w tabeli nie jest najistotniejsza – powiedział nr 7.
- Ważniejsze jest skupianie się na sobie, aby dojść do poziomu, który już prezentowaliśmy. Jeśli o to zadbamy, to reszta przyjdzie przy okazji i wywrzemy presję na innych.
- Sukces przyjdzie na koniec sezonu, gdy będziemy pracować nad stabilizacją i walczyć tak zaciekle, jak w ostatnim meczu.
Komentarze (3)
Łaska kibica na pstrym koniu jeździ niestety...