Reakcja Jürgena Kloppa po meczu z Realem
Jürgen Klopp jest zadowolony z lepszego występu Liverpoolu przeciwko Realowi Madryt i żałuje pierwszego spotkania, które spowodowało, że zespół został wyeliminowany z Ligi Mistrzów.
The Reds odpadli z rozgrywek w ćwierćfinale przegrywając z drużyną prowadzoną przez Zinedina Zidane'a w dwumeczu 1:3.
Drużyna Kloppa musiała odrobić dwubramkową stratę na Anfield, dlatego w drugim spotkaniu mocno naciskała na Real, ale nie była w stanie strzelić bramki i zremisowała 0:0. Oto podsumowanie tego co miał do powiedzenia menadżer po meczu...
O tym jak blisko jego drużyna była występu, który zapewniłby przejście do kolejnej fazy...
Zaczęliśmy spotkanie wyjątkowo dobrze i oczywiście mogliśmy strzelić już na początku, ale tego nie zrobiliśmy. Byliśmy w grze, graliśmy dużo lepiej. Dzisiaj nie przegraliśmy, ale oczywiście przegraliśmy w Madrycie, ponieważ nasz występ tam nie był wystarczająco dobry. Dzisiaj zagraliśmy wystarczająco dobrze by wyjść na prowadzenie 1-0 i wtedy z pewnością ten mecz wyglądałby inaczej. Doświadczenie Realu Madryt i sytuacja, w której musisz gonić wynik i strzelać bramki czyni to wszystko bardzo trudnym. Od pewnego momentu zaczęli kontrolować grę i sami mieli kilka dobrych szans po kontratakach. Po tym co dzisiaj zobaczyliśmy, mogę powiedzieć, że dwa dobre występy dały by nam szansę na awans. Jeden dobry występ, w którym i tak nie strzeliliśmy bramki nie wystarczy.
O pewności, że odpadnięcie wpłynie na drużynę raczej motywująco niż negatywnie...
To nie wpłynie na nas negatywnie. Nie jesteśmy głupi. Chcemy to na co zasłużyliśmy. Jeśli nie zasłużyliśmy w 100 procentach na awans, to musimy przyjąć sytuację taką jaka jest. Tak jak już mówiłem, gdybyśmy na początku meczu zdobyli bramkę, to spotkanie wyglądałoby zupełnie inaczej. Myślę, że każdy to wie, chociaż to tylko gdybanie. To nie ma żadnego wpływu na Premier League, poza tym, że nie będziemy już grać w środku tygodnia, a przynajmniej nie mecze międzynarodowe, ponieważ jestem prawie pewien, że będą jakieś mecze ligowe w środku tygodnia. Możemy się więc skoncentrować na Premier League i na tym co mamy tam do zrobienia. To trudne, bo wciąż nie mamy gwarantowanego miejsca w czwórce, a w poniedziałek czeka nas spotkanie z Leeds, które jest wymagającym przeciwnikiem. Co mogę powiedzieć? Są liderami we wszystkich statystykach dotyczących fizyczności w Premier League więc będziemy musieli się sporo nabiegać. Mamy jeszcze kilka dni, więc wykorzystamy je by być pewnym, że jesteśmy gotowi.
Czy po dzisiejszym występie jest pewien, że Liverpool zagwarantuje sobie miejsce w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie...
To nie ma nic wspólnego z pewnością siebie. Powiedziałbym, że z natury jestem pewnym siebie człowiekiem, ale to nie znaczy, że znajdziemy się w Lidze Mistrzów. Monitorujemy tabelę, wiemy jak wygląda sytuacja punktowa. Wiemy przeciwko komu gramy i nie musimy się zbytnio nad tym rozwodzić. Powiedziałem teraz co o tym sądzimy, i tak, chcemy i musimy awansować do Ligi Mistrzów, a jeśli tego chcemy to musimy grać tak dobrze jak dzisiaj. Jeśli jednak chcemy zająć miejsce w czołówce, to musimy wykorzystywać takie sytuacje jak dziś, to nam bardzo pomoże. Myślę, że nie jesteśmy w złej sytuacji w tej chwili. Graliśmy dobrze przeciwko Aston Villi nawet pomimo tego, że wyszarpaliśmy zwycięstwo w ostatniej chwili. Zagraliśmy dobrze przeciwko nim, zagraliśmy dobrze przeciwko Arsenalowi i niezbyt dobrze przeciwko Realowi w pierwszym meczu, ale w pozostałych meczach wyglądaliśmy nieźle. Dzisiaj również zagraliśmy dobrze więc musimy iść za ciosem. Musimy próbować dalej, musimy walczyć, ponieważ chcemy zagrać w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów, ale jak na razie ciągle musimy zebrać więcej punktów niż kilka innych drużyn.
O tym, kto według niego wygra Ligę Mistrzów i o jego odczuciach dotyczących Thibauta Courtoisa, Luki Modricia i Toniego Kroosa...
Nie ma niczego na świecie co by obchodziło mnie mniej niż to kto wygra Ligę Mistrzów. Ten kto wygra finał, ten na to zasłuży. W półfinale są cztery niezwykle silne drużyny, więc gratulacje dla tego ktokolwiek wygra. Courtois jest naprawdę bardzo dobrym bramkarzem i tyle. Myślę, że dzisiaj kontrolowaliśmy ich trzech pomocników dużo lepiej niż w pierwszym meczu. To znaczy, że gdy pozwolisz im grać są nie do zatrzymania, ale jeśli bronisz przeciwko nim tak dobrze jak my dzisiaj, to mają problemy, ponieważ są ludźmi. Wyciągnęliśmy dużo lekcji z pierwszego meczu, wiedzieliśmy co mamy robić inaczej i zastosowaliśmy się do tego. To mogło wystarczyć, ale nie wystarczyło, ponieważ nie strzelaliśmy bramek.
Komentarze (21)
Ja jestem bardzo zadowolony z naszego występu, naprawdę daje on nadzieje ze lepsze jutro i pokazał ze nadal potrafimy grać w piłkę, wczoraj zabrakło skuteczności i to zadecydowało o awansie, pamietajmy ze nadal nie jesteśmy w formie a jednak mało brakowało.
Ugrać top 4, przepracować solidnie lato na boisku i rynku transferowym, a będzie gites. Ja nadal wierze w ten projekt, wierze w Jurgena i wiem że to się opłaci.
„Co nas nie zabije, to nas wzmocni”
YNWA!
YNWA !
Kolejny kamyczek do ogródka Kloppa to są dramatyczne zmiany. Kiedy widzi co wyprawiają Gini z Firo, to czy nie można na boga wpuścić Xerdana czy KOGOKOLWIEK wcześniej niż na ostatnie 10 minut?
Jedyny pozytyw jest taki, że możemy się skupić na walce o TOP4 kiedy Chelsea musi grać półfinały.
P. S. z całym szacunkiem dla chłopaków, ale jeśli gra się na środku obrony Kabakiem i Phillipsem, to najzwyczajniej w świecie można sobie pomarzyć o wygraniu czegokolwiek.
Osiągnęli co zamierzali. My mieliśmy problemy że skonstruowaniem składanej akcji pod ich polem karnym. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy błędów obrony Realu, bo przy wyniku 1:0 może by coś udało się ugrać. Znowu Zizou zjadł Kloppa i zasłużenie do ekipa z Madrytu przeszła dalej
Zastrzeżenie do Kloppa to zmiany, które nas osłabiły aczkolwiek on po pierwszej połowie i po tych zmarnowanych okazjach wiedział, że Real w drugiej części się nie da. Wpuszczenie Thiago na siłę, aby zagrał i aby mi nie jęczeli że go nie wpuścił, tylko osłabiło nasz zespół - to tak jakby ktoś się zastanawiał dlaczego nie grał od pierwszych minut.